Rozdział 13

29.8K 773 307
                                    

Od moich urodzin minął już prawie tydzień. Dokładnie dzisiaj jest czwartek. Właśnie pakuje się na jutrzejszy wyjazd. Lecę do Włoch na weekend do mojej rodziny. W tym tygodniu nic ciekawego się nie wydarzyło. Clara i Dante małymi kroczkami się do siebie zbliżają. W całej szkole gadają tylko o meczu, który ma się odbyć w następnym tygodniu. Cały tydzień ćwiczyłam z cheerleaderkami układ żeby był perfekcyjny. W wolnym czasie myślałam o tym co się wydarzyło na imprezie. Od tamtego czasu nawet się do mnie nie odezwał. Nie wiem dlaczego, ale wiem że ja się nigdy pierwsza nie odezwę.

Jutro muszę wstać o trzeciej rano bo o piątej mam wylot. Znając mnie prześpię cały lot. Zapakowałam ostatecznie kosmetyczkę do walizki i ją zapiełam.

Wzięłam piżame i poszłam się umyć. Wychodząc z łazienki wzięłam mój telefon z białego biurka. Sprawdzałam wszystkie social media. Odpowiedziałam na wiadomości, które dotarły do mnie podczas mojej nieobecności. Miałam zamiar się położyć spać, ale ktoś wysłał mi wiadomość.

Od Roberts

Nie myślałaś chyba, że wylecisz bez pożegnania.

Serce zabiło mi szybciej czytając tą wiadomość. Nie odzywał się do mnie przez pięć dni, wręcz mnie unikał. A teraz do mnie pisze...?

Do Roberts

Miałam taką nadzieję, że nie będę musiała się z tobą żegnać.

Od Roberts

Wyjrzyj przez okno kicia.

Już nic więcej nie odpisałam spojrzałam tylko przez okno. Na dworze ujrzałam blondyna. Otworzyłam delikatnie okno chcąc jakoś na to zareagować.

-Idź stąd- krzyknęłam.

-Nie dopóki nie zejdziesz do mnie i nie odprowadzisz mnie do auta. Bo wiesz sam się boję jeszcze ktoś mnie zgwałci.- słysząc tą jego chrypką po pięciu dniach, aż miałam ciarki. Zaśmiałam się na jego słowa.

-Przykro mi nie mogę Cię odprowadzić.- odpowiedziałam na co chłopak tylko prychnął.

-No to ... prześlesz mi chociaż buziaka, a nawet dwa.- powiedział rozśmieszony na co ja też się zaśmiałam. Przesłałam mu trzy buziaki i pomachałam mu na pożegnanie. Zamknęłam okno i położyłam się spać. Zasnęłam myśląc o pewnym uroczym blondynie.

***

Pip Pip Pip

-Ałaa.- krzyknęłam, gdy moje ciało dotknęło zimnej podłogi.

Wstałam powolnym ruchem z łóżka. Idąc do łazienki wzięłam wcześniej naszykowane ciuchy ze sobą. Gdy byłam już w łazience ubrałam na siebie szare spodenki i pudrowo-różowy crop-top na długi rękaw. Włosy związałam w rozwalonego koka. Nie miałam chęci się malować.

Gdy wyszłam z łazienki, zaścieliłam łóżko. Następnie poszłam w stronę kuchni. To co tam zobaczyłam trochę wbiło mnie w ziemię. W kuchni satła moja mama ubrana w zwykłę starę dresy i białą koszulkę, uśmiechnełam się jeszcze bardziej gdy zobaczyłam, że miała na sobie jej ulubiony fioletowo szary fartuch. Czułam zapach gofrów.

-Dzień dobry córeczko- powiedziała moja mama z tym JEJ prawdziwym ciepłym uśmiechem. Miałam ochotę widzieć ją tak codziennie.

-Cześć mamo- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Usiadłam do stoły, gdy mama położyła na stół górę gofrów.

-Musisz się najeść przed wyjazdem.- powiedziała spoglądając na mniez a potem dodała.- Tym razem ja cię odwiozę na lotnisko. Okej? - byłam trochę zdziwiona tym, że sama z siebie chciała mnie odwieźć, zawsze wynajmowała kogoś ze swoich znajomych żeby zawiózł mnie na lotnisko.

