... w przepaść

4K 145 20
                                    


Lynn 

Obudziłam się lekko przy mroczona, było mi gorąco, ale głównie dlatego, że znowu byłam uwięziona w objęciach Echa, który na szczęście spał obok mnie a nie na mnie. 

-Co się stało? -nie pamiętałam kiedy straciłam przytomność... może zbyt duży wysiłek emocjonalny? Nie ważne... teraz będę musiała wszystko ogarnąć. Znaleźć miejską przychodnię, poprosić Echo by mnie tam zawiózł... może mają domowe wizyty? To by było wygodniejsze. Później pozostaje problem z zaległościami... Stacy... wątpię czy mi pomoże. Zawsze mogę spróbować, bo lepiej bym zaczęła jak najwcześniej. Jeśli zacznę nadrabiać tuż przed powrotem do szkoły lub już po chorobie... o zgrozo.

Dodatkowo Echo jej nie znosi, znaczy Stacy. Nie wiem, czy naopowiadał mi głupot, czy to co mówi to prawda, czy po prostu stara się ją odepchnąć ode mnie bo to jego była i ja jestem jego kolejnym celem. Czy coś w ten deseń... nie wiem, tak było napisane w tych tanich romansach...

-Hmm? -usłyszałam mruczenie nad głową. Po moich plecach przeszedł dreszcz, ponieważ jeszcze poczułam to mruczenie, przez jego klatkę piersiową... on serio jest jakimś zwierzęciem?! 

-Gorąco mi -skwitowałam kwaśno, dając mu do zrozumienia że ma się ODSUNĄĆ. 

-Zawsze możesz ściągnąć pidżamę -powiedział w taki sposób, że dało się czuć w jego słowach uśmiech. Zbok. 

-Wszystko fajnie, ale myślę, że wystarczy jak się odsunę od pewnego grzejnika, który desperacko się do mnie przyciska -prychnęłam lekko szturchając go łokciem pod bok. 

-Grzejnika? Chodzi ci o kaloryfer? -lekko mnie zatkało. O co chodzi mu z kaloryferem? To i to grze... wstrzymałam oddech. Dopiero teraz poczułam jak napręża mięśnie.

-Przestań. Ja nie żartuję. Odsuń się ode mnie! -dukałam coraz bardziej czerwieniąc się. Dlaczego ktoś tak przystojny i pociągający musi mieć tak nasrane we łbie?! 

-Dlaczego? -wybuchnął śmiechem. -Podobno przeziębienia można wypocić! Dlaczego mamy nie spróbować? -faktycznie, idea ma sens, ale do cholery nie takim kosztem.

-Mogę się pocić sama, bez twojej asysty! -zaczęłam się szarpać z nim. Wiem, to żenujące. Niczym dzieci, szarpać się... teraz jestem naprawdę zdesperowana, ale w inną stronę. 

-Dobra! Spokojnie! -zawołał uwalniając mnie. Odskoczyłam na drugą stronę łóżka, choć to mały dystans, patrząc na niego jak na uciekiniera z zakładu dla obłąkanych. 

-Mógłbyś mi pomóc a nie bawić się moim kosztem!? -ku mojemu zaskoczeniu Echo zrobił dosłownie przestraszoną minę. 

-Tak pewnie... przepraszam nie wiedziałem, że to tak cię wkurza -zamrugałam parę razy nie wierząc własnym oczom. Czy on jest blady? -Hej? -z przemyśleń wyrwał mnie jego głos.

-Nic nie rozumiem -wymamrotałam przeczesując włosy palcami. -Najpierw jesteś... umm, taki trochę... zboczony i apodyktyczny, a tu nagle, czy ty nagle przetransformowałeś na pantoflarza?

-Nie... -odetchnął kładąc się na plecach. -Zrozum, że mimo wszystko nie znam cię tak? Nie wiem jakie masz czułe punkty więc staram się być ostrożny, ale czasami i tak nie myślę ok? 

Echo

-...Nie wiem też dlaczego jesteś mi tak bliska -skłamałem. Jak na razie jestem dla niej tylko człowiekiem, więc nie muszę jej mówić że mi uratowała życie prawda? -Ale chcę cię traktować jak moją dziewczynę. Dlatego chcę cie mieć blisko siebie, droczyć się z tobą,  opiekować się tobą, móc obserwować jak spokojnie śpisz... Ale w takim razie przepraszam za pantoflarza -spojrzałem na nią z nieśmiałym uśmiechem. -Jak mogę ci pomóc? 

-Najpierw mi powiedz, czemu nie pamiętam w którym momencie ze mnie zszedłeś -zapadła martwa cisza. Jak ja jej wyjaśnię, że od teraz każdy facet w jej towarzystwie nie będzie czuł do niej jakiegokolwiek pociągu, czy ochoty, by być kimś więcej niż kolegą? Cały czas jak zamykam oczy słyszę jej przyspieszony oddech. Czuję jej całe ciało pod moim. Gorąca, bezbronna, niewinna, cała moja...

-Wiesz -przełknąłem ślinę. -W pewnym momencie to do mnie dotarło, znaczy, że jesteś nieprzytomna... być może nie miałaś dość dużo tlenu... -wymamrotałem, nie lubię kłamać. Choć w tym przypadku kłamstwo brzmi bardziej wiarygodnie od prawdy. Dodam jeszcze, że kusi by powiedzieć jej prosto w oczy "oznaczyłem cię kochanie, teraz żaden mężczyzna cię nie zechce, bo jesteś tylko moja". Chociażby po to by zobaczyć zaskoczenie w jej oczach. 

-Ciekawe czemu -prychnęła również kładąc się na grzbiecie. -Mam jeszcze jedną prośbę... załatwisz mi jakieś materiały? Pochodzisz i popytasz nauczycieli? Muszę jakoś nadrobić...

-Jasne rozumiem, mogę ci dodatkowo pomóc z nauką -uśmiechnąłem się do niej. Zapowiada się na to, że będę ją regularnie odwiedzał.

-A... no tak. Serio jesteś taki dobry ze wszystkim?

-Tak -przytaknąłem bez namysłu.

-Przystojny, wysportowany, postrach szkoły, genialny ze wszystkich przedmiotów, szaleńczo się we mnie zakochał... pewnie jeszcze wymiatasz na gitarze i jesteś panem buszu co? -rzuciła odwracając się do mnie plecami. 

-Może -odpowiedziałem, nawiązując głównie do "pana buszu". Jak inaczej przecież można nazwać wilka? Dobra, zgodzę się, że Cezar jest silniejszy, ale panujemy na równi!

-Chcę wiedzieć co jeszcze mnie spotka, bo tylu absurdów naraz nie spotkałam nawet w książkach... -westchnęła gdy usłyszeliśmy jak ktoś zamyka drzwi na dole.

-Rodzice -syknęła Lynn zrywając się, po czym zaczęła się gorączkowo rozglądać po pokoju. Czyżby szukała kryjówki dla mnie? -Echo... -jęknęła patrząc na mnie z przerażeniem.

-Spokojnie poradzę sobie -powiedziałem wstając. Żałuję, że muszę wyjść, ale nie chcę jej sprawiać kłopotów... -Macie na dole jakieś krzaki? -otworzyłem okno spoglądając w dół.

-CO TY ROBISZ?! -krzyknęła szeptem podbiegając do mnie, podczas gdy ja już stałem na parapecie, więc kucnąłem by być z nią na równi. 

-Nic mi nie będzie... przerabiałem to parę razy -uśmiechnąłem się. -No to znikam...

-Trzymaj się -powiedziała cicho pocierając ramiona. 

-Pozwolisz mi? 

-Co...?

-Pozwolisz mi? -odwróciła się zaniepokojona hałasem zza drzwi.

-Tak tak tylko -jak tylko odwróciła się do mnie pocałowałem ją i natychmiast wyskoczyłem przez okno. Kiedy tylko nasze usta zetknęły się ze sobą oprzytomniałem sobie, że może zacząć krzyczeć, a to jest łatwiej wytłumaczyć rodzicom, kiedy na parapecie nie stoi nieznany jegomość... gdy moje stopy zetknęły się z ziemią natychmiast ugiąłem kolana i wykonałem przewrót w tył by nie było zbędnego huku. 


HEJ... przepraszam za tą przerwę. Mój laptop, a raczej dysk twardy dostał raka, więc musiałam go wyczyścić i przy okazji zrobić backup by nie stracić cennych danych. Przy okazji dostałam paru napadów depresji i innych takich, więc... ogólnie nie przelewało się. 

Ale jestem z powrotem... nie tylko wy czujecie potrzebę kontynuowania tej powieści (uśmieszech/iksde/cokolwiek co cieszy michę, ale nie zrobię tego, bo tak nie wolno w  utworach, to nie jest czat do jasnej ciasnej!) 

Co do rozdziałów. Wracam do normalnej częstotliwości! 

Enjoy~

Psaj(E)choWhere stories live. Discover now