historia lubi się powtarzać (31)

212 24 15
                                    

W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i wbiłam mocno paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Odpowiedź była oczywista, ale co mogłam innego zrobić. Wybrałam takie życie, a tu nadarzyła się okazja by zrezygnować z niego. Tyle, że była już nieaktualna. Ta kobieta na pewno by rozpoznała kim jestem i prędko zadzwoniła by po służby. Dlatego codziennie przez głowę przelatywały mi myśli, że to co robię jest złe. Chciałam się ich pozbyć, tyle że jedynym wyjściem byłoby zrezygnowanie z zabijania. Lecz ja nie potrafiłam od tak przestać. Za każdym razem gdy pozbawiałam życia czułam jak mój mózg domaga się więcej i więcej. Czułam obrzydzenie do samej siebie, a tak naprawdę cząstka mnie miała satysfakcję z tego. Był nią mój brat, który siedział w mojej głowie. Dopiero pojmowałam to, że nie byłam sobą. Prawdziwa Róża miała wiele oblicz. Była wrażliwa, ale czasem dominowała u niej obojętność. Gdy patrzyła na wszystkie ledwo żywe ciała to miała ochotę się rozpłakać mimo panującej w jej ciele adrenaliny. A ta adrenalina była Bena, bo to on czerpał radość z jej morderstw. 

Przetworzyłam ponownie jego słowa i zatrzymałam się na wzmiance o uczuciach. Spojrzałam na niego z całkowitą pustką w oczach i lustrowałam go uważnie. 

– ,,Darzy się tą osobę znacznie większym uczuciem niż przyjaciela" – powtórzyłam raczej do siebie.

Podniósł głowę, a jego kącik ust zadrżał. Szybko jednak powtórzył mój ruch, więc jego twarz nie wyrażała już żadnych emocji. Jego poliki nie przybrały odcieniu uroczej czerwieni, a w oczach nie pojawiły się iskierki. Zasmuciło mnie to niezmiernie. Myślałam, że nasze uczucia do siebie wygasły. W jednej chwili ktoś zdmuchnął płomień tak szybko, jak się pojawił. To nie tak, że wcześniej odwzajemniałam to. Benjamin był po prostu dla mnie najbliższą osobą nie licząc Bena. Nie miałam pojęcia, że on to zinterpretuje w inny sposób. Prócz rodzicielki nie doznałam miłości, dlatego to pojęcie było dla mnie obce. Wiadomą rzeczą jest to, że niby matkę się kocha. Ale jak tu kochać kogoś kto miał gdzieś swoje dziecko i wolał spędzać czas z kochankiem? 

– Powinien być czas przeszły – prychnęłam zdmuchując tym samym kosmyk włosów.

– Wcale, że nie – odparł spokojnie, a ja poczułam przeszywające mnie dreszcze.

– Jak możesz kochać kogoś takiego jak ja? – zacisnęłam usta w wąską linię. – Nie rozumiesz tego, że ja zabrałam ci ojca? Każdy normalny chciałby, aby stało mi się to samo. 

– W takim razie nie jestem normalny – zaśmiał się gorzko. – Gdyby nie to, to bym nie poznał tak cudownej os-

– Nie masz gorączki, że tak na mnie mówisz?

Zignorowałam dotychczas drętwą atmosferę i podeszłam do niego, aby odgarnąć jego grzywkę i dotknąć jego czoła. 

– Osoby jaką jesteś ty – dokończył patrząc na moją dłoń na jego czole. – Widzę przecież, że żałujesz tego wszystkiego. Zagłębiasz się w swoich myślach, bo wiesz, że okłamujesz samą siebie, że wszystko jest w porządku. Zgrywasz też twardą przez swoje kolce, ale prawda jest taka, że czasem widać prawdziwą wersję ciebie- tą delikatną jak płatki róży. Wystarczy połączyć te dwie twarze, a życie stanie się lepsze. 

– Zabawny jesteś – przekrzywiłam głowę. – Nawet mnie nie znasz, a mówisz takie bzdury. 

Wstał i wziął moje dłonie, które od razu wyrwałam. Westchnął i złapał je znów, ale na tyle mocno, że zrezygnowałam z ich wyrywania.

– W takim razie ta zła wersja ciebie jest prawdziwa? – odparł szeptem, a ja poczułam strach przed jego jakimkolwiek ruchem.

Ta dobra.

mój prześladowca | ben drownedWhere stories live. Discover now