24-Porwanie

250 23 13
                                    

Kiedy Clara uciekała przed tropiącą ją zgrają policjantów w mieście wybuchły mosty. Gotham zostało odłączone od reszty kraju. Dziewczyna pamięta że szła wtedy do miejsca gdzie lubiła czasami przebywać, ale nigdy nie zdążyła tam dojść gdyż w mieście rozpętało się piekło. Pamięta też że kiedy zobaczyła wybuchające mosty, pierwsze o czym pomyślała to to że już nie wydostanie się z tego przeklętego miejsca. Przynajmniej w najbliższym czasie. Potem już nic nie pamiętała, gdyż dostała w głowę czymś ciężkim spadającym z wysokiego budynku. Był to prawdopodobnie gruz gdyż jakiś helikopter uderzył w budynek lekko go krusząc. 

Dziewczyna obudziła się dopiero w jakimś ciemnym pomieszczeniu, przywiązana sznurem do kaloryfera. Usta miała ciasno zakneblowane jakimś kawałkiem materiału. Po przebudzeniu się, poczuła straszny ból głowy, i pierwsze co chciała to rozmasować sobie skronie, a wtedy zrozumiała gdzie się znajduje i że jest związana. Po chwili zrozumiała też że nie ma przy sobie żadnej broni, i wszystko co miała zostało zabrane. 

Nie krzyczała, ale za to zaczęła szybko się oglądać dookoła analizując sytuację w której się znalazła. Nie mogła w to uwierzyć, po prostu nie mogła. Dopiero co uciekła, a teraz to. 

Zaczęła więc wyrywać się mając nadzieję że sznur był przywiązany lekko, ale nic z tego. Dopiero po chwili zobaczyła również że jej plecak leży niedaleko niej, zasunięty i praktycznie nieruszany. Dziewczyna zadowolona lekko wysunęła nogę jak najbardziej mogła lecz i tak nie mogła go dosięgnąć. Potem położyła się na ziemi aby móc jeszcze dalej wysunąć nogi, ale to również nic nie dało. Plecak był za daleko. Jedyne co pozostało jej to czekać. 

Dopiero po dobrych dwóch godzinach, usłyszała że ktoś idzie w jej stronę. Słyszała jakby ktoś schodził po schodach, więc starała się zobaczyć z której mniej więcej strony dana postać się zjawi, bo gdyby udało jej się uwolnić, to wiedziałaby w którą stronę może uciekać. 

Przyglądała się dokładnie miejscu z którego wyjdzie prawdopodobnie jej oprawca. Czekała cierpliwie mimo bólu ciasno związanych rąk, i zakneblowanych ust. Kiedy zobaczyła postać w ciemnym kącie pomieszczenia, wiedziała że jest to mężczyzna, ale nie mogła zobaczyć jaki dokładnie gdyż jego twarz wciąż nie była widoczna z powodu ciemności. Jednak widząc jego charakterystyczne ubranie, i buty... zaczęła sobie zdawać sprawę z tego kto mógł to być. 

Kiedy oprawca włączył światło, i dziewczyna zobaczyła jego twarz, jedyne co zdołała zrobić widząc go to wywróciła oczami. 

Chciała coś powiedzieć wściekła ale przez materiał w ustach, nie mogła się wysłowić. 

-Nie wyjechałaś z Gotham.- zaczął Victor Zsasz podchodząc do dziewczyny. Kiedy był dość blisko, kucnął przy niej zniżając się do jej poziomu. 

Ana za to kopnęła go w nogę dając znać aby w końcu ją wypuścił. Chłopak zdjął posłusznie jej materiał z ust aby w końcu mogła spokojnie odetchnąć, i zaczął mówić. 

-Idioto tobie coś na mózg padło? -zaczęła zdenerwowana.- Przywiązywać mnie i jeszcze na dodatek kneblować tak żebym nie mogła wydać z siebie głosu? 

-Po pierwsze nie ma za co że uratowałem ci życie, po drugie przywiązałem cię bo znając twoje sposoby, od razu uciekłabyś daleko gdzie pieprz rośnie. -odparł przyglądając się dziewczynie dociekliwie. 

-A po co uciszanie mnie brudną szmatą? -wręcz syknęła przypominając sobie że przez tak długi czas miała w buzi starszą, starą koszulkę. Zobaczyła że to koszulka kiedy Victor wyjął ją z jej ust. 

-Na górze mieszka miła staruszka, nie chciałem żebyś wydzierała się kiedy będziemy pić herbatkę. -odparł z uśmiechem. 

-Serio Zsasz? -zapytała podnosząc jedną brew do góry. -No dobra wypuść mnie w końcu! -krzyknęła. 

Kiedy chłopak ją odwiązał, i pomógł jej wstać z ziemi, ta otrzepała się szybko z kurzu, i spojrzała na chłopaka. Ten uśmiechnął się do niej i przybliżył lekko. Ana nie wierząc że w takim momencie Zsasz chce się całować, ścisnęła swoją dłoń w pięść i biorąc zamach uderzyła mocno Victora w twarz. Ten zatoczył się lekko do tyłu, a Ana uśmiechnęła się zadowolona. 

-Takiego przywitania się nie spodziewałem. -odparł prostując się z powrotem.  Nic poważnego mu się nie stało. 

-A co ty sobie myślałeś przywiązując mnie do tego kaloryfera? -zapytała szybko po czym podbiegła do swojego plecaka biorąc go z powrotem do ręki. Po tym ruszyła w stronę skąd Zsasz przyszedł. 

-Ej, ej, ej.-zatrzymał ją łapiąc ją za rękę.-Lepiej na razie nie wychodź. 

-Ta, niby dlaczego? 

-Mosty wybuchły, jesteśmy odseparowani od wszystkiego, każdy robi co chce. -odparł spokojnie. 

-Tym bardziej wychodzę. Będzie zabawa. -odparła z uśmiechem wyrywając się chłopakowi. 

-Ana! -krzyknął za nią. 

-Co? -zapytała zatrzymując się na chwilę. 

-Dobrze Cię mieć z powrotem. -uśmiechnął się po czym wyjął z kabur dwa pistolety. -I ładnie ci w białym. -dodał patrząc na jej nową fryzurę.  Krótkie nad obojczyk proste białe włosy, i grzywka prawie wchodząca do oczu. Wcześniej miała o wiele dłuższe granatowe włosy bardzo często kręcone w hollywoodzkie fale, bez grzywki. Duża zmiana. 

-Brałam pod uwagę twoje upodobania.- odparła przypominając sobie jak Victor powiedział jej podczas pożegnania jaki jest jego ulubiony kolor. Po chwili chłopak ruszył za wychodzącą już dziewczyną.  



CollideWhere stories live. Discover now