Jeśli ona...

6.9K 282 61
                                    

Czytałam to z tą muzyką, która jest do góry i z Michael Schulte - Falling Apart. Polecam.

William pov.
Kiedy dojechaliśmy karetką do szpitala wzięli mnie na sale obserwacji. Nie wiem nawet kto zadzwonił na pogotowie. Przez całą drogę mówiłem im, że nic mi nie jest. Wypytywałem o Claudię, ale nic mi nie mówili. Zawiadomiłem naszych rodziców, którzy mieli przyjechać lada chwila. Lekarz mnie zbadał i powiedział, że nic mi nie jest, ale na wszelki wypadek zrobią mi kilka badań. 

- Co jest z tą dziewczyną, która przyjechała tutaj?- pytałem raz za razem. Oni pytali mi się czy jestem kimś z rodziny, a kiedy odpowiadałem, że nie mówili:

- Nie jesteś z nią spokrewniony, więc nie możemy ci nic powiedzieć o jej stanie zdrowia.- i na tym kończyła się moja próba dowiedzenia się czegoś od lekarzy. Kilka razy próbowałem uciec z sali jak nikogo nie było, ale zawsze mnie przyłapywali. Skończyło się na tym, że zaczęliśmy się szarpać i dali mi środki uspokajające. Przyjechali rodzice. Wpadli do mojej sali jak burza.

- William co się stało?- podbiegli do mnie.

- Gdzie jest Claudia?- zapytała mnie mama dziewczyny. Nagle podszedł do nas lekarz.

- Państwo są rodzicami tej dziewczyny z wypadku?- potwierdzili.- Państwa córka jest na bloku operacyjnym. 

- Czy ona...- jej mama zasłoniła ręką usta.

- Nic nie mogę państwu teraz powiedzieć. Proszę za mną.- ruszył w stronę wyjścia,a jej rodzice ruszyli za nim. 

Jeśli ona...

Nie mogłem nawet o tym myśleć. Rodzice zalewali mnie pytaniami, ale ja myślałem tylko o niej. O mojej dziewczynie. I o tym, że to wszystko moja wina. Gdyby nie ja nie byłoby nas tutaj. To ja za szybko jechałem. Zamknąłem oczy, bo zaczęły w nich wzbierać łzy. Niestety i tak znalazły ujście i poczułem, że zaczęły płynąć po moich policzkach. 

- Wszystko będzie dobrze.- moja rodzicielka usiadła na łóżku. Usiadłem, a ona od razu mnie objęła. Pierwszy raz ktoś widział mnie w takim stanie. Zmieniłem się przez te ostatnie kilka miesięcy, a to wszystko dzięki brunetce, która teraz walczy o życie.

Po jakimś czasie przyszedł lekarz żeby zabrać mnie na jakieś prześwietlenia. Po godzinie byłem wolny. Nie czekając za niczym ruszyłem biegiem przez szpitalny korytarz. Nie miałem pojęcia gdzie biegnę, ale po kilku sekundach znalazłem jej rodziców. 

- Wiadomo już coś?- byłem zdenerwowany, bo kobieta płakała.

- Nie. Operacja jeszcze trwa.- odpowiedział mi mężczyzna. Moi rodzice doszli do nas, w chwili kiedy zacząłem w kółko chodzić po korytarzu. Wiele razy próbowali mnie namówić żebym usiadł, ale musiałem się czymś zająć nawet jak to miało być chodzenie w kółko. Minęło kilka godzin. Nie wiem ile, ale w końcu wyszedł lekarz.

- Panie doktorze czy wszystko się udało?- wszyscy podeszliśmy do mężczyzny.

- Stan państwa córki jest krytyczny. Musieliśmy...- nie usłyszałem reszty. Stałem jak sparaliżowany. Nic do mnie nie docierało. W mojej głowie odbijało się echem, że jej stan jest krytyczny. 

- William.- z transu wyrwał mnie głos mojego ojca.

