15

1.6K 87 161
                                    

Prowadzeni do leśnego królestwa, przez grupkę patrolujących okolice elfów, staraliśmy się uwolnić spod ich kontroli. Zaraz po walce jaką stoczyliśmy z krwiożerczymi pająkami zjawiła się elficka straż. Pozbawili nas ze wszystkich broni jakie posiadaliśmy, skuli dla pewności, że im nie uciekniemy oraz kierowali w głąb Mrocznej Puszczy. Mogliśmy przewidzieć, że podobny obrót akcji kiedyś nadejdzie. Bo przecież nigdy naszą wyprawa nie może być spokojna i bezpieczna. Jak to kiedyś doskonale ujął Gandalf: Zawsze wpadamy z deszczu pod rynnę. Miał całkowitą rację. Najpierw bestie, teraz malowane laleczki. Wszystko komplikowało się, a los utrudniał naszą podróż do Ereboru, tak jakby nie chciał, abyśmy tam szli. W końcu w tamtym oto miejscu nasz żywot może się zakończyć, a jedyne co po nas zostanie to proch po piekielnym ogniu Smauga. Ciarki przeszły po moim ciele na myśl o tym jak straszliwy może okazać się smok. Legendy oraz opowieści mówiły jak bezlitosna i okrutna jest ta bestia. Ludzie powiadali, że nie oszczędzi nikogo na swej drodze. Twierdzili, że śpi od lat pokryty całym bogactwem królestwa. Każdy powtarzał, że to głupota budzić smoka i narażać świat na jego gniew. Lecz za głupotę Thorin uważał co innego, a chodziło mu przede wszystkim o odebranie to co do niego należne. To co należało mu się od urodzenia. To co mogłoby uczynić go prawdziwym królem. ArcyKlejnot. Balin wspominał o klejnocie króla pod Górą. Opowiadał jak to ważną jest on rzeczą dla Dębowej Tarczy, a także wiele znaczącą. Sumując wnioski na myśl nasuwało się tylko jedno pytanie. Ile i co był w stanie za niego poświęcić?

Dotarliśmy do królestwa. Wielka forteca znajdująca się w samym środku lasu. Potężna magia roznosiła się w powietrzu, a atmosfera nie zdawała się być dla nas rzeczą pokrzepiającą. Z niemałą niepewnością rozglądałam się po twarzach towarzyszy szukając w nich odrobiny wsparcia. Każdy czuł to samo co ja. Jednak przez głowę przemknęła mi jedna myśl. Bardzo ważna. Pytanie, które mogło stać się tradycją wypowiadaną przez nas wszystkich. Gdzie jest Bilbo?

Karciłam się w myślach za to, że nie  mogłam nigdzie go spostrzec. Martwiłam się o niego. Cóż, prawda była taka, że Baggins raczej nie poradziłby sobie sam w walce o życie, a przecież on został gdzieś w Mrocznej Puszczy! Miejscu, w którym ciężko o przetrwanie. W tym oto lesie my sami, ledwo uszliśmy z życiem. Czy taki bezbronny hobbit dałby sobie radę?

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•

Siedziałam w zimnej, wilgotnej celi, gdzie jedynym dźwiękiem był lament krasnoludów. Wtrącili nas do lochów tuż po tym jak przekroczyliśmy próg królestwa. Przecież nie tak się wita gości, czyż nie? Thranduil, elf który był tutaj królem, nie był zbytnio zadowolony z naszej podróży. Chodziło mu jedynie o interesy korzystne dla niego samego. Z tej racji na pogawędkę zaprosił dowódcę kompani. Miałam ogromną nadzieję, że ich rozmowa potoczy się dosyć spokojnie, choć co prawda szanse były marne Wiedziałam tylko jedno. Oba królestwa znienawidzili się po napaści smoka na Górę. Swego czasu, zanim dowiedzieliśmy się, że Azog żyje, Thorin opowiadał mi o dziejach Ereboru. Wspominał, że gdy potrzebowali pomocy, nie dostali jej od króla Elfów i od tamtego czasu ich relacje stały się straszne, wręcz niebezpieczne, ponieważ każdy był gotów posunąć się do okropnych czynów. Lecz każdy wiedział doskonale, że Thranduil i Thorin potrafili długo trzymać urazę wewnątrz siebie i nigdy nie zapomnieć o wrogu. Co najgorsze przewodziła nimi zemsta. Każdy z nich pamiętał swoją porażkę, która rodziła w nich wielką satysfakcję podczas zadawania ciosów.

Zapomnieli co w tych mrocznych czasach było ważniejsze. Honor czy współpraca?

Siedziałam na ziemi, opierając się plecami o kamienną ścianę. Chłód szybko przeszedł na moje ciało, zabierając potrzebną do dalszej drogi energię. Przymknęłam zmęczone oczy, by choć na chwilę zaznać spokoju. Niestety zaraz po paru minutach drzwi celi otworzyły się, a dwójka strażników wepchnęła do środka wściekłego Thorina. On obdarował ich morderczym spojrzeniem, na co strażnicy nawet nie zwrócili uwagi. Gdy tylko znów zamknęli drzwi na klucz odeszli do swoich obowiązków. Mężczyzna uderzył pięścią w kraty, a ich dźwięczny odgłos rozniósł się po całych lochach. Dopiero gdy odwrócił się spostrzegł mnie. Przypatrywałam się jego zachowaniu, które było jak pole bitwy. Westchnął głęboko i oparł się o ścianę, spuszczając wzrok na podłogę. Wiedziałam jak ciężko było nam przebywać w swoim towarzystwie.

Od dłuższego czasu panowała między nami cisza. Przez ten długi moment wiele myślałam i stwierdziłam, że to dobra pora, aby wytłumaczyć sobie parę spraw, ponieważ nigdy nie wiadomo czy taki moment jeszcze nadejdzie. W głowie miałam przygotowane podpunkty ze sprawami, które chcę, by w końcu się wyjaśniły. Choć byłam przygotowana na tę rozmowę od bardzo dawna to wciąż ją odwlekałam. Bałam się, a z płuc nie mogłam wydusić ani słowa. To okazało się o wiele trudniejsze niż mogłam sobie przypuszczać, bo przecież to był on! Osoba, na której wciąż cholernie mi zależało, pomimo tego, że to mogło być tylko nieodwzajemnione uczucie. Cała ta sytuacja zraniła mnie, ale nadal czułam coś więcej, bo wciąż pamiętałam tę noc. Czułam smak jego ust, zapach jego włosów, bliskość jaką dawał. Naprawdę w tamtej chwili wyglądało to tak jakby mu na mnie zależało. Szafirowe tęczówki patrzyły na mnie w sposób inny niż zawsze. Iskierki radości i szczęścia przedostawały się czasami do jego oczu, a twarz przyozdabiał szczery, ciepły uśmiech przepełniony czułością. To nie był wciąż ten sam krasnolud. Ten Thorin, który za każdym razem przebywał w moim towarzystwie był inny, mniej oschły. Ten Thorin pozbywał się swojego chłodnego i szorstkiego charakteru. Ten Thorin bardzo potrzebował miłości, choć najwidoczniej sam o tym nie wiedział.

Nie zwlekając dłużej postanowiłam, że klamka zapadnie w tej chwili.

- Thorin - wyjąkałam, ale szybko się okazało , że bardzo tego pożałowałam. Słowa ugrzęzły mi w gardle, gdy jego spojrzenie zatrzymało się na mnie.

- Nie powinno do tego dojść - oznajmił, a w jego głosie na pewno NIE można było wyczuć pewności. To było coś w rodzaju  poczucia winy wymieszane ze smutkiem.

- Thorin.. - powtarzałam jego imię jak dobrze znaną mi regułkę.

- To co się wydarzyło było błędem - za wszelką cenę robił wszystko, aby uniknąć mojego wzroku. Poczułam ukłucie w sercu, pomimo tego, że od samego początku byłam gotowa na tego typu słowa - To przede wszystkim mój błąd - wyszeptał - Nie powinienem dawać ci nadziei na coś co... - nie dokończył, a z jego ust wydostało się coś w rodzaju westchnienia - Zdaję sobie sprawę, że zadałem ci cierpienie. Możesz mnie o to obwiniać. Skrzywdziłem cię i bardzo tego żałuję - słuchałam z uwagą jego słów, zdumiona jego wyznaniem, które doprowadzało mnie do łez - Wybacz mi - powiedział wbijając swój wzrok w mój. To spojrzenie było jak hipnoza. Sprawiło, że byłam zagubiona. Zagubiłam się we własnych myślach. Widziałam, że meczyło go poczucie winy, choć wcześniej tego nie dostrzegałam. Teraz wiedziałam, że unikał mnie, bo nie wiedział jak zareaguje. Choć w głowie miałam odpowiedź na każdą ewentualność, to to co wydostało się z jego ust nie było ewentualnością znajdującą się w mojej głowie. Pogubiłam się we wszystkich słowach wypowiedzianych przez krasnoluda. Milczałam. To jedyne na co było mnie stać.

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Where stories live. Discover now