-Okejjj.- powiedziałam naprawdę trochę zdziwiona jej decyzją.

Zjadłam. Była już gotowa do wyjścia. Wzięłam moją walizkę i wyszłam z domu. Wsiadłam z moją mamą do samochodu. Droga mineła nam szybko. Od dawna nie mogłam tak fajnie porozmawiać z moją mamą i pośpiewać piosenki lecących w radiu.

-Szybko zleciała nam ta droga.- powiedziała z lekkim uśmiechem w jej głosie wyczuwalny był maleńki smutek.

-Tak. Szkoda tylko, że tak nie będzie zawsze...-powiedziałam szybko spoglądając na nią i wyszłam.

Czasem ciężko jest mi na nią patrzeć.

***

Właśnie siedziałam w samolocie, przy oknie, to jest największy plus , bo odkąd pamiętam nie lubiłam siedzieć w samolocie pomiędzy ludźmi. Koło mnie było jeszcze jedno miejsce wolne, ale nie interesowało mnie to kto tam usiądzie. Chciałam po prostu przespać lot. Siedziałam przez około pięć minut w spokoju, i siedziała bym dalej jakby ktoś się do mnie nie dosiadł.

-Czejść jestem Thomas Collen.- powiedział do mnie bardzo przystojny brunet. Był wyższy chyba ode mnie o głowę. Jego włosy były w totalnym nieładzie. Oczy były koloru niebieskiego. Na nosie były widoczne przesłodkie piegi.

Podał mi rękę na przywitanie na co ja z uśmiechem i odwzajemniłam gest.

-Hej jestem Amber Evans.

Gdy wypowiedziałam moje nazwisko, to chłopak zmarszczył lekko brwi.

-Jesteś córką Jenny i Edwarda Evans?- spytał się, a ja jedynie przytaknełam głową na tak. Chłopak widząc moje zamieszanie zmienił temat: -Dlaczego tak piękna kobieta leci sama do tak pięknego kraju?

-Bo tak piękna kobieta leci odwiedzić rodzię.- odpowiedziałam ze śmiechem.

-Więc madmuassel, jeśli chciała pani przespać cały lot to nie pozwolę na to.- Chciał mówić tak jakby z akcentem francuskim na co ja zaśmiałam się w niebo głosy.

-A ty czemu lecisz do Włoch?

-Lecę na wczasy

-Ale tak w środku roku?

-No a czemu nie? Jestem młody, a z życia muszę korzystać puki mogę, bo nie wiadomo co się może mi stać w danej chwili. A chcę wykorzystać swoje życie jak najlepiej.- te wszystkie słowa wypowiadał już bardziej poważnie jak by coś go gnębiło.

-Wypowiadasz te słowa jakbyś miał za tydzień umierać.- powiedziałam, ale nie tak poważnie jak on. Patrzał mi się prosto w oczy i się uśmiechnął.

-Wiesz... zawsze patrz na wszystkich z góry. Bo to ty jesteś panią swego losu. Dasz mi swój numer? - zapytał, zmieniając temat.

Bez wahani podałam chłopakowi mój numer, mówiąc, że może w każdym momencie zadzwonić.

Cały lot przegadałam z tajemniczym brunetem. Graliśmy w karty, opowiadaliśmy sobie nawzajem śmieszne żarty.

Thomas jest bardzo optymistycznie nastawiony do życia. Podziwiam to w nim. Ale jest też strasznie tajemniczy. Ma w końcu dziewiętnaście lat więc powinien się jeszcze uczyć. Ale to jego sprawa nie będę się zagłębiała w nie swoje sprawy.

Nim się obejrzałam musiałam już wysiadać z samolotu. Pożegnałam się z piegowatym brunetem i poszłam w stronę wyjścia, gdzie czekała na mnie babcia, uśmiechnięta od ucha do ucha. Jak zawsze perfekcyjnie ubrana i uczesana. Mimo jej starszego wieku nikt by jej nie zasugerował że ma sześćdziesiątkę na karku

Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz