Część dwudziesta

89 5 0
                                    

Mężczyzna odczytuje mój symboliczny wyrok, tak dobrze mi znany.

***

   Rozczesywałam włosy, siedząc przed toaletką. Coraz więcej siwych pasm zakradało się na moją głowę, ale starannie je ukrywałam. Stres wciąż potęgował to zjawisko, które było dość nieprzyjemne dla mnie. Spięłam sięgające pleców włosy, zakrywając niepożądany kolor i poszłam do sali głównej naszej bazy.

   Usiadłam za stołem i przejrzałam dokumenty. Minął ponad miesiąc od ataku na nasze dwa cele. Nareszcie sytuacja w Stolicy ustabilizowała się na tyle, abym mogła wysłać oficjalny list do naszego sprzymierzeńca. Konstantyn czekał na informacje dotyczące sytuacji w odbitym mieście, aby wiedzieć, jak dalej atakować. W poprzednim liście, który wysłałam do Azize, poinformowałam ich o sukcesie oraz naszych dalszych planach. Część udało nam się zrealizować. Odkąd opanowaliśmy kluczowe jednostki w Stolicy, zajęliśmy się rozwojem i dostosowaniem ich do naszych potrzeb. Wzmocniliśmy punkty obronne, opłaciliśmy nowych strażników. Zainwestowaliśmy w interesy naszych nowych mieszkańców, co z czasem podniosło również nasze dochody. My wpłaciliśmy im, oni wypłacali nam procent z ich zarobku. Dobrze, że Samuel od zawsze miał głowę do interesów i finansów, bo w życiu bym sobie nie poradziła z tym sama. Wszystko szło po naszej myśli, jednak nie spoczęliśmy na laurach, Templariusze mogli spróbować odbić utracone jednostki.

   Kończyłam już list, w pamięci mając niepokojący brak odzewu ze strony naszych z Amy. Odłożyłam pióro i chciałam zająć się rozgrzaniem laku, kiedy poczułam pocałunek w szyję.

— Ezio, nie teraz — powiedziałam obojętnie, szykując pieczęć. — Sprawdź gołębnik, zobacz co w mieście. Ja muszę zająć się papierami.

— Niech ci będzie — mruknął niezadowolony. — Mimo względnego spokoju, nie mamy czasu na nic. Wymykasz mi się.

— Wiedziałeś, na co się zgadzasz — odparłam, odciskając w wosku pieczęć. — Zostały nam jeszcze trzy cele, nie wiemy, co stało się z Wywiadowcą, muszę dostać się do Wojskowego, a najgorzej, że nadal nie wiemy, kim jest Mistrz Zakonu.

   Chłopak odszedł, zabierając przy okazji list do wysłania. Pokrzątałam się jeszcze w papierach, głównie przeglądając raporty z miasta. Po kilku dniach otrzymałam odpowiedź. Azize prosiła w imieniu króla, abym przybyła do nich. Stacjonowali w mieście oddalonym od Stolicy kilkanaście dni drogi. Nie wypadało odmawiać, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że linia frontu znacząco przesuwała się na korzyść naszego sprzymierzeńca. Kwestią czasu było dojście wojska do Stolicy, Templariusze tracili swoje wpływy z tygodnia na tydzień. Spór trwał od roku, ale walki, rozpoczęte niecałe trzy miesiące temu, już powoli pokazywały, która strona zwycięży. Odłożyłam list i spojrzałam na ostrze, które leżało przede mną. Zabrało już tyle dusz. Skradło tyle żyć, a czekały kolejne. Westchnęłam i założyłam je.

   Poszłam do swojej komnaty i spakowałam juki. Kilka ubrań, trochę prowiantu, pieniądze. Miałam już plan, nie tylko dotyczący spotkania z Konstantynem, ale również zarysowałam w głowie sposób na eliminację jednego z ostatnich filarów Templariuszy. Przewiesiłam pakunek przez ramię i wyszłam z bazy, zostawiając jedynie list na stole. Nie mogłam zwlekać. Ta walka docierała do końcowego etapu, a moim zadaniem było doprowadzić sprawy do końca. Poszłam do pobliskiej stajni i wypożyczyłam wierzchowca. Nie jeździłam zbyt często, ale to jak ze wspinaczką – nie da się zapomnieć. Wzięłam najbardziej narowistego konia i od razu zapłaciłam całość. Wyprowadzono mi osiodłanego wierzchowca. Kiedy go dosiadłam, kary ogier zatupał, zatańczył pode mną, ale opanowałam go i ruszyłam stępa. Nie chciałam roztrącać ludzi, ale powolne tempo zaczynało mnie drażnić. W każdej chwili mogłam spotkać któregoś z Asasynów, co znacząco popsułoby moje plany cichego opuszczenia Stolicy. Kiedy wyjechałam na główną drogę prowadzącą do bramy, zobaczyłam wśród ludzi zakapturzoną postać. Zmrużyłam oczy, rozpoznając jednego z moich ludzi. Miałam już spinać konia, ale wyszedł na wprost mnie, łapiąc wierzchowca za ogłowie.

Nothing Is True, Everything Is Permitted [ZAKOŃCZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora