Rozdział 21

43 2 7
                                    

Nad ranem obudził nas snop światła powstały przy otwieraniu wejściowych drzwi oraz ich głośne skrzypnięcie. Cały świat jakby zastygł. Oprócz tego jednego dźwięku, nie dało się słyszeć nic innego. Do tego dochodziło jeszcze surrealistyczne wrażenie, że każdy ruch jest spowolniony. Uniosłam rękę przed siebie, ale wyglądało to tak, jakby ktoś kilkukrotnie zwolnił klip wideo. Spojrzenie na Liz zajęło mi chwilę. Jej twarz wyrażała wiele emocji, ale na wierzch wybijała się niepewność. Zanim zdążyłyśmy się do siebie odezwać, drzwi uchyliły się jeszcze bardziej i do środka wkroczyła postać skąpana w cieniu.

-Hmm ładnie tu macie – rozejrzał się po pokoju. Wydawało się, że jego to ogólne spowolnienie wcale nie dosięgnęło. – Nigdy nie byłem w tym domku. Ale byłem w Obozie – zaśmiał się, jednak nie było w tym cienia wesołości. – I znam w nim każdy kąt. Mimo że tak bardzo go nienawidziłem. Teraz mam w nim oczy i uszy, a informacje pomogą mi w zemście.

Otworzył drzwi na pełną szerokość i ukazało nam się podwórze. Na nim odgrywała się straszna scena. Obozowicze biegali dookoła w panice, uciekając przed wilkami. Ogromnymi szarymi wilkami z świecącymi niebieskimi oczami. Nagle nie wiadomo skąd, pojawili się tam Joachim, Elodie i Kate, a trzy wilki momentalnie skoczyły na nich, gotowe rozerwać ich na strzępy. Zanim moje usta zdążyły wydobyć z siebie jakikolwiek okrzyk przerażenia, Korneliusz wypowiedział ostatnie słowa, zanim wszystko zrobiło się czarne.

-Idę po was i waszych przyjaciół. I nie możecie zrobić nic, żeby temu zapobiec.

***

Pierwsze co zapamiętałam, to Liz trzymająca mnie kurczowo za ramiona i wołająca moje imię. Głowa bolała mnie, jakbym waliła nią w mur. Leżałam na podłodze, więc drżącymi rękoma podciągnęłam się do pozycji siedzącej.

-Cała się rzucałaś – oznajmiła Liz. – Jakbyś dostała ataku padaczki!

-Ty też to widziałaś? -spytałam przerażonym głosem. Liz potwierdziła kiwnięciem głowy z przerażoną miną. – W takim razie musimy się stąd wynosić.

-Co...? Ale...? Mamy zostawić Joachima, Elodie i Kate?– wydusiła z siebie.

-Nie – zastanowiłam się. – Uciekamy wszyscy razem.

Pobiegłyśmy szukać naszych przyjaciół. Byłyśmy na skraju paniki, jednak nie mogłyśmy się poddać. On tu nadciągał, mógł się pojawić w każdej chwili. Na szczęście każde z nich było w swoim domku. Kazałyśmy im szybko spakować najpotrzebniejsze rzeczy, ale wytłumaczyłyśmy o co nam chodzi dopiero, gdy gotowi do drogi zebraliśmy się wszyscy razem.

-No a co z Obozem? Wyjdziemy na zdrajców, zostawiając go na pastwę Różowego Pana – zauważyła Kate.

- Nie, właśnie o to chodzi, że go ratujemy – zaczęła Liz. – On tu nie przyjdzie, jeśli nas nie będzie.

- A skąd będzie to wiedział? – spytał Jojo.

-Ma tu szpiega – oznajmiłam, czym wzbudziłam stłumione okrzyki zdziwienia u całej trójki.

-Jak można zdradzić własny dom szpiegując dla wroga...? – spytała cicho Kate.

-Cóż, może jednak obraz obozowej rodzinki nie jest taki idealny – podsumowała Liz. – Przecież sam Korneliusz też zbuntował się przeciwko bogom i Chejronowi, zdradzając tym samym Obóz.

-W każdym razie nie mamy teraz na to czasu – skomentowałam, zabierając się w stronę Wzgórza Herosów. – Im szybciej się stąd wyniesiemy, tym lepiej.

Cała czwórka ruszyła za mną, jednak gdy byliśmy już prawie na szczycie, obok głowy Jojo przeleciała strzała, po czym wbiła się w najbliższe drzewo. Odwróciliśmy się instynktownie w kierunku, z którego nadleciała. Ku nam pędził dyrektor obozu, trzymając łuk w rękach.

-Stać! – krzyczał złowrogim tonem. – Herosi, stać!

- Musimy odejść, Chejronie! – odkrzyknęła Elodie. – Sprowadzamy na Obóz niebezpieczeństwo.

-Nie! Absolutnie wykluczone! – usłyszeliśmy znów jego gromki głos. – Herosi nie mogą opuszczać Obozu bez przepowiedni. W ogóle nie mogą opuszczać Obozu w stanie zagrożenia, jaki teraz panuje.

-No i właśnie o to chodzi! – zdenerwowałam się. – To my powodujemy to zagrożenie.

-Ale nie mogę na to zezwolić... – nie dokończył, gdyż Liz wezwała tak mocne wiatry, że zaczęły go spychać z powrotem w stronę Wielkiego Domu.

-Teraz! Za barierę! – wykrzyknęła i pobiegliśmy we wskazanym kierunku. Nie przestawaliśmy, aż do utraty tchu, a że przez ostatnie miesiące bardzo się wyćwiczyliśmy, zatrzymaliśmy się dopiero bardzo bardzo daleko.

Uciekając przed zorzą //świat Obozu HerosówOnde histórias criam vida. Descubra agora