VII

169 10 0
                                    

     Nazajutrz, Ciel wraz ze swym kamerdynerem ruszyli w stronę Zakładu Pogrzebowego. Nie, żeby chłopcu podobała się wizja siedzenia przez kilka dobrych godzin na trumnach, spożywając kontrowersyjne ciastka i wygłupianie się na oczach starego znajomego rodziny. Dla niego była to jedynie przepustka po bilet do rozwiązania zagadki.

✧*:・゚✧

     — Myślisz, że ten gałgan w czymkolwiek nas utwierdzi? — Zagadnął Ciel, wręczając swój cylinder w ręce sługi.

     — Nie mam stuprocentowej pewności co do ilości przekazanych nam informacji, jednakże ufam, iż kilkuwiekowe doświadczenie Żniwiarza powinno być wystarczające. Proszę się zatem nie martwić na zapas i podziwiać piękno przyrody. Nieczęsto w Anglii spotyka się tak owocną pogodę. — Zakończył z cieniem uśmiechu. Najwidoczniej bawiło go zmieszanie chłopca. Kochał ten wyraz twarzy — niezdecydowany lecz szarmancki, dziecinny, ale na tyle dojrzały, by wzbudzał szacunek dorosłych.

     Droga ciągnęła się niemiłosiernie, aż w końcu, po dwóch godzinach spędzonych w dorożce z wkurzającym demonem u boku, dotarli, na skąpany szarością i zabrudzonym bezgustownym fioletem zakład.

Przekroczyli próg, a do ich uszu wkradł się dobrze znany, paranormalny śmiech grabarza.

     — Hihhihihi!!!! Witaj hrabioo, stęskniłem się za twoim pechem wymalowanym na twarzy!
Co Was do mnie sprowadza?
— Przywitał się shinigami i gestem dłoni wskazał na trumny, aby goście mogli spocząć. Poczęstował herbatą, ciastkami w kształcie kości, ale żaden nie wykazywał chęci zaangażowania się w jego ponadprzeciętną gościnność. Wyszedł z zaplecza, szybkim krokiem dotarł do swojego biurka i usiadł na nim. Oparł się o jedną rękę, zaś drugą co jakiś czas wyjmował ulubioną przekąskę, by delektować się jej kruchością i orzechową nutą.

     — Chcielibyśmy zdobyć niezbędne informacje na temat śledztwa, którym zajmuje się obecnie Yard — zaczął Ciel, ściągając swój letni, zwiewny płaszcz.

     — Sebastian! — Zerknął na lokaja, podchodząc bliżej — Miejmy to za sobą — szepnął mu do ucha, stając na palcach.

     — Zrozumiałem — wyprosił arystokratę na zewnątrz, będąc gotowym na ośmieszenie się przed znajomym, dbając o honor swojego Pana.

✧*:・゚✧

     — A więc to o nich mowa... — Stary shinigami dotknąwszy podbródka, odtwarzał powierzone mu informacje raz jeszcze, by mieć pewność, czy aby na pewno dobrze zrozumiał.

     — W rzeczy samej, królowa jednak nie stwierdziła jednostronnie kto stoi za tym przykrym incydentem
— rzekł nieco zdenerwowany kamerdyner, opowiedziawszy historię drugi raz z rzędu.

     — Rozumiem... Mówicie, że zabójstwa miały miejsce... No właśnie, gdzie dokładnie? — Dopytywał, nieznacznie chichocząc.

     Sebastian nie wytrzymał zachowania Undertakera. Podszedł bliżej, chwytając grabarza za kołnierz, demonstrując swoją nadludzką siłę.

     Undertaker nie pozostawał dłużny, aby nie zostać posiniaczonym przez lokaja, uchylił się przed ciosem Sebastiana i sięgnął spod blatu biurka po swoją kosę śmierci, której Michaelis tak bardzo się obawiał. Z powrotem zaś usiadł na trumnie, w prawej ręce trzymając swoją broń, a lewą co jakiś czas podbierał psie ciastka.

     — No dobrze, już spokojnie panie kamerdynerze — Grabarz uśmiechnął się z kpiną, ukazując na światło dzienne rząd prostych, śnieżnobiałych zębów. — Organizacja, która zajmuje się obozami, rzeczywiście może być podejrzana — zerknął na hrabię z tajemniczym błyskiem w oku.

Miodowe lata CielaWhere stories live. Discover now