Rozdział 25

347 13 12
                                    

Niedługo potem, nastała noc, a Clem zasnęła w swoim pokoju. Tej nocy, śniło jej się, że jechała towarowym pociągiem. Siedziała w wagonie, obserwując jesienne drzewa i las, jaki przed sobą miała. Znów była ośmiolatką, której krótkie włosy związane były w dwa kucyki, a na sobie miała żółtą sukienkę z pasiastymi rękawami.  Nie spodziewała się nawet, że za chwilę podejdzie do niej ktoś, za kim tęskniła każdego dnia. Za plecami usłyszała kroki, a po chwili męski głos.

Lee: Hej, skarbie.

Dziewczyna podniosła głowę, odwracając się w stronę ubranego w niebieską koszulę mężczyzny.

Clementine: Lee?

Uśmiechnięty mężczyzna usiadł obok Clem.

Lee: Czemu akurat pociąg? Zawsze go wybierasz.

Clementine: Nie jestem pewna. Może dlatego, że to tutaj wszystko się zaczęło? Gdzie nauczyłeś mnie strzelać, gdzie obciąłeś mi włosy. Gdzie nauczyłeś mnie, by być gotową na to, co nadejdzie.

Lee: Szybko się uczyłaś. Więc co cię trapi tym razem? 

Clementine: Martwię się, Lee. Mam mnóstwo osób, które na mnie liczą i nie wiem, czy to co robię jest słuszne.

Lee: Och, wiem jak to jest. Wiesz, że zmyślałem większość w biegu, prawda? To nie mogło trwać wiecznie. Byłaś bardzo młoda.

Clementine: Musiałeś podejmować decyzje na poczekaniu. Potwory opanowały świat, a ty utknąłeś z niańczeniem ośmiolatki.

Lee: Przy tobie miałem sporo do roboty, ale z niczym nie utknąłem. Dzięki tobie brnąłem do przodu. Chcesz mi opowiedzieć z czym się zmagasz?

Clementine: Jestem teraz z nową grupą. A byłam już w tak wielu... i wszystkie się rozpadały. Kenny i Luke przepadli, a ja nie wiem, co o tym myśleć. Ale naprawdę lubię grupę w której teraz jestem. Są inni niż reszta. Czuje się prawie jak w domu.

Lee: To dobrze. Ciężko dziś działać w pojedynkę.

Clementine: Ale mamy kłopoty. Źli ludzie porwali moich przyjaciół, a próba odzyskania ich może się dla innych skończyć śmiercią. Tym bardziej, jeśli jest to dla mnie jedyna możliwość, by odzyskać Kennego i Luka.

Lee: Ja się nie martwię.

Clementine: Co?

Lee: Jakiekolwiek masz problemy, poradzisz sobie. Uratujesz swoich przyjaciół i rodzinę. Nie wątpię w to. I nie wątpię, że Kenny zrobiłby wszystko, by cię ochronić.

Clementine: Nie możesz tego wiedzieć.

Lee: Wiem, że jesteś ocalałą. Clementine którą znam, naprawi to wszystko. Naprawdę w to wierzę.

Clementine: A co jeśli nie mogę? Tak bardzo się boje o moich przyjaciół, Lee. Boje się... boje się, że ich zawiodę.

Lee: To normalne, że się boisz. Byłoby to dziwne, gdybyś się nie bała. Ale nie możesz pozwolić, by to na ciebie wpłynęło. Wyobraź sobie jak Violet się poczuje, gdy zobaczy, że przyszłaś po nią. Znów dasz jej nadzieję. Och, skarbie, zawsze tak masz przed czymś ważnym. Pamiętasz jak bardzo się bałaś po ataku na Wellington, jak zostałaś rozdzielona z Kennym i Lukiem? Ale przeżyłaś to, prawda?

Clementine: To było coś innego. Wtedy byłam sama.

Lee: Wiem o tym. Jest trudniej kiedy ma się coś, co można stracić. Ale mieć ludzi o których się dba, to coś dobrego. Kenny, który kocha cię jak córkę. Luke dla którego jesteś jak siostra. Przyjaciele. Chłopak, dla którego jesteś całym światem. Oni walczą przy tobie. Dzięki tobie.

Mężczyzna podniósł się, patrząc na Clem.

Lee: Przyjdź do mnie znowu, gdy ich z tego wyciągniesz, dobrze? Całych i zdrowych. Dobrze? Może wtedy będziemy mogli porozmawiać o czymś milszym? Opowiesz mi jak bardzo zmienił się Kenny, dobrze? Gdy ostatnio go widziałem, był w kiepskiej formie. Ale ty go z tego wyciągnęłaś. On żyje dalej. Dla ciebie i to dzięki tobie.

Clementine: Robiłam wszystko, co mogłam, by i jego nie stracić.

Lee: Byłby dumny gdyby to usłyszał.

Clementine: Lee....? Tak bardzo za tobą tęsknię. Chciałabym, byś naprawdę tu był.

Lee: Ja też za tobą tęsknię, Clementine. Ale możemy jedynie udawać.

Clementine: Dziękuje, Lee. Rozmowa z tobą zawsze sprawia, że czuje się lepiej.

Lee: Miałem spytać... jak się czuje chłopiec?

Clementine: Ma się dobrze, Lee. Polubiłbyś go.

Lee: Pewnie tak. Nauczyłaś go już jak strzelać?

Clementine: Hah... nawet nie masz pojęcia jak dobrze.

Lee: Zdaje się, że świat stał się jeszcze trudniejszy, odkąd go opuściłem. Dziecko dorastające w takim świecie też musi być twarde. Jesteś teraz w mojej skórze. Wychowujesz dziecko. Myślisz, że dasz sobie radę? To nie może być łatwe, chcieć dać mu dzieciństwo, ale wiedząc też ile potrzeba, by przetrwać. Dla mnie to było prostsze, bo świat dopiero się zmieniał. Ty żyjesz w świecie, który zmienił się całkowicie.

Clementine: AJ jest niesamowity, Lee. Nauczyłam go jak być silnym, jak być odważnym i jak sobie radzić. Byłbyś dumny.

Lee: Bardziej dumny, niż już jestem?

Mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie do Clem. Clementine także się uśmiechnęła, czując łzy napływające jej do oczu. Podniosła się, podbiegając do Lee, by móc się do niego wtulić. Mężczyzna przytulił ją, po czym słychać było dźwięk syreny kolejowej.

Gdy Lee ponownie spojrzał na Clementine, nie stała przed nim ośmiolatka w żółtej sukience, a 16-latka taka, jaką Clem była teraz.

Lee: Wow. Spójrz na siebie. Spójrz na siebie. Hm... zdaje mi się, że mówiłem ci, byś je przycinała.

Mężczyzna wskazał na włosy dziewczyny.

Clementine: Nawet nie wiesz jak trudno jest teraz znaleźć nożyczki.

Lee: Pora ruszać, Clementine. Masz ludzi, którzy cię potrzebują.

Mężczyzna uśmiechnął się, robiąc krok w tył. Dalej patrząc na Clem, Lee zaczął znikać jej z oczu wśród ciemności wagonu.

Clementine: Żegnaj, Lee.

Inna historia Clementine i Louisa: The Walking Dead FanfictionWhere stories live. Discover now