XV

76 0 0
                                    

     — Wróciłem — zakomunikował Ciel.

     Dorian podniósł się z podłogi i pomógł szlachcicowi odsunąć przestronną zasłonę.

     — Dzięki — rzucił granatowowłosy.

     — Nie ma za co, Ciel — uśmiechnął się nastolatek — idź pierwszy pod prysznic, pewnie jesteś już zmęczony.

     Hrabia zadowolony z uprzejmości Doriana, szybko wbiegł do łazienki. Odwrócił się na chwilę, by móc zamknąć drzwi. Cholera, nie ma zamka. Spokojnie, jako hrabia Phantomhive poradzi sobie również i z takim problemem. Tak, właśnie. Tylko, że Sebastiana teraz nie ma. Wyszedł ze swoją grupą na zabawę, a on, biedak został sam z tymi idiotami. Nie chciał wyjść na nieporadne dziecko, które zawsze wola o pomoc, ale to był szczególny przypadek. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś zobaczył jego znamię, a z przepaską przecież też nie będzie się kąpał.

     — Maurycy! — Zawołał Ciel — Mógłbyś tutaj na chwilę przyjść?

     — Co się stało, Ciel? — Dorian szarpnął za klamkę — Mam tam wejść, czy co?

     — T-tak — wymamrotał szlachcic lekko rozdrażniony — potrzebuję pomocy.

     Nastolatek szarpnął za klamkę i wszedł do środka. Na okrągłym, szarym dywanie ujrzał drobnego Ciela, nieznacznie pobladłego na twarzy. Zamiast wywoływanego kolegi, przyszedł Dorian.

     — Co się stało? — Zapytał z zapałem nastolatek.

     — Nie ma tutaj zamka — Ciel wskazał w miejsce na drzwiach, gdzie powinien rzekomo się znajdować — chciałbym Cię prosić, żebyś popilnował, by nikt nie wszedł.

     Phantomhive był niezwykle poważny. Nie chciał się zdradzać, po pierwsze dlatego, że gdyby ktokolwiek poznał prawdę groziłoby to jego życiem, po drugie polubił swoich nowych znajomych i nie chciał, żeby którykolwiek ucierpiał tylko i włącznie przez tak przyziemną rzecz jak jego kontrakt.

     —  Ciel jesteś czasem taki przesądny — zaśmiał się chłopak — nie masz się czego wstydzić! Przecież jesteśmy tu tylko ja i chłopaki, nie rozumiem dlaczego tak bardzo się boisz, że ktoś wejdzie.

     Szlachcic oparł się z gracją o zimną wannę i przymknął oczy.

     — Po prostu cię o to proszę.

     — Dobra — uśmiechnął się czarnowłosy — jak sobie chcesz.

     Dorian wyszedł z łazienki i przycupnął na wyłożonej dywanem w groszki podłodze. Z reguły był spokojnym chłopcem, zawsze wszystko przemyśliwał i analizował. Postanowił, że dotrzyma słowa danego hrabii. Czekał cierpliwie, przysłuchując się kojącemu szumowi hotelowej wody. Cieszył się, że tu trafił. Błogie i spokojne miejsce, nie to co Dorian miał w domu. Nareszcie mógł wszystko przemyśleć i poznać ludzi, którzy go zrozumieją.

***

Tymczasem do pokoju weszli Maurycy z Arnoldem. Uśmiechnięci i ewidentnie pijani.

     — Co tu taka cisza? — Zapytał ze śmiechem Arnold. — Dorian!

     Nastolatek podszedł do łóżka i wylał na śpiącego Doriana puszkę piwa, którą wcześniej ukradł jednemu ze starszych znajomych. Ewidentnie bawiło go rozdrażnienie na twarzy Doriana. Bardzo dobrze się bawił.

Miodowe lata CielaWhere stories live. Discover now