Nie mając lepszego rozwiązania, ani zbytniej pewności co tam znajdę zacząłem schodzić w dół otchłani. Czym byłem niżej tym bardziej czułem nieznaną mi mieszaninę smrodu. Jeszcze lepszą dla mnie wiadomością okazała się zanieczyszczona woda, która jak się okazało sięgała mi do kolan. Czułem się świetnie jak cholera! Ciemny korytarz, w którym się znalazłem był niski, ale szeroki, to pewnie tu składowali niegdyś pudła pełne narkotykowych substancji. Niestety teraz zmieniło się na coś w rodzaju kanału pełnego gryzoni i innych mało czystych rzeczy. Słabopocieszająca historia dla mnie i byłego szefa tego gówna.

Zadowolony jak indyk w Święto Dziękczynienia ruszyłem korytarzem, gdzie kilka kroków dalej doszedłem do pierwszego rozwidlenia.

-Szlag!- piękne słowo opisujący cały mój dzisiejszy dzień.-Walę to skręcam w prawo-mruczałem pod nosem już porządnie wściekły. Ku mojemu zaskoczeniu to było dobre posunięcie. Znów poczułem ten rażący zapach nieznajomego dupka, lecz tym razem wymieszany z kilkoma innymi w tym Any. Kierując się tym przeszedłem ten pierdolony labirynt i doszedłem do kolejnejdrabiny. Jednak tym razem wylot był zamknięty. Wdrapałem się bezszelestnie na górę, słysząc kilka męskich głosów. Musiałem znajdować się idealnie pod nimi. Przez zamkniętą właz nie mogłem zobaczyć ich twarzy, mimo to doskonale mogłem się wsłuchać w ich rozmowę.

Pierwszy głos, który się odezwał należał do wampira. Od razu rozpoznałem ten wkurzający, ostry, piżmowy zapach.

- Szefie, czy możemy już wpuścić tą dziewczynę. Powoli zaczyna nas wnerwiać swoimi pyskowaniem. Każesz jej już czekać Szefie dobre pół godziny- słyszalny akcent, niczym jak seplenienie od razu wskazał mi, że ten wampir nie mógł mieć więcej niż trzysta lat. Przez długie kły większość z młodych wampirów miała problem z poprawną wymową.

-Gdyby się nie spóźniła nie musiałaby czekać... ale dobrze wpuść ją. Mnie także nudzi już to czekanie- drugi głos było wiele łagodniejszy. Różnił się od tamtego jak czerń i biel. Bez żadnego akcentu, a jednak o wiele milszy niż angielski. Pan ziemio-palacz jako swoich podwładnych miał zimnokrwistych? Ciekawe połączenie, szczególnie, że ta rasa jest bardzo wierna swoim. Jak przekonał ich do współpracy i czym do cholery jest?!

Te pytania krążyły mi do czasu, aż Ana nie dołączyła do konwersacji.

-Witaj dupku- uśmiechnąłem się mimowolnie na te słowa.

-Jak zwykle urocza- odpowiedział dupek.- Zostaw nas samych- powiedział zapewne dojednego z podwładnych.

Czułem wewnętrznie jak ciśnienie się we mnie podnosi. Nie do końca podobał mi się ten pomysł. Niepohamowana agresja zaczęła wzrastać, a ja musiałem się uspokoić. Rozpocząłem przeklęte liczenie do dziesięciu, które polecił mi kiedyś Will. Jeden...

-Masz tą swoją zasraną forsę- po chwili słyszałem jak czymś rzuca, pewnie plikiem banknotów, które po chwili przeliczał Pan Dupek. -Na pewno się zgadza-dodała w trakcie.

Dwa...

-Wiem skarbie, jednak wolę się upewnić. Wiesz tak dla zasady, może chciałabyś usiąść? Miejsce koło mnie jest puste.

Kurwa trzy...

-Podziękuję, czy mogłabym już pójść?-mogłem usłyszeć zażenowanie w jej głosie.

Cztery...

-Chciałbym omówić z tobą jeszcze kilka słów, więc lepiej byś usiadła- tym razem użył nacisku na końcu, po którym usłyszałem pisk przesuwającego się krzesła.

Pięć...

