Prawda...?

2.3K 108 5
                                    

Lynn

Zaprowadziłam go na tyły szkoły, wyglądał strasznie, więc myślę że odosobnione miejsce będzie najlepszym wyjściem.

-Echo? -spytałam cicho mocno zaniepokojona jego stanem. Wyglądał tak, jakby mu ktoś umarł a on przez to naćpał się. -Echo? -oparłam go o mur, podczas gdy on błądził wzrokiem po mojej twarzy. -Hej, no już, pobudka -kontynuowałam delikatnie, to chyba jest to uczucie kiedy masz wrażenie że osoba na przeciw ciebie zaraz się rozpadnie na drobne kawałeczki. -Masz mi coś do powiedzenia? -zacisnęłam zęby, nadal wściekła, kiedy wreszcie złapaliśmy kontakt wzrokowy.

-To... musi się skończyć, musimy się rozejść -wymamrotał sennie, więc natychmiast zaserwowałam mu siarczysty policzek. Nie potrafiłam tego słuchać na spokojnie. 

-DLACZEGO?! -chyba pomogło, brunet zamrugał i spojrzał na mnie bardziej trzeźwo.

-Ja... -przełknął głośno ślinę uśmiechając się do mnie smutno. -Za niedługo umrę... nie chce tego ściągać na ciebie...

-Co...? MetalHead? Jesteś na coś chory? Co tu się do cholery dzieje...? -zatkało mnie, on robił niesamowite wrażenie, był silny, pozamiatał grupką dorosłych mężczyzn, biega sobie w jesienne już mrozy w podkoszulku i mówi że za niedługo zejdzie z tego świata?! 

-Lynn -złapał mnie za ramiona ciągle kręcąc głową. -Miejsce w którym się wychowałem, jest pełne ludzi mojego pokroju. Rządzi tam taki jeden... monstrum. To co on może zrobić przechodzi granice ludzkiego rozumowania. Dodatkowo jego syn z downem ubzdurał sobie że dziewczyna mojego brata będzie jego narzeczoną... on ją zgwałcił... i to nie raz. Daria jest teraz u nas... i on po nią przyjdzie. On zrobi wszystko dla swojego syna... 

-Nie można z tym pójść na policję? -wydukałam. Echo mówił z takim drżącym głosem, że jego strach powoli przechodził na mnie. Kim jest ten człowiek, że ktoś taki jak mój chłopak się go boi?

-Policja na pewno go nie zatrzyma, tym bardziej jeśli im powiemy, że Tyson spokojnie może nam wyrwać głowy gołymi rękami -zamknęłam usta wstrzymując oddech. Jeszcze miesiąc temu wybuchnęłabym śmiechem nie wierząc mu, ale... po zobaczeniu tego co on umie... i jeszcze jego stan. Ten Tyson musi być potworem.  -Jeśli się rozejdziemy to ten sukinkot cię nie znajdzie... Cholera mogłem nie być tak nachalny względem ciebie... to byłoby łatwiejsze teraz... -ponownie go spoliczkowałam, na co zamilkł. 

Przytuliłam się do niego, będąc wściekła na całą sytuację. Głównie dlatego że on nie potrafi sobie w niej poradzić. Zawsze chciałam kogoś kto zaopiekowałby się mną, ale skończyło się na tym że to ja się będę opiekować nim. Przynajmniej na ten moment. 

Nie wiem czemu, mimo że czułam tak silny niepokój całą tą sytuacją, Echo mówił że umrze z rąk Tysona, a ja nie potrafiłam myśleć o tym że faktycznie się rozstaniemy... chyba jeszcze nie dotarło do mnie to co właśnie mi powiedział.

-Zostanę z tobą -walnęłam jak ostatnia idiotka, ale chyba dlatego że nie potrafiłam uwierzyć w to że życie Echo jest zagrożone, a w jego mniemaniu na pewno stracone. 

-Co? Nie możesz -wydusił, mimo wszystko mocno tuląc mnie do siebie. 

-To czemu mnie trzymasz? 

-Bo to takie trudne... cały czas się czuję jakby to było pieprzone pożegnanie... 

-Spokojnie, ja już zdecydowałam -tak naprawdę kompletnie nie wiedziałam co się w okół mnie dzieje, po prostu chciałam by przestał się trząść. Chciałam by wrócił pewny siebie Echo, który śmieje się każdemu niebezpieczeństwu w twarz, a Stacy jest dla niego tylko i wyłącznie uwierającym utrapieniem i zagrożeniem życia dla mnie i to jest jedyny powód dla którego jej nie ignoruje. 

-Co? -zamarzł w bezruchu czekając na to co powiem, a ja dalej brnęłam w to kompletne szaleństwo.

-Zostaję z tobą... 

-Ale... ty zginiesz... Lynn rozumiesz co ty właśnie powiedziałaś?!

-Chyba tak, po prostu nie potrafię cię zostawić... -westchnęłam opierając się o jego ramię. -Przeprowadzę się do ciebie, poznam wreszcie twojego brata... -mamrotałam bez sensu.

-Lynn do cholery! -odsunął mnie od siebie i potrząsnął mną. -Nie możesz 

-Czemu mówisz to w taki sposób, że mam wrażenie że pójdziesz sobie, kiedy ja powiem żebyś sobie poszedł? -spojrzałam w jego zmęczone oczy. 

-Nie spałem od paru dni... w domu mam chaos... nie potrafię drugi raz tego nawet powiedzieć... -skrzywił się osuwając się po ścianie. Nastała cisza, podczas której on zakrył sobie oczy dłońmi.

-"Potrzebuję cię"... to chcesz powiedzieć prawda? -skrzywił się potwornie, napinając mięśnie. Usiadłam obok niego, w zasadzie jest w jakiś sposób w tej sytuacji sam. Jego brat teraz pewnie zajmuje się swoją biedną dziewczyną, a on stoi obok i jest w to zamieszany przez to że jest spokrewniony ze swoim bratem. -Zostanę z tobą... -oparłam się w o jego bok. 

-Lynn... -powoli wyprostował nogi odwracając się w moim kierunku. Brzmiał tak beznadziejnie.

-Pewnie będę spała u ciebie co? -spytałam się cicho starając się odgonić złe myśli. -Brat ci chyba tego nie zabroni

-Ta -wymamrotał wciągając mnie na swoje kolana i ciasno mnie przytulając do siebie, tak jakby ten Tyson już tu był. -Dziękuję... 

-Nie ma za co... sama się zastanawiam czy przed spotkaniem ciebie moje życie miało jakikolwiek sens. Było takie szare i... -parsknęłam śmiechem. -...martwe. 

-Mam już dość szkoły... idziemy do mnie? -wyszeptał cicho bawiąc się moimi włosami. 

-Tak, pewnie -odpowiedziałam prosto. Przez chwilę czułam się jak niegrzeczna nastolatka, która zrywa się z lekcji razem z moim niegrzecznym chłopakiem.  -Hej mam prośbę, zachowuj się normalnie... jeśli to mają być nasze ostatnie dni, to nie chcę ich przeżyć w strachu i rozpaczy... -poczułam zimny wiatr na plecach. Samo mówienie takich rzeczy jest straszne.

-Postaram się -westchnął ciężko delikatnie łapiąc mnie za dłoń. -Bardzo się obrazisz jak po wejściu do domu położę się spać? 

-Nie... mogę nawet robić za poduszkę -oparłam się o jego ramię, wolną ręką masując sobie skroń. Też byłam bardzo zmęczona. -Chyba nawet położę się z tobą...


Aww... ten rozdział jest trochę senny ale... łat ewer. Niestety muszę ze smutkiem poinformować że zbliżamy się do końca... serio. Zostało mi jakieś... cztery/pięć rozdziałów? Aww smutno mi, ale ok, z tego przejdzie się do... jednej z trzech propozycji, które przygotowałam już wcześniej i znając życie, pewnie znów pójdę najpierw w wilkołaki...

Enjoy~

Psaj(E)choWhere stories live. Discover now