- Można do niej wejść?- zapytałem lekarza.

- Niestety, ale to jest na razie nie możliwe.- oznajmił i odszedł. Usiadłem na krześle. 

Jeżeli ona umrze, zabiję się.

Przez kolejne trzy dni Claudia się nie obudziła. Najgorsze było to, że nie mogłem do niej wejść. W poniedziałek przyszli do nas Alice, Mark, Theo i Stefan. Wkurzało mnie to, że patrzyli na mnie ze współczuciem. Moim jedynym zajęciem było chodzenie do toalety. Nie chciało mi się nawet jeść. Czwartego dnia w środę w końcu pozwolili mi do niej wejść. Bałem się widoku jaki zastanę, ale byłem szczęśliwy, że ją zobaczę. Ubrałem na ciuchy, które mi wczoraj przywieźli rodzice, odzież ochronną. Wszedłem powoli do pomieszczenia. Zobaczyłem drobną postać mojej dziewczyny. Jej głowa była owinięta bandażem, a ręce i twarz miała pokryte siniakami i otarciami. Usiadłem przy jej łóżku. 

- Cześć Kotku.- przywitałem się z nią. Miałem w dupie czy ktoś mnie widzi. w ogóle wszystko i wszystkich miałem w dupie oprócz niej.- Nie wiem czy mnie słyszysz czy nie ale chciałbym ci powiedzieć kilka rzeczy.- po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.- Chciałem żebyś wiedziała, że jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram. Będę czekał za tobą miesiąc, rok i ile trzeba będzie. Wiem, że to wszystko przez mnie. To moja wina, że tutaj jesteś. To ja powinienem być na twoim miejscu.- łzy zaczęły płynąć coraz szybciej. - Kiedy cie pierwszy raz zobaczyłem wiedziałem, że wywiniesz mi jakiś numer, ale nie że aż taki. Zniosę wszystko. Możesz na mnie nakrzyczeć, zwyzywać od padalców, cholera mogę nawet pisać pieprzone wypracowania, ale nie zostawiaj mnie.  Nie możesz, rozumiesz? Jesteś jedyna osobą, dla której chce mi się żyć.- moje gardło się zacisnęło.- Nie dam rady bez ciebie.- chwyciłem ją delikatnie za rękę i przyłożyłem ją sobie do ust.- To tak bardzo boli. To, że tu jesteś. Chciałbym żeby to wszystko było snem. - pocałowałem jej dłoń.- Kiedy się obudzisz zabiorę  cię stąd. Pojedziemy gdzieś, gdzie będziemy sami. Chciałem poprosić cię o jedno. Nie zostawiaj mnie. Kocham cię i nie chcę cię stracić.- zakończyłem.

Poczułem, że jej ręka drgnęła. Na początku myślałem, że to moje urojenie, ale kiedy ten gest się powtórzył gwałtownie wstałem. Spojrzałem na swoja dziewczynę, która powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu. 

- Claudia.- szepnąłem.

Nie wierzyłem własnym oczom. Krzyczałem w sobie ze szczęścia. 

Obudziła się! 

Brunetka przeniosła spojrzenie swoich brązowych oczu na mnie. 

- Cześć Kotku.- uśmiechnąłem się przez łzy.

- Kim ty jesteś?- po tych słowach moje serce pękło na pół. 

- Claudia to ja. William.- po moich policzkach znowu zaczęły płynąć łzy. 

- Co ja tutaj robię? Co ty tutaj robisz? Co się stało?- zaczęła panikować. 

Ona nic nie pamięta. Ani wypadku, ani mnie.

Wybiegłem stamtąd. Nie zatrzymałem się nawet jak jej rodzice mnie wołali. Uciekłem jak tchórz. Wybiegłem na zewnątrz i się załamałem, bo dotarło do mnie, że ją straciłem.

Cześć Kotku 1 [ZAKOŃCZONE] Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang