Rozdział 27

39 1 3
                                    

Podróż zajęła im trochę pomad dwie godziny. Kate z początku protestowała, jednak koniki okazały się na prawdę wytrzymałe i dowiozły trójkę herosów szybko na miejsce. Zgodziły się nawet pozostać tam dłużej i poczekać, aż uporają się z wrogiem, a także zezwoliły na to, żeby dwa pegazy przeznaczone dla Liz i Rity leciały w jedną stronę bez pasażera. Te wspaniałe istoty rozumiały wszystko, co się do nich mówi i były tak samo rozumne jak ludzie.

Ostatecznie poleciała tylko trójka herosów, najbliższa porwanym dziewczynom. Reszta, choć paliła się do pomocy, zgodziła się zostać w Obozie. Wszyscy wiedzieli, że to Joachim, Kate i Elodie muszą pociągnąć sprawę do końca.

Najgorsze dla całej trójki było myślenie o tym, co Korneliusz zrobił dwóm kuzynkom. Wiedzieli, że najbardziej ze wszystkiego, bały się przyjęcia kontroli nad ich umysłami, a wyglądało na to, że właśnie to się stało. Nikt nie wiedział, co teraz będzie. Czy dziewczyny dalej gdzieś w głębi pozostały sobą i dadzą radę zwalczyć wpływ magika? A może nie ma ratunku i będą musieli walczyć przeciwko sobie? Poza tym, jak samemu nie dać się Korneliuszowi?

Tyle pytań pozostawało bez odpowiedzi, że dwugodzinna podróż stała się torturą. Jednak lądowanie wcale nie przyniosło ulgi. Wręcz przeciwnie, gula w gardle powiększyła się, a wątpliwości zaostrzyły. Mimo to, herosi dzielnie stanęli na islandzkiej ziemi. Pegazy wysadziły ich w idealnym miejscu, jednak teraz cofały się jak najdalej od miejsca, które miały przed sobą. Była to ogromna równina, dopiero na brzegach ogrodzona połaciami lasów i gór. Nie było jednak widać, co znajduje się przed nimi, gdyż całość osłoniona była wielką różowo-zieloną magiczną barierą. Wyglądała, jak zrobiona z zorzy polarnej, która, swoją drogą, malowała teraz zapierające dech w piersiach wzory nad ich głowami. Może ktoś inny powiedziałby, że mieli szczęście przebywając na Islandii w środku nocy i mogąc oglądać to naturalne zjawisko. Rzeczywiście, było cudowne, jednak nie mogli teraz skupić na tym myśli.

Podeszli pod sam skraj bariery. Emanowała ona złowieszczą energią, którą zorza polarna jeszcze bardziej podsycała. Nastrój tajemniczości sprawiał, że bali się, co spotka ich po drugiej stronie. Joachim wystawił dłoń przed siebie i ze strachem wetknął ją w płachtę magii. Nic go nie zabolało, jednak nie mógł jej wyciągnąć z powrotem.

-No cóż – powiedziała Elodie, przekraczając barierę. – Nie ma odwrotu.

***

Szybko zorientowali się, że to, co widzą przed sobą to zadanie, które mają wykonać. Daleko przed sobą zobaczyli słup wyrzeźbiony z lodu, podświetlony na czerwono, dzięki czemu widać było, że coś na nim leży. Jednak między nimi, a wyznaczonym punktem, umieszczone zostało wielkie lodowisko. Cała sztuka opierała się na tym, żeby po drodze ominąć wiązki laserów. A były one tak cienkie i gęste, że z daleka wydawało się, że nie wciśnie się między nie palca, a co dopiero całego ciała.

Joachim odwrócił się do przyjaciółek, spojrzał na Elodie prosząco i drżącym głosem oznajmił:

-Elodie, ty musisz to zrobić.

Elodie wyglądała jakby połknęła kamień. Przeniosła wzrok na lodowisko, obejrzała wiązki laseru i wróciła do Joachima.

-Nie dam rady – odezwała się łamiącym się głosem. – Nie jeździłam od miesięcy. A nawet jeśli, to nigdy nie byłam tak dobra.

-Elodie... – wyszeptała Kate. – Nie wierzę, że to mówię... Ale to nasza jedyna nadzieja.

Elodie wolno pokiwała głową i ledwo powstrzymując się od płaczu, z walącym sercem podeszła do skalnej półki, na której leżała para bielutkich, świeżo naostrzonych łyżew. Cały świat zamarł, gdy pochylała się i zakładała je na siebie. Następnie na drżących nogach weszła na lód i przyjechała się dla przećwiczenia w bezpiecznym początkowym miejscu. Gdy była gotowa, odwróciła się ostatni raz do przyjaciół, po czym podjechała do pierwszej wiązki. Joachim nie mógł na to patrzeć, odwrócił się w drugą stronę. Kate zaś zasłoniła buzię dłońmi w napięciu, jednak dalej obserwowała rozwój wypadków.

Elodie starała się ze wszystkich sił, nie najechać ani nie zahaczyć o żadną wiązkę. Powtarzała w głowie, że „jest za piękna, żeby umierać", jednak to, co naprawdę ją motywowało, to po prostu jedna wielka, wszechogarniająca wściekłość. Chciała się wyżyć na Korneliuszu a jedynym na to sposobem, było dojechanie do końca.

Jej przejazd wyglądał jak skomplikowany taniec złożony z obrotów i podnoszeń obu nóg. Nie był zbyt spójny i zdecydowanie pozbawiony rytmu, jednak przerosła samą siebie pod względem gracji i techniki. Przy ostatnich kilku liniach było o włos od katastrofy, jednak udało jej się i już po chwili mogła świętować stojąc bezpiecznie na śniegu. Z oddala dobiegały do niej wiwaty przyjaciół, jednak słabo je słyszała. Dalej poruszając się w łyżwach, podeszła do lodowego słupka. Na jego wierzchu znajdował się czerwony guzik. Mimo że w każdym filmie powiedziane jest, żeby ich nie wciskać, teraz nie było innego wyjścia. Elodie zdecydowanie położyła rękę na przycisku i nagle spadła na nią szklana pułapka. Zaczęła walić pięściami w szyby, wołając o pomoc, jednak jej przyjaciele nic nie mogli poradzić. Sceneria właśnie się zmieniała.

Uciekając przed zorzą //świat Obozu HerosówWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu