OvaSeries... SPECIAL

Start from the beginning
                                    

>>

-Hej pamiętasz jak tłumaczyłaś dziwne zachowania Echa? Muszę przyznać że ci się udało, a myślę że czytelnikom należy się wytłumaczenie w tej dziwnej sprawie... -nagle przerwał mi pisanie bestialsko Echo.

-No tak, to proste. Echo jest dosyć fair postępującą osobą, więc jeśli usłyszał, że ktoś coś ukradł, pobił się, naśmiewał z niewinnej osoby, to wykonywał swoje małe wyroki sprawiedliwości, poprzez właśnie takie małe prześladowania. Doskonale wiedział że jego ofiary nic się nie nauczą, co go jeszcze bardziej irytowało, tym bardziej też że nie miał innej możliwości by "sprawiedliwości stało się za dość". Przez co głównie zaczął właśnie w ten sposób działać. By dać upust swojej irytacji i uspokoić swoje sumienie gdy słyszał że ktoś np. rozwalił grządkę starej, niedołężnej pani tylko dla zabawy. Wiesz, dla samej świadomości, że jednak coś zrobił z tą sprawą... 

-Yup, zdecydowanie genialne. Musisz się nauczyć wkładać takie rzeczy do rozdziałów bo to są fajne kąski... pamiętasz jak Echo mówił o tym że pewność przeżycia w zwarciu z Tysonem jest jak pewność pozostania suchym w środku deszczu? Miałaś potem dodać, że wilkołaki mają gęstą sierść i dzięki temu nigdy nie mokną nawet w najcięższych ulewach... Wracajmy do rozdziału bo dziwnie mi się mówi o osobie, która ma moje imie i jest wzorowana mną... to jakby po części ja nie?

-W sumie...? Wracajmy do rozdziału, bo zaczynam mieć ciężkie przemyślenia egzystencjonalne!

<<

 Jedyne co mi pozostało obok trzymania się tych punktów, to kupić sobie colę i pójść do domu. Jak na złość automat przy wyjściu musiał się zaciąć i jedyne co mi pozostało do walić pięścią licząc że jednak dostanę to co chciałam. 

-Może pomogę? -usłyszałam pogodny głos za plecami. Gdy tylko odwróciłam się, w automat, nie wiele nad moją głową uderzyła noga. Odruchowo odskoczyłam potykając się, podczas gdy chłopak który mi "pomógł" wyjmował moją colę z dyspenzera.

-Nowa co? Ten automat zawsze się zacina -wysoki brunet wyciągnął do mnie rękę by pomóc mi wstać.

-Co to było? -wykrztusiłam zaskoczona. -Mogłeś mnie zabić!

-Przepraszam, faktycznie, włożyłem w to troszkę zbyt dużo serca -uśmiechnął się drętwo oddając mi napój. -Mam na imię Echo, oprowadzić cię? -przełknęłam ślinę, dziękując w duchu że nie zapytał mnie o imię. Skoro to jest taka niebezpieczna osoba, to chyba nie warto jej odmawiać. 

-Czemu nie -odzwajemniłam uśmiech. 

-Byłaś może na tyłach szkoły? Jest tam stary opuszczony plac, który już zdążył zarosnąć. Dzięki temu uczniowie mają swój mały park do odpoczywania na dłuższych lekcjach. 

-Serio? Fajnie by było wiedzieć gdzie to jest -starałam się sztucznie uśmiechać już szykując w głowie plan ucieczki. 

-Wiesz, jakby mnie kiedykolwiek szukała, to szukaj mnie właśnie tak i... kurczę, zapomniałem -nagle wyrwał mi puszkę z rąk i rzucił w twarz chłopaka który niósł parę pucharów. Chłopak się wywrócił i niemalże rozwalił cenne trofea, a Echo po prostu wyparował. 

Czy on serio liczył że wina spadnie na mnie?! Jezu, przynajmniej nie zrobił mi krzywdy... co mu do łba strzeliło!? 

Na szczęście chłopcy z miejsca założyli że to on i kazali mi uciekać zanim zrobi się w okół nich szum i będę musiała zostać na "gówno wartych" procedurach dochodzenia spraw w szkole. 

Zdenerwowało mnie to, że z psychozami Echo nikt nic nie robi, ale co może pojedyncza dziewczyna? Może sobie pójść na lody by cieszyć się ostatnimi westchnieniami lata, co też zrobiłam. 

Udałam się specjalnie do słynnego "parku Basi". Jest to o tyle słynne miejsce, o ile na prawie każdym drzewie w tym parku mieszka wiewiórka. Dodatkowo moim hobby jest fotografia, więc liczyłam na to, że spotkam którąkolwiek jak robi zapasy buszując pomiędzy dopiero co opadłymi liśćmi. 

Gdy dokończyłam mój "tęczowy rożek" podeszłam do ławek i spostrzegłam chłopaka, który był dzisiejszym celem Echo. Z chęcią zaprzyjaźnienia się i zapytania o zdrowie zbliżyłam się do nich kiedy usłyszałam ich rozmowę.

-I chuj z całego biznesu! Te puchary były warte przynajmniej ze stówę! Psia krew tego Echo! 

-Kurwa co jest z nim nie tak! Akurat dziś, akurat ciebie! Tę nową nie mógł sobie jebnąć czy co? -odwróciłam się taktycznie udając że grzebię w torbie, na szczęście byłam jeszcze poza ich zasięgiem wzroku. 

-Dobra Troy, chuj z tym, nauczyciel i tak myślał że idziesz je "wypolerować" hehe... następnym razem, ale do chuja weź się umyj, bo jebie od ciebie! 

-Próbowałem kurwa! Ale ta przeklęta cola była przeterminowana! Pewnie kupił ją jeszcze specjalnie w tym złomie przy wejściu. Tam wszystko jest przeterminowane -przed oczami natychmiastowo stanął mi Echo, kiedy wziął mi puszkę z rąk z "zapomniałem" na ustach. 

Dobra... uroczyście przysięgam że zamierzam złamać szkolne zasady i nie nieunikać Echo Connora. 

Coś tu nie gra... 

>>

-Ładnie -skwitował Echo zapuszczając żurawia nad moim ramieniem, podczas gdy ja starałam się wysmarkać mój znów pełny nos. -Ta przerwa pomiędzy incydentem z puszką o odkryciem prawdy mobłaby być większa, na przykład na dwa rozdziały... wsadziło by się pomiędzy jeszcze powrót ze szkoły do domu dziewczyny, jej rodziców... może potem przejście się nocą, wtedy ona usłyszałaby rozmowę nocą i wtedy bójka. To by pykło, ale chyba nie masz ochoty na "rewrite" całego Psajcha co? 

-Ani trochę... ok napisałam! Niestety skończył mi się wątek z Norą. Potem miał być rozdział o decyzji i finalne zakwaterowanie Echa i jego watahy w Norze... ale co potem? 

-Rozdział mikołajkowy?

-W Norze nie mają takich zwyczajów -westchnęłam odkładając chusteczkę. Dobra, idę czerpać swoją inspirację na temat fanficków z wowa ze źródła! 

-Czyli idziesz nerdzić -westchnął odwracając się w stronę drzwi.

-Nie inaczej kochanie! 

<<

Psaj(E)choWhere stories live. Discover now