Sens istnienia Pogo

319 18 2
                                    

Pogo jest tak okropną postacią, że brakuje mi słów. Tak jak szczerze nienawidzę Luthera i Harolda, a za każdym razem kiedy widzę ich na ekranie mam ochotę rozwalić telefon o najbliższą ścianę, to muszę przyznać, że odgrywają ważną rolę w serialu. Bez nich historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, a w przypadku naszej małpy jego brak zmieniłby bardzo niewiele. Zanim przejdziemy do całej idiotycznej intrygi trzeba rozstrzygnąć kim albo czym w sumie był. Teoria o tym, że Reginald uratował go za pomocą tego samego serum co Luthera jest realna, ale moim zdaniem to nie jest zbyt istotne i nie chce mi się nad tym rozwodzić. W komiksach jego byt nie był niczym dziwnym, a patrząc na odpały w tej rodzinie sama postać w jakiej jest dobrze pasuje. Po prostu ta rodzinka ma z założenia być dysfunkcyjna, więc gdyby zamiast Pogo zwierzątkiem domowym był pies, to byłoby zbyt normalnie. Życie naszego szympansa to była sielanka, póki żył jego pan. Miał dostęp do reality show z praktycznie siedmioraczkami, które do tego nie miały pojęcia o kamerach, Hargreeves był na tyle dobroduszny, że kiedy wiedział, że szykuje się niezłe przedstawienie z próbą załatwienia androida, wziął go ze sobą, oprócz tego był świadkiem najlepszych akcji oraz pewnego rodzaju przyjacielem, służącym i asystentem tatuśka, jeśli miałabym to osądzać uznałabym go z współwinnego zbrodni. Problem stanowi jego relacja z dziećmi, która jest wyjątkowo dziwna. Oczywiście wszyscy mają swoją indywidualną więź z matką i ojcem, jak również każdym z rodzeństwa, ale one nie są ze sobą sprzeczne. Nie licząc Luthera młodzi Hargreevesowie wiedzieli, że to ich rodzina, patologiczna, ale rodzina, a w przypadku Pogo nie mam pojęcia za kogo go uznawali. Dziewczyny zdają się mieć z nim jakąś bliższą relację, trochę jak z jakimś wujkiem, Klaus traktuje go jak upierdliwego sąsiada, którego niestety trzeba znosić, bo pójdzie na skargę do starych (pragnę zauważyć, że do ojca i Allison tłumaczy się z ćpania, a przy małpie nie ma żadnych skrupułów), Ben uśmiecha się na jego widok, Diego zaje się go olewać, ale mówi o spotkaniu na jego pogrzebie i jest wyraźnie poruszony jego śmiercią, a Luther uznaje go za spowiednika taty i papla coś o zaufaniu, choć akurat on ma jakieś rozdwojenie jaźni, więc nie będę się wgłębiać. Teoretycznie dzieciaki miały wyższą pozycję, bo zwraca się do nich pan/pani, ale w praktyce chyba było inaczej. Tak więc naprawdę nie potrafię jednoznacznie określić o co chodzi z tą postacią, jest po prostu nie wiadomo czym. Do tego jest zwyczajnie bezczelny, grozi Klausowi jakimiś konsekwencjami za wzięcie de facto swoich rzeczy, ok rodzeństwo mogłoby się dopominać o swoją część kasy ze sprzedaży, ale Pogo nie miał do rzeczy pozostawionych przez ojca żadnych praw, wręcz powinien uważać, bo mógł załatwić sobie eksmisję. Na miejscu loczka zwyczajnie wydzieliłabym swoją 1/6 pokoju wrednej małpy i wyrzuciła tam śmieci lub zrobił magazyn dragów, choć to może tylko moja mściwa natura. Zresztą jakie ,,konsekwencje" chciał wyciągać wobec 30-latka?! WTF?! Zapomniał, że Reggie nie żyje czy może nie ogarnął ile dzieci mają lat? Ja czaję, że znał ich od kołyski, a tak już jest, że czasem ciężko teaktować kogoś poważnie znając jego najbardziej wstydliwe akcje za dzieciaka, ale błagam są jakieś granice!

Kolejną kwestią do poruszenia jest to jak pięknie Pogo zepsuł cały plan Reggiego. Tak jak omówiłam to w poprzednim rozdziale nie był idealny, ale był i skoro mówimy ,,A" trzeba powiedzieć ,,B". Zanim jego pan się zabił mógł dyskutować, albo po prostu odmówić współpracy i wtedy tatulek musiałby wymyślić coś innego. Padła decyzja o pomocy, więc wypadałoby dotrzymać słowa. Oczywiście zobowiązał się upilnować pięcioro, a szóste było niespodzianką, ale to wcale nie zmienia sytuacji. Zanim rodzinka się zjechała miał trzy dni na sprawdzenie czy wszystko jest przygotowane i tu pojawiają się pierwsze problemy. Były tylko dwa przedmioty, które miały wpaść w ręce dzieciaków w odpowiednim momencie:monokl i notatnik, ewentualnie możemy dodać jeszcze pomieszczenia:bunkier i pokój z monitoringiem, ale z tym nie było problemu, bo zamek w drzwiach załatwiał sprawę. Nie wiem z czego wynikła decyzja o położeniu drogiej szkatułki z bezcennym notatnikiem w środku w miejscu łatwo dostępnym, bo na znalezienie jej nasz ćpun nie poświęcił zbyt dużo czasu. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że pewność siebie ponownie poniosła naszego geniusza zbrodni, ale można było po prostu położyć go osobno, gdzieś na biurku lub nawet w szufladzie. Do tego dochodzi monokl, który był jednym z dwóch ,,dowodów" na rzekome zabójstwo, a Diego zabrał go bez absolutnie żadnego problemu, owszem mógł wejść do domu przez okno, ale przecież mógł go tam podłożyć po pokazaniu nagrania. W sumie jestem ciekawa na ile tekst o miłości ojca do Vanyi był manipulacją, bo ze względu na wiedzę jaką posiadł, brzmi jak tania manipulacja. Nie chodzi mi o to czy była to prawda, a bardziej o fakt, że mam wątpliwości czy Pogo był kompetentny do oceniania duchowości Reginalda. Owszem był jego przyjacielem, ale moim zdaniem tylko żona Hargreevesa byłaby wiarygodna. O ile nie usłyszał tych słów bezpośrednio od swojego pana zwyczajnie nie powinien ich wypowiadać, mógł powiedzieć ,,Twój tata się o ciebie troszczył" lub ,,Twojemu tacie na tobie zależało" i tu nie byłoby nic niewłaściwego. Była to z całą pewnością prawda, ale Vanya nie miała dość wiedzy, aby to określić. Do tego dochodzi kwestia rzekomego telefonu z pytaniem o stan Allison i tu nie mam pojęcia, czy to prawda. Jeśli kłamał przynajmniej raz zrobił coś porządnie, akurat przypomnienie o siostrzanej miłości wyszło bardzo dobrze, mógł przypomnieć o lekach, ale nie będę się czepiać, bo ta część planu wyszła dobrze, obie dziewczyny przypomniały sobie o siostrzanej miłości. Oczywiście nie mam wątpliwości, że tatuś wybrał kto ma to zrobić, wybór był dość oczywisty nie dość, że w końcu siostra to siostra, a charakter Allison bardzo pomagał, to w dodatku jako jedyna z rodzeństwa brała udział w ukartowaniu całej sytuacji. Skoro coś zrobiła przyszła pora, aby to odkręcić. Niestety pozostali robią co chcą, a Pogo nie robi absolutnie nic. Ja rozumiem, że nie mógł ich do niczego zmusić, ale próbowanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Czuł się na tyle pewnie, aby grozić Klausowi jakimiś konsekwencjami za zabranie rzeczy ojca, a kazać mu zgasić jointa nie mógł? WTF?! Dzięki faktowi wchodzenia do akcji w idealnych momentach, bezbłędnego wskazania sprawcy zarąbania notesu, logiki oraz faktu, że kiedy Grace chciała złamać jego zakaz wyszła z domu, a przecież aby uciec z zasięgu słuchu kulawej małpy nie trzeba było aż takich metod, monitoring był włączony. To tylko wzmaga absurdalność jego czynów, Hargreeves powierzył mu swoje dzieci, a on spokojnie patrzy na:demolowanie, chlanie, ćpanie, kłótnie, bójki, a nawet porwanie. Ok, sytuacja z porwaniem mogła być zwykłą zemstą, ale błagam. Skoro nie potrafił upilnować tej szalonej ekipy wystarczyło naprawić mamę, ona była dosłownie do tego stworzona. Po przecięciu kabli zajęło mu to tylko jeden dzień, więc zwykłe włączenie z powrotem kilku funkcji nie było trudne, tym bardziej, że robi to przy okazji, bo nieco później udziela pomocy medycznej Pięć i Allison. Zupełnie nie rozumiem po co powiedział Lutherowi o miejscu ukrycia raportów, ojciec ewidentnie nie chciał, aby wpadły w jego ręce. Wystarczyłoby zwykłe kłamstwo lub olanie sytuacji i nie byłoby:chlania, ćpania, macanek z siostrą, znęcania się nad bratem i łapania chorób wenerycznych. Nawet nie stara się jakoś specjalnie, aby załagodzić sytuację, wygląda to bardziej jak strach przed oberwaniem czymś w łeb, niż realna pomoc. Mógł przynajmniej pójść po kogoś skoro z jasnych przyczyn sam nie dałby sobie rady. Kiedy zbliżamy się do finału coraz gorzej sobie radzi, próba uspokojenia Vanyi była wyjątkowo nieudolna i po czasie, a to wszystko wygląda podejrzanie. Scena jego śmierci jest tą która sprawia mi najwięcej radości, sprawiedliwość w końcu go dosięgnęła i aż się miło w serduszku robi.

Rozkminy o The Umbrella AcademyWhere stories live. Discover now