3-Anne Sheridan

503 26 11
                                    

Kiedy wrócili do apartamentu Oswalda musieli zakończyć rozmowę gdyż Victor miał parę rzeczy do załatwienia. Jedną z nich była rozmowa z szefem, czyli samym Cobblepot'em. Ana postanowiła mu potowarzyszyć i posłuchać trochę na temat spraw nowego króla podziemia Gotham. Kiedy wyjeżdżała Królem podziemia był ktoś inny, więc nie wiedziała czym zajmuje się taki 'Król". Wciąż niezbyt wie, i ciekawie byłoby się czegoś dowiedzieć. 

-Kolejna udana noc, Victorze. -zaczął Oswald wchodząc do swojego klubu. Za nim szedł Victor, a Ana trzymała dość spory dystans za nimi.

Kiedy Ana dowiedziała się że jej brat posiada klub na własność, pierwsze co wpadło jej do głowy to to że kluby muszą być dość modne wśród takich "Królów" Gotham. W końcu większość je posiadało.

Ana usiadła sobie na krześle przy barze, i spojrzała na największą atrakcję w tym miejscu. Na zamarzniętego mężczyznę stojącego na samym środku pomieszczenia. Był on cały obkuty w lodzie i dziewczyna dziwiła się chwilę jak lód może się nie topić. Jednak sama sobie odpowiedziała na to pytanie mówią: Przecież to Gotham, tu wszystko jest możliwe.

-No, może poza parą złodziei którzy chcieli ukraść dostawę. -odparł Zszas.

-Co?! -Cobblepot krzyknął wściekły. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

-Spokojnie szefie, moi ludzie ich powstrzymali zanim cokolwiek zabrali.

Oswald z ulgą odetchnął i uśmiechnął się.

-Widzisz z czym mam do czynienia? -zwrócił się do siostry która siedziała parę metrów dalej na krzesłach pod barem. -To dostawa przedmiotów z czarnego rynku, które wystawiam dziś na licytację.

-Licytacja? Uuu, mogę też się zjawić? Chętnie założę swoją nową sukienkę. -przerwała Oswaldowi Ana po czym wstała z krzesła i podeszła do chłopaków.

-Oczywiście że możesz. Nawet powiedziałbym że musisz. -odparł na co Ana uśmiechnęła się lekko. -Zamierzam sporo zarobić. Bez tych rzeczy, mi się nie uda. Gdzie one są? -spytał tym razem Zszas'a.

-W magazynie.- odparł.

-Zabierz mnie tam. Chcę się upewnić że wszystkie wciąż tam są. Potem przywieziemy je tutaj.

Oswald natychmiastowo wyszedł z klubu kuśtykając. Victor uśmiechnął się po czym przepuścił Anę w przejściu aby wyszła pierwsza. Dziewczyna podziękowała cicho i wyszła za bratem. Victor wychodząc na końcu, zgasił światło w całym klubie i zamknął za sobą drzwi. 

-Co się stało dziś z Oswaldem? -zapytała Ana podchodząc do Victora. Już za moment miała się zacząć licytacja, więc dziewczyna była już ubrana w sukienkę koloru ciemnego granatu która sięgała jej do samym stóp. Miała też na swojej twarzy trochę makijażu. Jej granatowe włosy też miała ułożone w stylu hollywodzkich fal. Sukienka idealnie wkomponywała się w kolor jej włosów.

Goście zaczęli się już zgromadzać w dużej sali którą Oswald przeznaczył właśnie na licytację, a z racji tego że Victor stał przed wejściem do tego właśnie pomieszczenia wszyscy goście mijali teraz Anę i Zszas'a stojących obok. 

Zanim Victor odpowiedział minęła chwila czasu. Przypatrywał się Anie z takim osłupieniem że o mało co dziewczyna musiałaby powtarzać pytanie. 

-Jego crush uciekł z lodu. -odparł po chwili. 

-Jak to crush? Jak to z lodu? -Ana nie rozumiała jego odpowiedzi. 

-Ten gość co stał w lodzie w klubie. -zaczął.-Nazywał się Ed Nygma, i Pingwin się w nim prawdopodobnie podkochiwał. Jednak byli tak bardzo skłóceni że szef zamroził go i wystawił jak w jakimś muzeum. 

-Ok dość zagmatwane ale rozumiem. -odparła i stanęła obok Victora. -Więc dlatego cię nie było przez pół dnia z Oswaldem. 

-A szukałaś mnie? -zapytał spoglądając na jej twarz. 

-Chciałbyś. -zaśmiała się. -Po prostu widziałam że cię nie ma. 

