Let me know

3.8K 147 6
                                    


Echo

Mimo tego, że Lynn jest dla mnie niczym królowa, chciałem się przede wszystkim spisać, więc nie byłem łagodnym korepetytorem. Już pierwszego dnia nadrobiłem z nią wszystko z matematyki, uzupełniłem jej braki z przeszłości... okazuje się że to ostatni z przedmiotów, które nazwałaby fajnymi... oczywiście nie pozwoliłem jej też wyjść z łóżka. 

Mała musi się wygrzewać i pozbywać się glutów z nosa, więc pozwoliłem jej wychodzić tylko do toalety.

-Przerwa! Proszę! -jęknęła przykrywając sobie twarz podręcznikiem. -Już rozumiem te wzory, ale zanim zaczniemy robić kolejne zadania mogę uciąć sobie drzemkę? Już żywcem nie wyrabiam! -podniosła na chwilę książkę by spojrzeć na mnie z wyrzutem.

-Ależ oczywiście! Chcesz coś potem zjeść? jakieś owoce? -uśmiechnąłem się do niej promiennie, na co ona parsknęła śmiechem. 

-Naprawdę nie jesteś zły o te gafy? Czasami serio popełniam błędy rodem z przedszkola...

-Nie... czemu niby? Nawet ja popełniam te błędy, to z czystego roztargnienia nie z braku umiejętności...

-Ty?! -wybuchnęła. -No proszę! Pan idealny ma jakieś wady! 

-Przestań mnie tak nazywać... ty jesteś ode mnie sto razy lepsza -odwróciła się do mnie przodem zwalając książę z twarzy.

-I właśnie dlatego jesteś "pan idealny". Nie dość że przystojny, genialny nauczyciel, zachowuje się jak badboy, ale nikt nie będzie chciał mi cię odebrać, nie znosisz alkoholu, zakochałeś się we mnie na zabój i jeszcze mnie ubóstwiasz

-Czemu cały czas to wyliczasz? 

-Chce mieć pewność, że to się nie zmieniło i wiem z czym mam do czynienia -prychnęła poprawiając kołdrę. -Jesteś bipolarny...

-Mam swoje powody... -spojrzałem w bok, była już późna godzina... -Chyba będę musiał się zbierać. Mój brat robił dzisiaj inwentaryzację, więc myślę że się ucieszy jak zrobię mu obiad -uśmiechnąłem się do dziewczyny krzywo. -On nie znosi tego robić.

-O co chodzi z inwentaryzacją? 

-Robisz spis wszystkiego co masz w warsztacie... a Cezar to bałaganiarz -zaśmiałem się wstając.

~

Wróciłem do Lynn w nocy. Mój brat był... wściekły. Wymachiwał rękoma, mówił niezrozumiałe hasła, na koniec zjadł to co mu przygotowałem, podziękował, wypił dużo piwa i poszedł spać...

Nie miałem nic do roboty, nie miałem przyjaciół, a to wydawało się zabawniejsze od snucia się po mieście w poszukiwaniu zaczepki

Obszedłem dom dokoła. Rodzice dziewczyny jak zwykle siedzieli z oczami wlepionymi w monitory, a Lynn nie widziałem, więc za pewne grzecznie siedzi w łóżku i z czego bardzo się cieszę...

Może opieka nad nią jest przyjemna i sprawia że mogę przebywać tak blisko niej, to i tak wolałbym ją widzieć zdrową, niż w łóżku, bladą z czerwonym noskiem...

Tradycyjnie "włamałem się" do przedpokoju i ze stoickim spokojem poszedłem do niej...

Wygląda to bezmyślnie ale cmon! Jej starzy nie widzieli rosłego basiora przechodzącego przed ich nosami! Założę się, że jakbym zmienił się w likantropa to również by to olali... a przepraszam, olewa się rzeczy o których się wie, widzi... a oni poza ekranami swoich komputerów nie widzą nic.

Zapukałem do drzwi, przez co usłyszałem jak spokojne bicie serca dziewczyny przyspieszyło, czyżby spodziewała się rodziców? Aż trochę mi szkoda że ją zawiodę...

Psaj(E)choWhere stories live. Discover now