Część dziewiętnasta

131 7 0
                                    

Idę na kładkę. Zatrzymują mnie, a ich przywódca staje za mną. Na szyi czuję sznur.

***

   Czytałam raport Lisiej Czupryny, który dostałam. Lis załatwiałam kilka spraw w mieście, dlatego nie mógł osobiście zdać sprawozdania z wyniku prac w jego Gildii. Od kilku dni jego ludzie montowali dużej mocy ładunki wybuchowe. Gdyby coś nie poszło po naszej myśli, planowaliśmy wysadzić blokadę. Wraki nadal blokowałyby port, ale w najgorszym wypadku zawsze stanowiło to jakąś alternatywę i z pewnością uszczupliłoby możliwości militarne naszych wrogów. Według planu Francesco namówiłby Sternika, aby ten zszedł na ląd lub wypłynął na otwarte morze, jednak nie myślałam, że okazja sama się nadarzy. Chociaż okoliczności nie były zbyt korzystne.

   Kiedy jeszcze raz omawiałam plan z bratem i ojcem, do siedziby weszła dwójka ludzi. Paola, która w swojej powłóczystej sukni nie sprawiała nawet minimalnego wrażenia sprawnej Asasynki, szła pod rękę z kapitanem Pedro. Wstałam i wyszłam im na spotkanie. Mężczyzna puścił burdel mamę i przyklęknął na jedno kolano, przykładając prawą pięść do piersi.

— Witaj, Mistrzu — powiedział.

— Francesco, nie wygłupiaj się. — Uśmiechnęłam się, podnosząc go z kolan. — Bardzo się cieszę, że już wróciłeś.

   Uścisnęliśmy sobie dłonie i podeszliśmy do stołu. Pozostali również przywitali Asasyna i przeszliśmy do rozmowy o planowanym ataku, który mieliśmy przedstawić później wszystkim.

— Spróbujemy przekupić nieopłacanych najemników — zaczęłam, ale szybko przerwał mi kapitan.

— Obawiam się, że oprócz przekupienia ich musimy zmienić cały plan. — Spojrzałam na niego, unosząc brwi. — Wczoraj wieczorem Juan otrzymał listowną informację od Henry'ego, że w miarę możliwości ma wesprzeć flotę, która toczy walki w pobliżu drugiego kraju. To zmienia całą postać rzeczy.

— Mów dalej — poprosiłam.

   Mężczyzna wyjął kolejną mapę i rozłożył ją obok tej, na której widniała Stolica i najbliższa okolica. Nakreślił kilka rzeczy, pomilczał i w końcu zaczął mówić.

— List otrzymał wczoraj wieczorem. Nie wiem, skąd przybył posłaniec, ale wierzchowiec był spieniony, a jeździec wyglądał jak po długiej podróży. Podejrzewam, że pisano z portu na zachodzie od nas, w którym wcześniej stacjonowała flota. — Wskazał miejsce na mapie. — Hakim ma wyruszyć za kilka dni, pozostawiając w porcie zaledwie ćwierć tego, co tutaj stacjonuje. Jednak na to spotkanie nie dotrze. Jeżeli pozwolicie, mam już plan, jak to zrobić.

— Śmiało, chętnie wysłuchamy i wspólnie dopracujemy ewentualne szczegóły. — Uśmiechnął się Edward. — Nasz plan już i tak spalił na panewce.

— W takim razie zobaczcie. Oddelegowana flota wypłynie jutro. Nasz cel pozostanie jednak jeszcze kilka dni. Po ataku na Bankiera jest ostrożny i woli mieć pewność, że nikt za nim nie wypłynie. Wyśle swój statek, aby zmylić przeciwników, sam wyruszy dopiero później, eskortowany przez dwa inne statki. To będzie nasza szansa. Słyszałem, że mamy do dyspozycji jakieś bomby, prawda?

— Mamy ich nawet całkiem sporo. — Pokiwałam głową. — Powoli zaczynam chyba rozumieć twój pomysł. Kontynuuj jednak.

— W noc poprzedzającą jego wypłynięcie podłożymy ładunki wybuchowe, aby jednak plan zadziałał, muszą być w łatwo dostępnym miejscu. Najlepiej tak umieszczone, żeby łatwo było w nie trafić z armaty lub pistoletu. Zaatakujemy na otwartym morzu. Mamy do swojej dyspozycji dwa statki, mój i Kawkę. Najpierw zdetonujemy bomby, potem weźmiemy w ogień krzyżowy okręt Juana.

Nothing Is True, Everything Is Permitted [ZAKOŃCZONE]Место, где живут истории. Откройте их для себя