Rozdział 4

90 5 7
                                    

Wylądowałam na samym końcu Obozu, gdzie pod drzewami cień był największy. Gdy tylko moje nogi stanęły na trawie, zachwiałam się i zatoczyłam w bok. Poczułam jak momentalnie słabnę i przypomniało mi się wtedy ostrzeżenie, jakie dostałam przy kolacji dotyczące tego rodzaju podróży. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że słońce chyli się już ku horyzontowi. Musiało mnie nie być dobrych kilka godzin, więc żwawo ruszyłam w kierunku domków.

Moich przyjaciół wypatrzyłam dość szybko. Siedzieli na ganku jednego z budynków.

-Patrzcie, kto się wreszcie zjawił! – rzuciła Elodie, gdy się do nich zbliżyłam. Uśmiechnęłam się. Dobrze było widzieć ich z powrotem.

-Tak, postanowiłam was jednak zaszczycić swoją obecnością – odpowiedziałam z przekorą.

-To my tu sobie musimy radzić z nowymi realiami i wdrażać się w cały ten kosmos, a ty sobie urządzasz wakacje – Liz próbowała udawać obrażoną, jednak uśmiech wypływał na jej usta.

-Ee, jakie tam wakacje, nie było mnie max 4 godziny – zauważyłam, siadając na schodach.

Zapadła cisza, którą przerwał Jojo, siedzący naprzeciwko mnie - Rita, ciebie nie było ponad dobę. Widzieliśmy się wczoraj.

Zaśmiałam się z jego żartu, jednak poważne miny moich przyjaciół powiedziały mi, że to prawda.

-No tak, to ma sens. Podobno gdy spadłam, uderzyłam się w głowę i straciłam przytomność. Obudziłam się już w pałacu – zaczęłam. Opowiedziałam im o wszystkim, co przeżyłam. Byli zdziwieni, że rozmawiałam ze swoim boskim rodzicem, choć nie wyczułam u nikogo z nich zazdrości. Moi kochani, zawsze można na nich liczyć.

-My natomiast, gdy zniknęłaś, nie chcieliśmy dać Chejronowi spokoju, dopóki nie powiedział nam, co jest grane – powiedział z przyjęciem Joachim. – Zabrał nas do Wielkiego Domu, tego na samym końcu – wskazał ręką w kierunku odwrotnym niż ten, skąd przyszłam.

-Przede wszystkim powiedział nam o nas. Wytłumaczył, co znaczyły te znaki, które nad nami wtedy błysnęły – powiedziała Kate. – Ja na przykład, jestem córką Ateny, bogini mądrości i strategii – oznajmiła z dumą.

-A ja się nie zgadzam! Moją matką nie może być Afrodyta. Bogini piękna i miłości? No proszę was! - rzuciła Elodie słodkim upartym głosikiem, kończąc malowanie paznokci na pudrowo różowy kolor.

-Ja się cieszę z mojego taty – oznajmił Joachim. – Mogę przysiąc, że dzisiaj rano, gdy siedziałem tam na ławce pisząc wiersz i patrząc w niebo, zobaczyłem coś, jakby słońce do mnie pomachało.

-No super – mruknęła Liz. – Do niego macha słońce, a mój rodzic nawet się nie pofatyguje, żeby oznajmić mi kim jest – podsumowała niezbyt ucieszonym głosem.

-Słuchaj Liz, jeśli chodzi o to... – obróciłam się w jej stronę. – Ja wiem kim jesteś. Twoim ojcem jest Zeus – zobaczyłam jej zaciekawioną minę, więc kontynuowałam. – Tato powiedział, że ten syn Hekate zaczarował dwójkę dzieci Wielkiej Trójki, jego i Zeusa. Skoro wszyscy inni są uznani, tylko ty zostajesz na liście.

-Super, to teraz przynajmniej wiem, kogo mam obwiniać – westchnęła i podparła głowę ręką.

-Słuchaj, wiem że jeszcze niedawno to wszystko brzmiałoby jak absurd. A ja nawet się nie znam na mitologii, szczerze mówiąc ledwo przebrnęłam przez nią na lekcjach. Ale z tego co pamiętam, Zeus jest królem wszystkich bogów, musi być bardzo zapracowany. Być może potrzebuje więcej czasu. A skoro oddano cały nasz świat pod jego panowanie, to chyba nie jest tragiczny, co? – pocieszałam ją. W końcu Kate postanowiła zmienić temat.

-Mieliśmy cię zaprowadzić do Chejrona, jak tylko się pojawisz. Stwierdził, że gdy wrócisz od Hadesa, będziesz miała jakieś informacje, które będziesz mogła z nim porównać.

-Okej, ale w takim razie gdzie teraz jesteśmy? – spytałam.

-To – zaczął Joachim, wstając – jest twój domek.

Zdziwiona też wstałam i stanęłam kilka metrów przed schodami, aby obejrzeć dokładnie budowlę. Ściany wykonane były z litego obsydianu, a nad wejściem zawieszona czaszka. Mimo zachodzącego słońca, wszystko dobrze było widać dzięki pochodniom z zielonym ogniem, dokładnie takim samym, co w pałacu w Podziemiu. Ucieszyłam się na ten widok.

-Jest bardzo, bardzo depresyjny i zupełnie niegustowny – jęknęła Elodie, ruszając w kierunku Wielkiego Domu.

-A dla mnie jest idealny – uśmiechnęłam się i zbierając długą suknię z ziemi, pokierowałam się za nią.

Uciekając przed zorzą //świat Obozu HerosówWo Geschichten leben. Entdecke jetzt