Rozdział 26

21.6K 656 151
                                    

Za uśmiechniętym brunetem stał William. Dawno go nie widziałam, ostatni raz jakoś w maju. Z twarzy się nie zmienił. No może jest jeszcze większym gburem niż wcześniej.

- No proszę, proszę panna Evans odwiedziła spleśniałą budę.- odezwał się pierwszy. Taa kiedyś nazwałam to miejsce spleśniałą budą, ma do mnie urazę po tym. To miejsce jest dla niego jak dom.

- Ta, cześć William.- przywitałam się. 

- Przyszłaś w interesach, czy po prostu się wybawić.- zapytał się podchodząc bliżej nas. Zapomniałam kompletnie o Davido, przyglądał się nam z zaciekawieniem. 

- Przy..- przerwał mi, co za pajac. 

- Przyszła tu, bo ja chciałem.- teraz wzrok Williama, był skierowany na bruneta. Niepotrzebnie się odzywał.

- A ty to kim jesteś, żeby w ogóle tu być.- zmierzył go wzrokiem.

- Jes..-teraz ja mu przerwałam.

- Nie twoja sprawa, Will.- zmroziłam go morderczym wzrokiem. Brunet chwycił mnie za rękę.

- A więc to twój chłopak.- miał ten swój perfidny uśmieszek.

- To n...- zaraz go walnę.

- Rozumiem, że przyjdziesz na walkę tego miesiąca.-zapytał się.

- Nie.-odpowiedziałam.

- Tak.

- Co? Mieliśmy tylko wejść i wyjść. Nigdzie nie przyjdziemy. Wychodzimy.- odpowiedziałam. Miałam już ciągnąc bruneta do wyjścia, ale wypowiedziane słowa przez Willa mnie trochę zmroziły:

- To będzie walka Alana Roberts'a i Gustawa.

Obróciłam się w jego stronę. Chciałam na jego twarzy zauważyć kłamstwo, ale mówił śmiertelnie poważnie. Czy to możliwe, że Alan mógł się stoczyć to tego poziomu. Albo on był zawsze taki, skąd mogłam wiedzieć jaki jest skoro go nawet dobrze nie znałam. 

- Sam się zgłosił.- zapytałam się.

- Tak dwa tygodnie temu w niedziele.- gdy to wypowiedział, zrobiło mi się smutno. Czy to mogła być moja wina?

- Wiesz może gdzie on jest.- zapytałam się.

Usłyszeliśmy krzyki. Cała nasza trójka skierowała wzrok w stronę dźwięku. I o wilku mowa. Właśnie siedzi w loży, bardziej można nazwać to leżeniem. Pełno alkoholu na stole. Koło niego, stoją jacyś ludzie wiwatujący z tego kto pierwszy wypije całą wódkę. 

- Myślałam, że on nie pije.- powiedziałam.

- Dużo rzeczy o nim nie wiesz. Tutaj dzieje się wiele rzeczy. A on wstąpił do tej najstraszniejszej strony, szukając pomocy, której nie otrzyma.- mimo, że William to wstrętny człowiek, to wie wiele rzeczy.

- On nigdy nie pił

- Jakbyś była nim, to wolałabyś te kilka dni, przed wielką bombą nie pić - odpowiedział.

-Stacza się.- powiedziałam i spojrzałam teraz na bruneta, który najwidoczniej się z tego śmiał. 

- No nic. Wpadnij kiedyś, ja idę zabrać go do domu. Jego matka będzie wkurzona - zaśmiał się na ostatnie zdanie. 

Przytaknęłam głową na to, że rozumiem. Brunet zaczął iść ze mną w stronę wyjścia. Nadal trzymał mnie za rękę. Szliśmy w ciszy, przez co mogłam pomyśleć trochę o tym wszystkim. 

Chciałabym poznać, go na prawdę. Okłamywał mnie. Zawsze myślałam, że jest inny. Nie pił, dawał przykład, a tu się okazuje, że to wszystko nie było prawdą. Robi z siebie jakiegoś Króla. Nienawidzę takich ludzi. Chcę znać prawdę. Nie poznam prawdy, bo się do niego nie odzywam. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że on będzie walczył. Chciałabym coś zrobić, żeby to się nie stało, ale nie mogę, nie jestem dla niego ważna. 

Kłamstwo najbardziej mnie boli. Nie wiem czemu, po prostu nie potrafię wybaczać kłamstw. Jeśli pewna sprawa nie jest wielka i ktoś mnie okłamał to wybaczę, ale nie potrafię znieść wielkich kłamstw. Moje serce łamie się, ale potem powstaje jeszcze silniejsze niż wcześniej. 

Takie właśnie sytuację psują moje zaufanie do ludzi, ale to jeszcze pestka z tym co wydarzyło się kiedyś. 

Gdy dotarliśmy już do domu. Poszłam od razu spać. Nie chciałam z nikim gadać. Wystarczyło mi tylko moje ciepłe łóżko. 

Alan's Pov

- Oj stary zjebałeś po całości.

- Będziesz mi wypominał teraz tak każdą noc?- zapytałem się. 

- Tak. A jeszcze ci nie powiedziałem kogo wczoraj widziałem.- powiedział William, a mnie to trochę zaciekawiło.

- Kogo niby.- zapytałem się.

- Amber - to imię prześladuje mnie. Jak chce zapomnieć to i tak wraca, na dodatek ze zdwojoną siłą. 

- I co?- kolejne pytanie.

- Widziała cię. Byłeś kompletnie zjarany i pijany.- tym razem to chyba przegiąłem. Ale z drugiej strony co miało by to ja obchodzić.

- Była z tym chłopakiem.- wyplułem wodę, którą miałem w buzi. 

- Czemu ten debil cały czas za nią chodzi.- wkurzyłem się. 

- Dowiedziałem się, że jest z Włoch. Przyleciał tutaj z jakimś Fabio na ferie jesienne. Fabio to jest jej przyjaciel. I więcej nie wiem o nim jak na razie.- powiedział, a mi trochę ulżyło. Bo skoro przyjechał tylko na ferie jesienne to niedługo wyjedzie. 

- Ile takie ferie trwają? - zapytałem się. 

- Dwa tygodnie, a oni siedzą tu już trzy.- odpowiedział. Coś tu nie gra.

- Aha - powiedziałem. Bardzo dobrze się spisał. Poprosiłem go o to dwa dni temu, a on jako dobry przyjaciel już trochę się dowiedział. 

- Stary, ale ty się w niej zadłużyłeś.- zaczął się ze mnie śmiać. Patrzyłem na niego morderczym wzrokiem. Ma rację. Sam nie wiem co ta dziewczyna ze mną robi. Wystarczy jak tylko na mnie spojrzy i mam ochotę zrobić dla niej wszystko. Jakimś sposobem dotarła do mojego serca. Sam nie potrafił bym się przyznać, że się zakochałem. Nie chce te słowo przejść mi przez gardło. 

Zawsze myślałem, że nie da rady żadna dziewczyna mnie złamać. A teraz wystarczy tylko jej uśmiech i już tracę rozum. 

- Nie mogę jej stracić.


Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz