XVI

72 0 0
                                    

Sebastian w doskonałym humorze zaczął angażować się we wszelakie inicjatywy obozowiczów. Szczerze szanował tych ludzi, co po kolejny raz potrafili wychodzić pod górę w ramach zajęć ruchowych. Podążając za grupą, chcąc wmieszać się w tłum, ubrał swoje nowe sportowe buty i nałożył jaskrawą, pomarańczową bluzę. Jako, że uwielbiał napawać się spojrzeniami młodych, pięknych kobiet postanowił wykorzystywać swoją pozycję społeczną, nieco się przy tym zabawić. Michaelis wyglądał cudowanie, idealnie uczesane w kitkę blond włosy zachwycały swym blaskiem, a nieskazitelnie czysty strój sportowy bardzo dobrze odzwierciedlał tutejszą modę.

Michaelis pod pretekstem porannych ćwiczeń zabrał się za spełnianie rozkazu swojego pana. Na początek krótka gimnastyka - nic trudnego i godnego wysiłku. Następnie wspinaczka - tym bardziej ucieszony Sebastian mógł nareszcie przystąpić do akcji. Kiedy tylko trener dał sygnał, by zaczynali, lokaj natychmiast się zmył.

*

Sebastian przemierzając cały teren hotelu, sprawdził wszystkie kryjówki jakie ( czysto hipotetycznie ) mogłyby się znaleźć. Niestety tak jak założył - nie było tam nic. Trudno też mówić o szczęściu, gdy na każdym kroku spotyka się uszczypliwych kamerdynerów.

Lokaj właśnie poszedł sprawdzić, jak sprawa jeszcze bardziej skomplikuje się przy znajdywaniu klucza od pokoju dla całej załogi kadry. Michaelis przeszedł kilka kroków, by zaraz szybko zwędzić mniemany klucz. Jak przeczuwał nie było to takie oczywiste.
Tuż za rogiem ujrzał okropnie wymęczonego Phippsa.

— Przepraszam, czy wszystko w porządku? — Zagadnął Sebastian.

Phipps zawiesił wzrok na lokaju Phantomhive'a. Czuł w sobie dziwny niepokój, chociaż jako kamerdyner królowej nigdy nie dostrzegał u siebie takiego stopnia znerwicowania. Ostatnie dni spędzone w tym miejscu były dla niego niezwykle męczące.

— Tak — wymamrotał zmieszany Phipps. — A ty? Nie powinieneś być teraz z Cielem?

— Obecnie wykonuję swoje obowiązki jako kamerdyner — uśmiechnął się złośliwie. — Ale ty jak mniemam powinieneś zająć się Paniczem Charlesem?

— Nie tutaj — wyszeptał ze zgrozą w głosie srebrnowłosy.

Phipps nerwowo chwycił lokaja za ramię, dając tym znak, by odłożyli rozmowę na jakieś bardziej dyskretne miejsce, gdzie nie będą przyciągać uwagi.

Sebastian posłusznie skinął głową i dał się prowadzić kamerdynerowi. Szli dość szybko, nie chcąc, by inni członkowie obozu ujrzeli dwójkę zabłąkanych w gąszczu korytarzy wychowanków.

Phipps zatrzymał się przed drzwiami od skromnej hotelowej biblioteczki i poprosił Michaelisa, żeby dyskretnie tam weszli.

— Niech pan uważa — ostrzegł Phipps, przechodząc spokojnie wśród regałów.

Sebastian stanął jak wryty. Uważaj? Co prawda sami z paniczem przybyli do Kairu, by zbadać sprawę tajemniczych zaginięć, ale nie spodziewał się, że sam królewski kamerdyner będzie coś przeczuwał prędzej niż on sam.

— Oh, to pan nic nie wie? — Zapytał tajemniczym głosem srebrnowłosy.

Michaelis sięgnął po dowolną książkę z regału, by nie zwracać na siebie zbędnej uwagi.

— Powinien pan zabrać stąd panicza Ciela — podjął Phipps.

Sebastian otworzył gruby tom w fioletowej okładce i neutralnie zaczął kartkować strony. Przysłuchiwał się cichym rozmowom innych obozowiczów.

Miodowe lata CielaWhere stories live. Discover now