31

1.8K 62 45
                                    

~•°•~

W naszym życiu czasem pojawia się taki moment, gdy czujemy, że jesteśmy w stanie poświęcić się dla drugiej osoby. Bywamy w gotowości, by oddać swoje życie, za tego kogoś, kto jest dla nas całym światem, aby nie cierpiał, po prostu ŻYŁ.

Ale nie zawsze to co chcemy jest brane pod uwagę, w szczególności przez przeznaczenie. To ono wytycza nam drogę, którą mamy iść. Razem z losem tworzą taką cholernie ciężką parę, która uwielbia kopać dołki w tej naszej drodze.

Jakby tych dziur było mało w Śródziemiu..

A te dołki są po to, by złamać w nich nogę. Przewrócić się i poczuć smak oraz zapach ziemi, czyli porażki. To takie porównanie do życia, które niektórych lubi, nielicznych kocha, a jeszcze innych kocha, aż tak bardzo, że pozwala im wąchać kwiatki od spodu.

A czasami po prostu przeznaczenie i los stawiają nam te przeszkody, by nas umocnić, przygotować, sprawić byśmy stali się silni. A to jest nam bardzo potrzebne. Bo bez tego bylibyśmy tylko zwykłymi, bezbronnymi istotami, które giną przy pierwszej lepszej okazji.

To tak na przykładzie niemowląt. Każdy był takim małym, słodkim i rozwydrzonym bachorkiem. Życie nas nie oszczędzało. Ciągle upadaliśmy, przewracaliśmy się, ale za każdym razem się podnosiliśmy. Robiliśmy to ciągle, nie poddawaliśmy się i nie leżeliśmy w miejscu. Dzięki temu teraz chodzimy, biegamy, skaczemy i robimy wiele tym podobnych rzeczy. Do czegoś to zmierzało, do czegoś co było nam potrzebne, więc jeśli teraz też tak się dzieje, to my musimy to przetrwać za wszelką cenę.

- Więc obiecuję ci, że te kwiatki tam na ciebie czekają, a ich korzenie śmierdzą tak samo jak twoje stare cielsko! - odparłam z chytrym uśmieszkiem, patrząc jak Azog marszczy brwi z niezrozumienia. Dociskał swój miecz coraz mocniej do mojego, a ja czułam jak moje ciało ugina się pod wpływem jego siły. Przełknęłam ślinę, ale byłam gotowa poświęcić wiele, aby on zniknął w odchłani piekła.

- Podziwiam twój zapał, ale uwierz mi.. ty będziesz następna - wyszeptał mi do ucha, a jego głos zmroził mi krew w żyłach. W tym samym czasie wskazał głową na ledwo przytomnego mężczyznę, który leżał na lodzie z raną w ciele zadaną przez orka. Spojrzałam na krasnoluda z bólem w oczach. Obwiniałam się za jego cierpienie, na które nie mogłam patrzeć. Byłam zrozpaczona, gdy do głowy nadchodziły najgorsze scenariusze. Bo przecież mogłam mu pomóc..

Nie tak to miało wyglądać.

""" W moich oczach po raz kolejny widniał widok, który od razu, gdy go ujrzałam zaparł mi dech w piersiach. Dwóch walczących. Thorin i Azog. I tylko jedna wygrana. Obaj z mordem w oczach zadawali ciosy, chcąc pokonać wroga. Krzyki wrogości wydobywające się z ich gardeł świadczyły o ogromnej złości i nadzieji, że któryś z nich wygra, a drugi przegra. To była walka na śmierć i życie. Od nich zależała przyszłość rodu Durina, a także całego świata.

A ja stałam gdzieś całkowicie daleko. Przybyłam za późno. Gdy tylko znalazłam się na miejscu oni walczyli ze sobą w boju ostatecznym.

Czas biegł nieubłaganie szybko, przez co nie byłam w stanie pomóc. W ogóle nie wiedziałam co robić. Po policzkach spływały obfite łzy, a drżące nogi z trudem utrzymywały moje ciało. Chciałam, aby ten koszmar się skończył, lecz co najgorsze on dopiero się zaczął. Mogłam pobiec i mu pomóc, ale nie potrafiłam wykonać żadnego ruchu, jakby moje mięśnie zastygły w miejscu. Czułam, że konsekwencje będą zbyt wielkie. Ja po prostu wiedziałam, że to skończy się źle, a na nadzieję, brakowałoby już miejsca. Jedynie co robiłam to nerwowo obserwowałam walkę w oddali, wraz z cierpiącym sercem.

Czas nie okazał się być naszym sprzymierzeńcem.

Nawet nie wiem kiedy ostrze przebiło pierś Thorina, a on sam upadł, całkowicie się poddając.

Szyderczy śmiech Azoga rozniósł się echem po okolicy, a wtedy mój krzyk bezradności sprawił, że coś we mnie pękło. Ta bariera, której nie mogłam pokonać pękła, ujawniając mój wrogi, bezlitosny i rządny zemsty charakter.

Wtedy obudziła się we mnie wojowniczka, która siedziała gdzieś w środku i nie wychodziła nawet wtedy, gdy jej naprawdę potrzebowałam.

Wtedy nie liczyło się już nic prócz tego, by wróg poczuł ten sam ból co on, a nawet i sto razy większy. Z furią, która mi towarzyszyła ruszyłam na walkę z mordercą niewinnych dusz. Nie obawiałam się niczego, nawet tego, że to będzie moja ostatnia walka. Musiałam pomóc mu nie zginąć, choć po jego jękach wypełnionych bólem było to ciężkie do wykonania.

Za Króla Pod Górą!

Za Thorina! """

- Zdechniesz tak samo szybko jak on! - orzekł przez zaciśnięte zęby. Może i miał rację. Nie miałam szans, by go pokonać, ale istniał jeden sposób, by zakończyć tę rzeź. Oderwałam powoli wzrok od zwijającego się z bólu Thorina i przeniosłam go na Azoga.

- Jeżeli mam zginąć.. - zaczęłam patrząc na niego swoim intensywnym, hipnotyzującym spojrzeniem - To zginiemy razem - dodałam, co całkowicie zbiło go z tropu i wprawiło w niepewność.

Złapałam go za ramię pokryte mięśniami po czym skoczyłam w stronę urwiska, ciągnąc go za sobą w odchłań śmierci.

Byłam pewna tego co robię, bo robiłam to dla Thorina.

Kochałam go ponad życie, więc właśnie je oddałam — za niego. Ze spokojem zamierzałam ku końcowi, a jedyne co słyszałam to krzyk pełen cierpienia i bólu, który wydał z siebie Dębowa Tarcza wykrzykując moje imię.

END















,,To co wygląda na koniec, może być nowym początkiem''

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Where stories live. Discover now