4

2.2K 116 5
                                    

Rivendell nazywane było również ostatnim przyjaznym domem na wschód od morza. Leżało w górskiej dolinie, chronione magią Elronda.

Do osady można było dostać się przez wąski most, pod którym płynęła spokojnie rzeczka. Zabudowę Rivendell stanowiło kilkanaście budynków wybudowanych w typowo elfickim stylu, zdobionych licznymi kolumnami i posągami.

- Od początku miałeś taki zamiar? - spytał wściekle Thorin, ledwo powstrzymując się od uduszenia maga - Szukać schronienia u naszego wroga? 

- Nie masz tu wrogów - odrzekł spokojnie czarodziej, dokładnie dobierając słowa, aby nie rozzłościć go jeszcze bardziej - Znajdziesz tu jedynie złą wolę, którą sam przenosisz.

- Myślisz, że Elfy pobłogosławią naszej wyprawie?! - spytał z ironią w głosie - Zechcą nas powstrzymać!

- Oczywiście, ale mam pytanie i potrzebuję odpowiedzi. Jeśli ma nam się udać musimy działać taktownie i z szacunkiem. Z niemałym wdziękiem. Dlatego mówienie zostaw mi - dodał widząc, że Dębowa Tarcza powoli rozmyśla nad jego słowami i choć jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji, Gandalf wiedział, że krasnolud przystanie na jego propozycję. 

W końcu ruszyliśmy do osady. Powoli i ostrożnie schodziliśmy ze śliskich kamieni, uważając, aby nie skręcić przy tym kostki. Atmosfera wciąż była napięta, a inne krasnoludy mamrotali coś niezrozumiałego i zapewne niesympatycznego na temat miejsca do którego szliśmy.

To było zrozumiałe. Od wiek wieków wiadomo było, że krasnoludy i elfy najzwyczajniej w świecie za sobą nie przepadały, a oni jeszcze bardziej utwierdzili mnie w tym przekonaniu.

Po paru minutach znaleźliśmy się na ogromnym placu, gdzie wokoło znajdowały się potężne drzewa, dokładnie przystrzyżone krzaczki i piękne, kolorowe kwiaty z których wydobywał się przecudowny, słodki zapach roznoszący się po całym tym miejscu.

- Lindirze! - głos Gandalfa wybudził mnie z transu, sprawiając, że momentalnie obróciłam się w stronę idącego w naszym kierunku elfa, który przywitał się z czarodziejem jak z dobrym przyjacielem.

- Bądźcie czujni - usłyszałam szept ze strony Thorina, który zwracał się do swoich towarzyszy. Pokręciłam głową z niedowierzania. Ileż ten krasnolud miał w sobie gniewu, by chociaż na chwilę nie schować swojej dumy i zachowywać się tak jak ja mężczyznę przystało.

Westchnelam, starając się zapomnieć o bólu, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Zapach spływającej krwi przyprawiał mnie o mdłości, przez co nie potrafiłam skupić się na rozmowie, która trwała pomiędzy obiema grupami.

- Doszły nas słuchy,  że jesteś w Dolinie - powiedział elf, spoglądając na każdego z osobna.

- Muszę porozmawiać z Lordem Elrondem - wyjaśnił błagalnym tonem głosu, co musiało oznaczać, że sprawa jest bardzo ważna.

- Mojego pana tu nie ma...

- A gdzie jest? - spytał i nagle w dolinie rozbrzmiał dźwięczny odgłos trąb. Wszyscy zwrócili się w stronę bramy wprowadzającej do doliny, przez którą na majestatycznych koniach wjechała elfia straż.

- Zawrzeć szyki! - rozkazał Thorin, a krasnoludy zamienili jego rozkaz w czyny.  Elfy otoczyli nas, dokładnie obserwując poczynania krasnoludów, których w razie ewentualności zaatakowaliby bez wahania.

- Gandalfie - powiedział jeden z nich, a ja bez żadnych trudów rozpoznałam w nim elfa, który rządził tym królestwem.

- Elrondzie... Przyjacielu gdzie byłeś? - spytał promiennie mag.

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Where stories live. Discover now