bezuczuciowe zombie (25)

198 26 4
                                    

 Szybciej  poganiał policjant.

Pakowałam do dostanego plecaka zakupione rzeczy z galerii. Szpital psychiatryczny nie był już moim domem. Odbierali mi go teraz jak wcześniejszy. Chcieli mnie zabrać nie do poprawczaka, a więzienia dla dorosłych. Ustanowiono, że to podobno ja zamordowałam te wszystkie osoby w galerii. Co z tego, że ja w tym czasie chowałam się z już dawnym przyjacielem. Do nich nic nie dociera. Mają swoją wersję, której się trzymają. Przecież jeśli na koncie mam już dwie osoby, to przecież czemu nie powiększyć tej liczby? Chciałam. Ale na pewno nie zrobiłabym tego niewinnym osobom, które prawdopodobnie nic złego nie zrobiłby. Miałam jeszcze rozum.

Jednakże za mną nikt się nie stawiał. Gliniarze nie chcieli nawet przesłuchiwać osób z galerii. Chcieli mieć to wszystko za sobą, by nie mieć roboty. Pytali tylko Benjamina, który i tak nie odpowiadał na ich pytania. Uznali więc to za potwierdzenie tego, że jestem mordercą.

A on nie zaprzeczył.

Rozejrzałam się po swoim pokoju. Dopiero teraz złamałam obietnicę. On ponownie straci kolejną osobę. Ale czy przypadkiem tego nie chce? Dowiedział się po części okrutnej prawdy, z którą się nie pogodzi. Nikt by jej nie zaakceptował. Ktoś musiałby być taki sam jak ja by to wszystko zrozumieć. Nawet jeśli młodszy przypominał mego brata to i tak nim nie był. Lecz ja już się o tym dowiedziałam. To były dwa przeciwieństwa, które nie potrafiłyby się polubić. A śmieszne, bo to ja przypominałam Bena. Czyli tak naprawdę nie powinien mnie lubić- już nawet tak jest. Więc wystarczy tylko założyć cholerną maskę by ukryć swoje czyny i znów być lubiana. Tylko, że dzisiaj ona jakoś spadła. A ja chyba nie mam zamiaru jej podnosić.

 Jednak jeszcze psychiatra chce z tobą rozmawiać  oświadczył poddenerwowany.

Wyminęłam go nawet na niego nie patrząc i szłam pod gabinet. Zastanawiało mnie to co może mnie czekać. Pewnie będę wypytywana. Ale czy to nie zadanie policjanta?

Weszłam nie pukając i usiadłam na przeciwko niej.

 Chciała mnie pani widzieć  powiedziałam oschle. Moja obojętność powracała.

 Ah tak  zamknęła swój zeszyt.  Dlaczego to zrobiłaś?

 Co?  prychnęłam mimo, że wiedziałam o co jej chodzi.

 Znowu za-zamordowałaś  drugie słowo trudno przechodziło jej przez gardło.

Zaśmiałam się mocno i oparłam się wygodnie na fotelu.

 Usiłowałam  otarłam łzy od śmiechu.  Niech pani dalej wierzy tym psom.

Patrzyła na mnie zdziwiona i już rozchylała wargi.

 Tak zażyłam leki, ale gówno dają  powiedziałam zgodnie z prawdą.

 Nikogo nie zabiłam, ok? Co, od razu wina na mnie?  podniosłam ton.  Czy pani osądza mnie o to, że zabiłabym pielęgniarkę, która miała chociaż na mnie czas- nie jak pani!?

W głowie pojawił mi się obraz jej ciała. Poczułam jak za moment się rozpłaczę.

 Chowałam się w przymierzalni, a dopiero potem wyszłam!  wykrzyczałam nie dając jej dojść do słowa.

 To kim był ten chłopak, z którym podobno się biłaś?  wtrąciła się spokojna.

 To ten ,,mój wymysł"  fuknęłam, a ta nie wiedziała co odpowiedzieć.

mój prześladowca | ben drownedWhere stories live. Discover now