Część dziewiąta

246 8 1
                                    

  A zostałam skazana na śmierć przez powieszenie. 

*** 

   Cytadela była ogromna. Jej ściany z grubo ciosanego kamienia odbijały nasze kroki echem. Gdy szliśmy korytarzem, minęło nas kilku mężczyzn, którzy bardziej przypominali zakonników, a nie wyszkolonych wojowników. Pogoda zaskoczyła mnie temperaturą, wyższą niż w Stolicy o tej samej porze. Mimo to wnętrze wydawało się zimne, nieprzyjemne, wręcz przyprawiało o ciarki, tak, jak opowiadał kiedyś ojciec.

   Weszliśmy w końcu do przestronnego pomieszczenia o wysokim sklepieniu. Ogromne łukowate okno wpuszczało blask popołudniowego słońca, w promieniach światła widać było latające w powietrzu drobiny kurzu. Na środku stało biurko, za którym siedział na oko sześćdziesięcioletni mężczyzna. Siwa broda sięgała mu piersi, czarna szata odkrywała tylko pomarszczoną twarz oraz zniszczone wiekiem i pracą dłonie. Azize skłoniła się, to samo uczyniliśmy i my. Mistrz milczał moment, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Gdy odezwał się, głos nie pasował do jego niepozornej postury. Brzmiał, jakby należał do człowieka postawnego, niepokonanego wojownika. Miał w sobie coś z głosu prawdziwego przywódcy, a jednocześnie należał do zbyt łagodnego starca, który nie mógł utrzymać przy sobie wiernych ludzi.

— Azize Talan, Edward Grey. Nie spodziewałem się akurat was. Jednak cieszę się, tym bardziej że przyprowadziliście nowe twarze.

   Zamrugałam kilka razy, dostrzegając oczywisty fakt. Zdziwiło mnie, że nie wpadłam na to wcześniej. Matka dała mi nazwisko prawdziwego ojca. Tyle lat posługiwałam się innym nazwiskiem niż reszta rodziny, a nie zwróciłam na to uwagi. Czyżby więc gubernator wiedział o zdradzie, a mimo to ona bała się, że faktycznie wygadam jej przewinę? To było głupie, ale coś się za tym wszystkim kryło. Nie wiedziałam tylko, co takiego. Odrzuciłam natarczywą myśl i skupiłam się na audiencji. Starzec przyglądał się teraz właśnie nam.

— Widzę niepewność na twojej twarzy, dziecko — zwrócił się do mnie. — Zacznijmy jednak od dorosłych, dopiero potem przejdziemy do was. — Spojrzał na szatynkę. — Azize, dawno nie otrzymałem raportów.

— Wybacz mi, Mistrzu Shalimie. _ Skłoniła się ponownie. — Jednak w moim rejonie jest już całkowity spokój. Postanowiłam więc, że napiszę dopiero w przypadku zmiany owej sytuacji.

— Od dawna tracę kontakt z naszymi ośrodkami w różnych częściach świata. Obawiałem się, że również ciebie dosięgła zaraza zdrady. — Przeniósł wzrok na ojca. — Proszę, proszę, wrócił nasz pirat.

— We własnej osobie, Mistrzu — powiedział Edward, rozkładając ręce. — Jednak nie udało mi się.

— Widzę — odparł spokojnie Mistrz. — Gdyby nie fakt, że ciągle tracę kolejne jednostki, już byś tutaj nie stał. Porzuciłeś wszystko, aby być korsarzem, do tego miałem nadzieję, że podołasz, jednak tak się nie stało. Niestety tego się spodziewałem. — Westchnął i przeniósł wzrok na nas. — Przyprowadziliście ze sobą dwóch nowych uczniów. Czy to twoi potomkowie, Azize?

— Nie – odparła. — Chociaż w niewielkim stopniu przyczyniłam się do szkolenia ich.

— To moje skarby. — Uśmiechnął się ojciec, kładąc nam dłonie na ramionach. — Aaron i Shadow.

— Jak widzę, jest i dziewczyna do zaprzysiężenia, tak? — spytał Mistrz. — Jesteś pewien, że oddajesz swoją córkę na tak niedogodną służbę?

— Sama zdecydowała się na złożenie przysięgi. Wiem, co to oznacza. Mam jednak nadzieję, że ciepło przyjmiesz swoją wnuczkę. — Na ostatnie słowo Shalim wyprostował się w krześle.

Nothing Is True, Everything Is Permitted [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now