XIX

46 1 0
                                    




    Następnego dnia wszyscy wychowankowie wraz z kadrą stawili się na korytarzu, w celu porannych ogłoszeń na cały dzień. Zajęcia, jak każdy, musiał przejść bez jakichkolwiek wyjątków.

    Sebastian ze swoją grupą pojawił się pierwszy. Obozowicze z najstarszego szczebla ustawili się jeden za drugim. Michaelis był oczywiście najwyższy z całej ekipy, dlatego stał zawsze z tyłu - pod ścianą.

    Wtem na korytarzu pojawiły się pozostałe grupy obozu, również ta, do której należał Ciel. Ustawili się bez pośpiechu, głośno przy tym wymieniając się zdaniami, ale gdy tylko młodzież usłyszała odgłos nerwowo idącej kobiety, natychmiast zamilkli i stanęli na baczność.

    Na puchatym, krwisto-czerwonym dywanie pełny gracji krok postawiła porażająco chuda, ubrana cała na czarno - Mrs. Antoinette...

— Dzień Dobry, drodzy obozowicze — zaczęła pochmurnie kobieta. — Jak widzę nie ma wszystkich... — Z lekkim rozdrażnieniem, pospiesznie analizowała każdą osobę. Kiedy tylko na korytarz wpadł jeden z wychowanków, natychmiast się zainteresowała.

Ach, więc to Ty, Phantomhive...

— Dzień Dobry, przepraszam... — Ciel w pośpiechu ustawił się w dwu szeregu przed Maurycym.

Sebastian spoglądał dyskretnie na kontrahenta. Stan w jakim był Ciel, napawał go nieuzasadnionymi odczuciami. Wyglądał, jakby strzelił w niego piorun, ale jakimś cudem przeżył bez szwanku. Michaelis nie wiedział, co szlachcic robił wczorajszego wieczora. Sam fakt sprawił, że jego oczy rozbłysły złowieszczo.

— Dlaczego się spóźniłeś?! — Warknęła zdenerwowana Antoinette. — Czyż nie mówiłam wam, o której zaczynają się zebrania?! — Tym razem wydarła się o wiele głośniej. — Mam nadzieję, że masz coś na swoje usprawiedliwienie, bo w przeciwnym razie wyciągnę konsekwencje.

Ciel stał wystraszony nieoczekiwanym zwrotem akcji. Nie spodziewał się, że zostanie zbesztany za pięciominutowe spóźnienie... No cóż, najwyraźniej pomylił się i tym razem.

Myśl, myśl...

— Bardzo mi przykro, ale wczorajszej nocy źle spałem i niemiłosiernie bolał mnie brzuch. — Rzucił w pośpiechu nastolatek.

Sebastian o mały włos nie zadławił się własną śliną. Złe samopoczucie, tak?

— W to nie wątpię — kobieta nieufnie spojrzała na pozostałe grupy i momentalnie jej wyraz twarzy złagodniał. — Skoro całą noc nie było Was w pokoju, durnie?! Myśleliście, że się nie zorientuję, że uciekliście?!

Wszyscy zamilkli. Cisza królowała na wąskim korytarzu, przerywana od czasu do czasu kasłaniem któregoś z wychowanków.

— Mało tego — kontynuowała siwowłosa — wiem od pana Grella, że wczoraj szantażowaliście go i próbowaliście wyłudzić nielegalnie alkohol!

Ciel poruszył się niespokojnie, próbując szybko przywołać w pamięci minioną noc. Rzeczywiście, zabalowali. No, ale żeby odrazu taki raban?! Na tą chwilę hrabia nie był w stanie wymyślić lepszej wymówki. Jedyne co pozostało młodemu spadkobiercy firmy, było w udawanie głupca.

— To jakieś brednie! — Wykrzyknął niebieskooki. — Historia całkowicie wyssana z palca! — Spuścił głowę z udawanym zażenowaniem, posyłając niepewne, zlęknione spojrzenie w kierunku czerwonowłosego, który zupełnie niczego nieświadomy wszedł na główny korytarz. — Proszę mi wierzyć, ale to właśnie mniemany opiekun zabawił najbardziej. Schlał się z koleżkami, by następnie obściskiwać się z kobietami na naszych oczach... — Dokończył dumny ze swoich zdolności aktorskich.

Miodowe lata CielaWhere stories live. Discover now