20-Nie potrzebuję pomocy

273 22 2
                                    

Ana wycierała łzy od razu po wyjściu z klubu. Nie mogła pozwolić aby ktoś zobaczył ją rozpłakaną, to byłaby kolejna tragedia dla niej. Po drodze starała się nie myśleć o tym co się właśnie wydarzyło pomiędzy nią a Oswaldem i Victorem. I również nie starała się myśleć o tym do czego się przyznała Oswaldowi. Przyznała się do momentów słabości które spotkały ją w życiu... Gwałty, Upokorzenia, Bicie... A obiecała sobie że nigdy nikomu tego nie powie, a teraz wiedzą o tym dwie osoby. Nie chciała pokazać że w środku uśmiechniętej, szczęśliwej i sarkastycznej dziewczyny kryje się coś takiego. Obiecywała to sobie tyle razy. 

Szła chodnikiem mocno tupiąc nogami. Ręce miała oplecione na piersi, a podbródek uniosła wysoko pokazując wszystkim których mijała że jest pewna siebie i nie da sobie zaleźć za skórę. Co chwilę oglądała się do tyłu sprawdzając czy za nią nie idzie czasami Victor, albo jakiś inny pracownik Oswalda... lub co gorsza sam Oswald. 

W pewnym momencie jednak zobaczyła znajomą jej osobę.  Nie, nie był to ani Victor, ani nikt związany z Oswaldem. Przed nią szedł Bruce Wayne zmierzający dokładnie w jej stronę. Ana widząc go, i jego wyraz twarzy zrozumiała od razu że chyba musi zawrócić i jak najszybciej biec gdzieś gdzie jej nie znajdzie. Nie miała przy sobie broni, wszystko co miała zabrali jej policjanci na posterunku, a będąc w klubie nie zdążyła zabrać niczego innego. Zaczęła więc biec przeklinając się że nie założyła dziś troszkę wygodniejszych butów. Po chwili usłyszała za sobą krzyki wołające jej prawdziwe imię: "Anastasia". 

Wiedział. 

Ana zaczęła biec szybciej, lecz nie zdążyła uciec szybkiemu Wayne'owi którzy rzucił się na nią przewracając ją na ziemię. Po chwili usiadł na niej wiedząc że to będzie jedyny sposób w jaki ją zatrzyma na trochę dłużej. 

-Lepiej mnie zostaw bo pożałujesz. -odparła szybko starając się wyrwać Bruce'owi. Normalnie dała by radę go powalić od razu, ale była zmęczona psychicznie i fizycznie i chętnie poszłaby spać a nie walczyć z jakimś tam chłopakiem który dowiedział się o tym czego nie chciała aby się dowiedział. 

-Nie chcę ci nic zrobić. -odparł chwytając Anę za nadgarstki i przygwożdżając do ziemi jeszcze mocniej. 

-Ta, jasne. -wywróciła oczami.- Zaraz mnie zakneblujesz i zaprowadzisz na policję zgarniając wszystkie pochwały. Och patrzcie nasz Brucie Waynie pojmał tą złą dziewczynę której imienia nawet nie znamy. -Ana ostatnie zdanie wypowiedziała udając głos małej dziewczynki. 

-Czy ty właśnie nazwałaś mnie Brucie Waynie? -zapytał zmieszany Wayne.- Nie chcę tego robić Anastasia. -dodał spokojnym głosem dalej siedząc i trzymając mocno dziewczynę na nadgarstki. 

-Zostaw mnie Wayne... To nie najlepszy czas na takie gierki. -odparła nie sprzeciwiając się nawet słysząc swoje prawdziwe imię. Wiedziała że już nic nie zdziała. 

-Jeżeli cię puszczę to nie uciekniesz i porozmawiasz ze mną? -zapytał chłopak. 

-Ta, jasne... Czemu nie, w końcu co mi pozostało? -odparła sarkastycznie. 

Wayne zaczął powoli ją puszczać upewniając się że nic mu nie zrobi. Kiedy z niej zszedł pomógł jej wstać i otrzepać się z brudu który został na jej plecach po upadku na ziemię. Dziewczyna nie uciekała, co lekko zdziwiło Wayne'a. Po tym czego się o niej dowiedział, spodziewał się że będzie zwiewać. Ale ona nie miała gdzie, ani po co. Przynajmniej na razie. 

-Podobno masz mi coś do powiedzenia. -zaczęła poprawiając szybko włosy. 

-Anastasia... Pasuje Ci. -uśmiechnął się. 

-Zamknij się bo powyrywam Ci wszystkie zęby. -odparła szybko chcąc uciszyć Bruce'a. -Dla Ciebie nadal jestem Ann, i czego się tak szczerzysz? Powinieneś być chyba na mnie wściekły i chcieć mnie rozerwać na strzępy. 

CollideWhere stories live. Discover now