krok do wyjścia z mgły

3K 131 2
                                    

Echo

Dziś Lynn wraca do szkoły, a mnie męczy chęć kolejnego dnia wagarowania. To całkiem dobry pomysł, patrząc na to, że nie spotkam jej na korytarzu... może myśl o neutralnym zachowaniu jest dla mnie łatwa (patrząc na to, że mam opinię dzikiego dziwoląga), to wiem jakie to będzie trudne dla niej. 

Chyba inaczej się patrzy na osobę, której zna się całe ciało? Z którą kochało się przez prawie całą noc? Ja mogę patrzeć na nią jak ostatni zboczeniec, nikt nie będzie tym nawet zaskoczony, ale ona? Dodatkowo nawet nie zna tej szkoły...

W zasadzie pomysł cud miód, ale jest pewien szczegół... 

Mogę być nieklasyfikowany za liczne nieobecności. Co prawda nauczyciele raczej nie będą chcieli mnie zatrzymać w szkole, ale to jest mój ostatni rok i nie chcę za nic ryzykować.

Zostać? Wszystko fajnie, ale jak się w danym wieku nie skończy w szkoły to trzeba płacić. Nadnaturalni muszą. Zwłaszcza że jako nadnaturalni możemy z nadnaturalną łatwością przyswajać wiedzę. Opuścić szkołę? Obiecałem coś Cezarowi. Ukończę ją i basta.

Tym bardziej, że ona nadal nie do końca mi wierzy. Gdyby zrobić coś, co... zdradziło by Stacy? Jest bardzo wybuchową i nerwową dziewczyną, więc wystarczy umieścić ją na korytarzu, na którym będę tylko ja i ona, i tyle. Wciąż za mało. Lynn ma to widzieć albo słyszeć...

Słyszeć...

Chwyciłem za komórką zastanawiając się jak to zrobić? Zadzwonić do niej, to jest pewne. Pewnie będę jej słodził, by pochwalić się Stacy że mam dziewczynę. To ryzykowne, BARDZO ryzykowne, bo będzie mnie obserwować, bo będzie chciała się dowiedzieć kto to. 

To może się udać pod jednym względem. Jestem poza zasięgiem tej małej szpary kiedy jestem poza szkołą. 

Wystarczyło spełnić tylko parę punktów. Ja pogłaśniam mikrofon, Lynn całkowicie go wycisza, ja rozmawiam przez telefon sadząc jej mnóstwo słodkich słówek przy Stacy, po czym "kończę" rozmowę, tak naprawdę wsadzając telefon do kieszeni i... właściwie tyle. Reszta pozostaje po stronie pewnej rozczochranej punkówki.

Parę chwil później musiałem zbudzić pewną dziewczynę by jej objawić mój plan.

-Haloo? Echo, co znowu? -jęknęła, a ja daję sobie głowę uciąć, że w tym momencie przeciera oczy. -Jest wpół do piątej! O tej godzinie normalni śpią... dobra nie ważne -prychnęła, na co mogłem zareagować jedynie uśmiechem. 

-Mam plan, byś ujrzała prawdziwą twarz Stacy. 

-Aha...? Co to za szalony plan?

-Bardzo prosty cukiereczku -na mojej twarzy wykwitł szatański uśmiech, a po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. -To co teraz mówię zawiera się w planie... -spoważniałem, po czym wyłożyłem szczegółowo jak to ma się stać. 

-...czyli na przerwie obiadowej? -westchnęła po kwadransie mojego wykładu.

-Myślę, że tak. Najtrudniejszy moment to będzie znaleźć ją. Jeśli się ciebie uczepi to ucieknij do toalety, w ogóle unikaj tej obślizgłej glizdy... 

-Nie mogę się doczekać jaka jest bez "maski", skoro tak bardzo jej nie lubisz... -parsknęła z nutą sceptycyzmu.

-Wierz mi, to nie będzie przyjemne, ani dla mnie, ani dla ciebie. Dobra, muszę się zbierać, drwa same się nie narąbią.

-Ty rąbiesz drwa o takiej porze?! 

-Chcesz popatrzeć? Mogę nawet ściągnąć koszulkę -usłyszałem jeszcze parę warknięć ze strony dziewczyny, po czym się rozłączyła.

Lynn

Przez wszystkie przerwy uważnie obserwowałam Echo, gdy nadarzyła się ku temu okazja. Wyglądał na zdenerwowanego i skoncentrowanego, i szczerze dodawało to mu męskości.

Nie wiem czemu, ale trochę przez to rósł w moich oczach. 

Wreszcie nadeszła pora, więc urywając się z grupki "nowych koleżanek" uciekłam do toalety uważnie oglądając się na telefon. Mina bruneta sprawiała wrażenie, że naprawdę będzie to najmniej przyjemna rozmowa telefoniczna w moim życiu.

Gdy znalazłam się w kabinie Echo zadzwonił. Jego wyczucie czasami mnie dobija.

-Hej -rzuciłam po czym oddaliłam od siebie urządzenie by wyciszyć telefon. 

-Aww cześć słonko -powiedział to takim tonem, jakby się uśmiechał i przełykał coś cholernie gorzkiego. -Nie, nie, na razie nie ma burzy więc możemy spokojnie rozmawiać, ale serio chmury robią się coraz ciemniejsze. Słowo daję że grzmią -westchnął, po czym znowu zaczął mówić przesłodzonym głosem. -Trzeba powtórzyć ostatnią noc -zacisnęłam zęby, kusiło by nawrzucać mu, ale to i tak nie miało sensu, bo i tak nie usłyszy, a ja będę musiała się tłumaczyć krwawym zatwardzeniem. Wtedy w tle usłyszałam charakterystyczne klockowe obcasy. -Też cię kocham i nie mogę się doczekać tej randki. Nocy po niej również. Wiem! Przedłużam, ale chciałem tylko przysunąć godzinę, brat mnie potrzebuje w warsztacie. Może być o dwudziestej? Tak, tak, wiem kochanie. Och... założyłaś... -zaśmiał się cicho i gardłowo, podczas gdy ja siedziałam skulona na sedesie trzymając się za usta ze złości, irytacji i wstydu. -Miło słyszeć... muszę kończyć, przerwa powoli się kończy a ja jeszcze nic nie jadłem -westchnął teatralnie, na co chciałam się zaśmiać nerwowo. To naprawdę było zabawne i karykaturalne. -Do zobaczenia -usłyszałam lekkie szuranie i dalej głosy były nieco przytłumione. 

-Czego znowu chcesz? -rzucił naprawdę zmęczonym głosem.

-Kto to kurwa był -syknęła ku mojemu zaskoczeniu Stacy. -Masz kogoś na boku? Która to?! 

-Gdybym serio kogoś miał to na pewno nie ze szkoły, wszyscy mnie nienawidzą przez ciebie, nie pamiętasz? -prychnął sarkastycznie. -Robiłem sobie z ciebie jaja. Jesteś czerwona jak cegła... 

-Powiem reszcie szkoły że mnie obmacywałeś! -Stacy powiedziała to w taki sposób jak dziecko, które zaraz miało skłamać przed rodzicami, by wrobić brata.

-Och biedactwo. Zauważ, że nie pogorszysz mojej sytuacji, ani nie polepszysz swojej, a ja mam ubaw -powiedział średnio wesoło, a ja usłyszałam. Tupnięcie? Stacy tupnęła? Myślałam że tak robią tylko dzieci. 

-KIM JEST TA DZIWKA -syknęła z taką dozą jadu, że aż przeszły mnie ciarki. 

-Ile mam ci powtarzać że nie istnieje? Czekaj patrz -nie wyjmował telefonu, a przynajmniej tak wywnioskowałam. Głosy nadal były przytłumione.

-Hej, to jeszcze raz ja... również tęsknię kotku... chciałem tylko powiedzieć że truskawek nie ma. Mogą być wiśnie? Och czekaj. Właśnie sobie przypomniałem, że nie istniejesz bo pewna prukwa lubi kłamać na mój temat

-Albo ja Echo albo nikt! Zapamiętaj to sobie -warknęła po czym odbiegła z krzykiem: "On mnie obmacywał!".

-Och jak rany -westchnął, potem usłyszałam tupot stup, krzyki i odgłosy walki. Chłopaki go napadli...?!

Dlaczego?! On jest... no tak. W ich oczach winny. 

Zachciało mi się trochę płakać. Czyli on jest samotny i trochę zdziczały bo Stacy chce go przelecieć, więc odcięła od niego WSZYSTKICH?! To wszystko prawda? Faktycznie dla Echo muszę być jak objawienie. Jedyna która zna go naprawdę, nie wierzy w te kłamstwa. 

Właśnie w tym momencie przestałam bać się go. Echo stał się dla mnie prawdziwy, ze swoim zachowaniem, uczuciami... 

Ten cholerny świat naprawdę zbzikował, skoro ta bardziej zwariowana wersja jest prawdziwa.

HEJ! MAM ŚWIETNĄ WIADOMOŚĆ! DZISIAJ KLASYFIKUJĄ WIĘC MAM CZAS! KONIEC NAUKI(wyłączając matematykę...)! Do czasu... od połowy lipca mnie nie ma, a w sierpniu mam ośmiogodzinny staż...

TEN rozdział bym dla mnie problematyczny, na szczęście ktoś podsunął mi rozwiązanie i teraz wiosna odwilż, ogólnie życie i miłość rozkwita!

Enjoy!!!

Psaj(E)choOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz