Przeciwności i inne kłopoty

718 24 3
                                    


Przez okna wdzierały się promienie słońca, oświetlając twarz bruneta. ,, Już rano'' pomyślał sennie. Po chwili usłyszał trzask naczyń i kubków. Zaspany otworzył oczy i zobaczył obraz ,którego nie widział od ponad dekady. Jego mama stała rano w kuchni i szykowała dla niego śniadanie, nucąc wesoło.

- Dzień dobry ,mamo- mruknął zachrypniętym głosem ,, Wody, koniecznie muszę się napić wody'' pomyślał i wstał z kanapy. Wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia ,kiedy poczuł ,jak po całej nocy na kanapie bolą go plecy.

- Dzień dobry kochanie, zaraz będzie śniadanie. Garnitur masz już wyprasowany w sypialni, na łóżku położyłam Ci krawat do kompletu i...- zaczęła kobieta, nie przerywając gotowania.

- Mamo, stop... - przerwał jej ,rozbudzony natłokiem informacji Radecki- .. To bardzo miło że robisz śniadanie, ale naprawdę mogę sam sobie naszykować garnitur. Nie jestem dzieckiem- ostatnie zdanie mruknął niezadowolony

Kobieta powoli się odwróciła, trzymając w ręku ubijaczkę do jajek, i wpatrując się w mężczyznę powiedziała powoli:

- Czyli widuję syna raz na rok, i nie mogę mu troszkę pomóc, tak? Naprawdę Pawełku, nie spodziewałam się po tobie takiego wyrachowania. I do w stosunku do własnej matki...

- Przestań mamo, to nie tak... Eh.. no dobrze, dziękuję jeszcze raz- nie było tematu. To wezmę szybki prysznic i się ubiorę, bo muszę jechać po Sylwię jeszcze przed sądem - chciał już wyjść z salonu gdy usłyszał, jak sarkastycznym tonem kobieta się pyta:

- A czy ta młoda dama nie ma czasem własnego auta? Czy teraz jesteś jeszcze jej szoferem? Popatrzył się na Radecką z zaskoczeniem, zdusił w sobie wściekłość która w nim zaczęła narastać i jak najbardziej spokojnie odpowiedział:

- Tak ,Sylwia ma własny samochód ,ale coś się w nim zepsuło, więc zaproponowałem że ją podrzucę bo i tak rano oboje jedziemy do sądu. Nie ma potrzeby żeby tłukła się autobusem.

- Ależ naturalnie... To bardzo miło z twojej strony synku- odparła i uśmiechnęła się do bruneta, po czym dodała słodkim tonem- To idź się zbieraj, nie chcemy w końcu żeby Panna Małecka na ciebie czekała.

,, Jutro wyjeżdża... to twoja matka... za morderstwo idzie się do więzienia'' powtarzał w kółko, jak mantrę Radecki i wyszedł z pokoju.

***

Pod kamienicą na ulicy Żelaznej stała młoda kobieta, i nerwowo rozglądała się na boki. ,, Dzwonił że będzie za pięć minut. Gdzie on jest do cholery?'' myślała zirytowana. Przez całą noc przewracała się na boki, z powodu wczorajszego wieczoru. Pomimo oczywistych aluzji Radeckiej w stosunku do niej, i skrywanej pod maską chłodnego uśmiechu niechęci, Sylwia starała się być kulturalna i grzeczna ale wiedziała że poniosła porażkę. Momentami nie mogła się powstrzymać i padło kilka eleganckich złośliwości- wtedy czuła jak Paweł solidarnie , mocniej ściska jej rękę pod stołem. Miała do niego pewien żal ,że nie zareagował inaczej, ale w końcu to była jego matka...

- Czekasz na kogoś ślicznotko? Bo jak jeszcze nie przyjechał, to go olej i jedź ze mną- wyrwał ją z rozmyślań głos Pawła ,który właśnie zaparkował pod bramą, i z uśmiechem dodał- Mogę się założyć ,że tak przystojna podwózka ci się już nie trafi- mrugnął zaczepnie do kobiety

- Tak ,czekam na takiego jednego narcyza- odparła z ironicznym uśmiechem, po czym wsiadła do samochodu Poprawiła torebkę na kolanach, i czekała aż ruszą.

Wściekła miłość/ Sylwia i Paweł- O mnie się nie martwWhere stories live. Discover now