-Słyszałem, że zmieniłaś pracę. Mogę się dowiedzieć czemu?

Ana długo nie odpowiadała. Była chyba zaskoczona tym pytaniem.

Sześć...

-Wywalili mnie z poprzedniej, a muszę jakoś zarabiać- całe zdanie było przesiąknięte jadem.

Znów odgłos zmiany położenia krzesła. Byłem pewien, że się do niej przybliżył.

Siedem...

-Dobrze wiesz, że nie musisz pracować kochanie. Pamiętaj o drugiej opcji. Bycie moją nie jest wcale takie złe. Jestem czułym i bardzo dobrym panem. Na pewno jest to o wiele przyjemniejsza propozycja od ciągłego harowania. Zawsze mogę zapomnieć o długu twojego ojca, wystarczy się zgodzić. Powiedz tylko tak.

Cholerne osiem...

-I mam być twoją pierdoloną niewolnicą?! Nie! Wychodzę! I spłacę to chore gówno... zobaczysz!

Jej kroki były głośne i stanowcze. Zbliżała się do drzwi.

Dziewięć...

-W to nie wątpię kotku. Tylko mam dla ciebie jedną radę- stanęła na moment.-Przestań zadawać się z psami, to bardzo paskudne i brudne zwierzęta.

Odeszła w milczeniu zamykając głośno drzwi.

Dziesięć...

Byłem już w trakcie przemiany, a moja rozerwana podkoszulkanadawała się tylko do śmietnika. W takiej postaci wróciłem do poprzedniego budynku. Byłem pewny, że jakbym tam został to prędzej, czy później zabiłbym tego gościa. A w tym momencie miałem więcej pytań niż odpowiedzi. Wciąż nie byłem pewien jak bardzo Ana jest związana z tymi atakami na moje stado, plus ten dług... To by wyjaśniało jej dotychczasowe, zimne zachowanie.

Wychodząc na świeże powietrze poczułem, iż śmierdzę i wyglądam okropnie. Znów musiałem się przebrać.

Spotkałem Anę z siatką pełną podpasek i tamponów. Zaśmiałem się na jej zaskoczono-speszoną minę. Na szczęście zdążyłem się już przebrać w nowy, czarny dresowy strój.

-Co tutaj robisz?-spytała chowając za plecami reklamówkę.

Zabrałem ją z jej rąk, po czym chwyciłem Anę za rękę.

-Też miałem ochotę na lekkie zakupy, a teraz pośpieszmy się muszę wracać do mojego mieszkania- Próbowała wyrwać dłoń, ale tylko zacisnąłem ją mocniej.

-Do mieszkania tak?-szepnęła cicho, jakby do siebie. Nagle spochmurniała i przestała walczyć z moją ręką. W milczeniu wsiadła do samochodu, starając nie łapać się kontaktu wzrokowego ze mną. Byłem strasznie zdezorientowany tą reakcją. Nie miałem zamiaru się jednak dopytywać. W trupiej atmosferze wyjechaliśmy z parkingu i dołączyliśmy do ruchu. Cały czas szukałem rozwiązań na wcześniejsze pytania. Z jednej strony rozumiałem sytuacje Any, ale z drugiej było to dla mnie zbyt dziwne. Czemu musi spłacić dług? Dlaczego nieznana dla mnie istota chcę ją dla siebie? I czemu to wszystko jest połączone z moim stadem?

W trakcie jazdy poczułem początki migreny. To cholerstwo znów do mnie wróciło! Złapałem się jedną dłonią za czoło i zacząłem je masować. Ból stawał się silniejszy, a ja miałem wrażenie, że przed moimi oczami ukazuje się postać rudowłosej Ewy. Stała na środku drogi pokazując na mnie palcem. Moje oczy nagle zrobiły się strasznie ciężkie, a gardło paliło żywym ogniem. Chciałem się czegoś napić, lecz nie miałem siły by ruszyć dłonią. Przed całkowitą ciemnością usłyszałem krzyk Any.

P.S.

Moi kochani czytelnicy!!! To już 23 rozdział!! Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo jak ja. Kolejny dosyć "szybki" rozdział ode mnie :) Jak zwykle proszę o komentarze... wiecie, tak dla zasady :D

LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)Where stories live. Discover now