-Szkoda. Poza tym pięknie wyglądasz. -dodał Victor ciągle przyglądając się dziewczynie stojącej koło niego. 

-Miło mi to słyszeć. -odparła z lekkim uśmiechem na ustach. 

Dopiero kiedy Oswald zatrzymał się koło nich to cisza między nimi się skończyła. Nie była to cisza niezręczna, to było coś w rodzaju miłego spędzania czasu ze sobą. Kiedy jednak pojawił się Oswald zabrał ze sobą Anę i weszli razem na salę pełną teraz już ludzi poubieranych w drogie markowe suknie i garnitury. 

-Mam się przedstawiać jako twoja siostra czy raczej chcesz pozostać anonimowy w tej sprawie?-zapytała w pewnym momencie Anastasia wiedząc już że jeżeli będzie się trzymała Oswalda wszyscy będą o nią pytać. 

-Anonimowość to podstawa. -odparł szybko. 

Więc kiedy ludzie ubrani w najdroższe skarpetki od Armaniego pytali ją o imię odpowiadała: Ann Sheridan, aby nikt jej nie poznał. Nie była zła na Oswalda że raczej nie chce aby wszyscy wiedzieli że ma jakąś rodzinę. Wiedziała że nie chce ją narażać, i raczej sławne w mieście nazwisko, wolał zostawić tylko dla siebie.  Zresztą ona też niezbyt chciała się chwalić swoim prawdziwym nazwiskiem. 

-250 000 po raz drugi... Sprzedano Bruce'owi Wayne'owi! -słychać było od początku licytacji tylko to jedno nazwisko. Ana znała je doskonale jak chyba każdy w całym Gotham. 

-O to chodziło! Uwielbiam sztukę! Uwielbiam ją! Powieszę to... w łazience! -krzyczał głośno na całą salę Bruce. 

Ana zdziwiła się zachowaniem chłopaka. Nigdy by nie podejrzewała Bruce'a Wayne'a o takie zachowanie jak u rozpieszczonego dzieciaka. Widocznie takim się musiał stać, pomyślała. 

-Oswald mój przyjacielu! -krzyknął Wayne widząc na sali Cobblepota. Oswald uśmiechnął się i poszedł w jego stronę. Ana ruszyła za nim. 

-Bruce Wayne, cóż za niespodzianka. Ostatnio często bywasz na salonach. -odparł Oswald uśmiechnięty od ucha do ucha. Dziewczyna nie wiedziała że aż tak się "przyjaźnią". Czuła się głupio w ich towarzystwie, gdyż wydawało jej się że oni również oboje udają głupków. 

-Wszyscy w mieście dobrze się bawią. Dlaczego ja też nie mogę? 

-Zgadzam się! Ty i twoja fortuna jesteście tutaj mile widziani. 

-Proszę mi wybaczyć nieodpowiednie zachowanie.-chłopak zwrócił się tym razem do Any stojącej obok Oswalda. - Nazywam się Bruce Wayne. 

-Wiem jak się nazywasz, chyba każdy w mieście za to sławne imię. Ja jestem Ann Sheridan. -odparła spokojnie i podała rękę chłopakowi który wyciągnął dłoń pierwszy. 

-Ana? -zapytał ciekawy. 

-Skrót od Anne. -wytłumaczyła. Wiedziała że akurat jemu również  nie warto wyjawiać imienia i nazwiska. 

-Pierwsze słyszę takie nazwisko w Gotham. -odparł. 

-Właśnie przyjechałam w odwiedziny do mojego dawnego znajomego. Jestem z Californii. -odpowiedziała śmiało. 

-Wyglądasz nieziemsko.- oznajmił Bruce nieśmiało po chwili ciszy. 

-Dziękuję bardzo za komplement. -odparła. 

Przyglądanie się Bruce'a w Anę na szczęście przerwało wejście jednej kobiety której widok wprawił w zakłopotanie jego jak i za równo Oswalda. 

-Barbra Kean. Myślałem że nie żyje. -zaczął Bruce. 

-Niestety w tym mieście nikt nie pozostaje martwy. Przepraszam. - zaczął Oswald po czym odszedł od ich dwójki, i wręcz podbiegł do Barbry. 

-Ja również muszę się zmywać. Miło było cię poznać Bruce. -odpowiedziała Ana i odwróciła się plecami do milionera i ruszyła do wyjścia. 

-Ci Ciebie również Ann! -krzyknął kiedy ona już była blisko wyjścia. 


CollideDonde viven las historias. Descúbrelo ahora