26

1.2K 64 1
                                    

- Witaj Thorinie synu Thraina. Cieszymy się, że przeżyłeś...

- Czemu stajesz przed Królem pod Górą uzbrojony jak na wojnę? - Thorin zadał pytanie wbijając swoje przenikliwe spojrzenie w przeciwników, za których ich uważał.

- A dlaczego król zamknął się w tej twierdzy niczym złodziej w kryjówce? - odpowiedział pytaniem na pytanie mężczyzna siedzący na koniu. Wiedział na co się piszę, lecz widocznie musiał mieć plan. Na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że zadzieranie z królem spod
Góry jest niebezpieczne.

- Być może spodziewam się złodziei - odparł gardzącym tonem.

- Mój Panie, nie przybywamy, aby cię okraść. Szukamy sprawiedliwości. Porozmawiasz ze mną? - zaproponował. Czekałam na decyzję Dębowej Tarczy. Wciąż nie byłam zadowolona z jego zachowania, które z każdym płynącym czasem stawało się coraz gorsze.

Krasnolud zgodził się i zaprosił go na rozmowę. Niestety nie słyszałam o czym mówili, ale na pewno nic dobrego z tego nie mogło wyniknąć. Z wielkim niepokojem czekałam na koniec ich pogawędki i tego co zadecydują. Rozejm był przeze mnie bardzo wyczekiwany, ale jednocześnie niemożliwy patrząc na to kim teraz stał się krasnolud.

- Wynoś się! Zanim polecą strzały - wrzasnął rozzłoszczony, a ja podskoczyłam ze strachu słysząc jego ton. Szatyn z wielką szybkością minął mnie i stanął przed wejściem na korytarz. Westchnęłam z bezsilności. Czy on naprawdę nie miał litości dla biednych ludzi? Teraz to oni stracili dom, a my ich kosztem odzyskaliśmy własność krasnoludów. Nie wierzyłam w to co się aktualnie działo. Cała ta sytuacja była mi obca. Była jak koszmar, nawiedzający nieszczęśników co noc. Było zupełnie tak jak w snach Thorina. Nigdy nie przypuszczałam, że staną się rzeczywistością.

- Co ty robisz?! - krzyknął zdenerwowany Kili.

- Czemu wszczynasz wojny? - dodał Bilbo odczuwając taką samą złość.

- Nie jest to wasza sprawa - burknął nie zaprzątając sobie nimi głowy.

- Czy nie zauważyłeś tam armii elfów i setek rozzłoszczonych rybaków?!

- Mają liczebną przewagę! - dostrzegł młody krasnolud. Miał całkowitą rację, lecz niestety Thorin tego nie rozumiał.

- Już niedługo - Dębowa Tarcza zaśmiał się sam do siebie, lecz nie był to zwykły śmiech. Był on wypełniony wrogością oraz złośliwością.

- Co to znaczy? - spytałam zachrypniętym głosem po długiej ciszy z mojej strony.

- To znaczy, że krasnoludów nie wolno nie doceniać - brązowowłosy zrobił kilka kroków w moją stronę, a ja wciąż widziałam jego zmianę. Niestety nie było tam miejsca dla dawnego Thorina. Pojawiał się zupełnie nowy, pragnący władzy - Odzyskaliśmy Erebor. Teraz go obronimy - rzekł, pewny swoich czynów.

Wszyscy bezsilni rozeszliśmy się po zamku. Byłam załamana tym jak wszystko obraca się w złą stronę.

Nastała noc. Niektórzy skorzystali z chwili wytchnienia, która nie była zbyt często widziana i oparci o zimne mury budynku postanowili się zdrzemnąć. Ja natomiast weszłam do jednego z pomieszczeń, gdzie panował mrok. Na starych meblach zniszczonych przez starość znajdował się kurz, który osiadł pod upływem lat. Większość rzeczy nie nadawała się już do użytku.

Zrobiłam kilka kroków w przód przypatrując się zdobieniom na ścianach. Pięknie wyrzeźbione wzorki pokryła pajęczyna, lecz dodawała ona jeszcze większego uroku.

Wtem usłyszałam głośne oraz szybkie stukanie butów o podłogę. Odwróciłam się i ujrzałam przechodzącego przez korytarz Thorina. Podeszłam do wyjścia, by spojrzeć jak zapatrzony w drogę przed sobą ominął mnie i wciąż szedł w wyznaczone przez siebie miejsce.

- W co ty pogrywasz? - powiedziałam dosyć spokojnie, choć miałam ochotę wykrzyczeć to na całe gardło. Szatyn zatrzymał się, wyraźnie słysząc moje słowa.

- Nie wiem o co ci chodzi - odparł spoglądając na mnie przez ramię. Wypuściłam drżąco powietrze, po czym powoli skierowałam się w jego stronę.

- Thorin.. czy dobrze się czujesz? Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć - przełknęłam ślinę, patrząc w jego oczy, w których płonął ogień zawziętości. Nie chciałam go denerwować. Wciąż byłam niepewna jego czynów.

Niebieskooki niespodziewanie złapał mnie za rękę i ucałował ją. Na twarzy pojawił się uśmiech, lecz nie był taki jak zawsze. Był całkowicie inny, taki jak jego nowe, okrutne wnętrze.

- Czuję się znakomicie. Jak nigdy dotąd - oznajmił spokojnie - Popatrz - wskazał ręką na całą budowlę, w której się znajdowaliśmy - W końcu odzyskaliśmy dom. Udało mi się zdobyć to co było mi należne. Lecz do pełni szczęścia brakuje mi tylko Arcyklejnotu - wyjaśnił, co ewidentnie mnie zabolało. Ten cholerny kamień liczył się dla niego najbardziej. To coś było ważniejsze od kompani, od jego rodziny.

- Czy on jest naprawdę taki ważny? - westchnęłam z niezadowolenia.

- Oczywiście! On jest najważniejszą rzeczą na świecie. Bez niego nie zostanę królem - sprostował. Jego słowa uświadomiły mi w jakim niebezpieczeństwie jest niziołek. Nie chciałam sobie wyobrażać tego co by było, gdyby krasnolud dowiedział się prawdy. Jakie konsekwencje wytoczy i do czego może się posunąć? Odpowiedzi na te pytania niestety nie znałam i wolałam nie poznać.

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang