10

2.2K 113 34
                                    

- Dzień Dobry Elin - do moich uszu dobiegł ciepły głos Bilba, kiedy to podnosiłam się z zimnej oraz deczko wilgotnej ziemi.

Gwałtownie przymrużyłam oczy, gdy dotarł do nich blask porannego słońca, które dopiero co pojawiło się na niebie. Mruknęłam z niezadowolenia, opierając się o drzewo i przekręcając na bok, z zamiarem dalszego snu.

- Elin  nie  rób tego! - pogroził, na co ja nawet nie zwróciłam uwagi - Wstawaj, bo śniadanie zaraz zniknie ci sprzed nosa - mówiąc to miał na myśli wiecznie głodnego Bombura i często tajemniczo znikające posiłki.

- Mam to gdzieś - odpowiedziałam szpetem dobrze słyszalnym przez niziołka - Daj mi spokój.

- Oj nie, nie, nie! To mi powierzono zadanie obudzenia ciebie, więc wykonam rozkaz! Zresztą jak zawsze! - oznajmił, a ja podniosłam jedną powiekę w górę, marszcząc przy tym brew. Niestety Baggins był zawzięty, czasami aż za bardzo.

- Życzę powodzenia - burknęłam, uśmiechając się zadziornie, po czym powracając do dalszego drzemania.

- Gdzie jest ta miska z wodą? - spytał sam siebie, na co ja wzdrygnęłam się na dosyć dobrze zapamiętane wspomnienie ostatniej pobudki.

- Już wstaję - odpowiedziałam pośpiesznie, ziewając przy tym przeciągle - Już, już.. - szepnęłam zaspana. Hobbit uśmiechnął się triumfalnie, podpierając rękami biodra. Niestety, albo i stety Bilbo miał skuteczne sposoby na budzenie ludzi, a ja byłam takim oto przykładem.

Ostatnim razem wylał na mnie całą miskę z wodą, przez co ze skwaszoną miną oraz trochę mokrym ubraniem musiałam odbywać podróż do góry. Nie chciałam powtórki z rozrywki.

- Są blisko? - spytałam Bilba, który wrócił ze zwiadów, podchodząc do nas, gdzie ukrywaliśmy się za skałami.

- Tak, ale nie aż tak blisko - odpowiedział, lekko dysząc. 

- Wywęszyli nas Wargowie? 

- Nie, jest inny problem - odrzekł, chcąc kontynuować, ale niestety nie było mu dane.

- Widzieli cię? - Gandlaf zadał pytanie.

- Nie!

- A nie mówiłem, cichy jak myszka - starzec dodał z dumą - Doskonały materiał na włamywacza.

-  Posłuchajcie  mnie!  - Baggins wrzasnął     szeptem -  Ściga nas coś jeszcze -  nareszcie wyrzucił to z siebie, a my spojrzeliśmy po sobie z lekkim niepokojem.

- Jaką postać ma to coś? Niedźwiedzia? - dopytywał czarodziej. Zdawał się być tym bardzo zainteresowany.

- Tak, ale to coś dużo większego - wyjaśnił. 

- Wiedziałeś o tej besti? - Kili zwrócił się do Gandalfa.

- Wracamy! - nakazał.

- Żeby Orkowie nas dopadli?!

- Niedaleko jest dom, w którym być może znajdziemy schronienie. - oznajmił starzec.

- Czyj dom? - spytał Thorin z nutką niepokoju, której nie dało się nie dostrzec - Przyjaciela czy wroga?

- Ten ktoś, albo nam pomoże, albo zabije - wytłumaczył z powagą na twarzy.

- Mamy inny wybór? - spytałam patrząc na niego z nadzieją.

- Żadnego...

***

Ruszyliśmy. Biegliśmy przez łąkę, gdzie po chwili dotarliśmy do lasu. Nasz chwilowy spokój przerwał głośny, przyprawiający o gęsią skórkę, ryk zwierzęcia.

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Where stories live. Discover now