Rozdział 26

6.9K 379 83
                                    

Przed napiciem się napoju, jednak stwierdziłam, że coś do niego bym zjadła, także poszłam na dół szukając tego miejsca, w którym dzieją się cudy, a mianowicie kuchni.
Po dłuższym czasie znalazłam oto i kuchnię i zaczęłam robić sobie kanapki. Od momentu, jak tutaj mieszkam mało jem i mało co robię rzeczy, które dotychczas były rutyną każdego człowieka. No, ale wiadomo z jakich przyczyn.

Po zrobieniu jakże pysznej kanapki z szynką, serem i pomidorem, wróciłam do pokoju.
Postawiłam talerz na stoliku nocnym, przy szklance i na raz wypiłam napój. Był gorzki. Może ta cytryna była gorzka i dlatego? Nie wiem, ale całość miało także dziwny zapach...

POV Nathan

Wyszedłem z sypialni podirytowany, że nie mogę mieć chwili poświęconej wyłącznie mnie i Rose, bo non stop coś się dzieje. Jak nie rada wpieprza mi się, to jakaś bójka lub uzupełnianie pilnych papierków. To jest dramat.

Szedłem za Chrisem w miejsce dojścia do bójki dwóch wilków, a z każdym krokiem krzyki były coraz głośniejsze.

Po wyjściu zza rogu, wyszedłem w salonie głównym. Dlaczego głównym? Bo jeszcze są salony poboczne. Łatwe? Łatwe.

Dojrzałem duży okrąg ludzi, a między nimi dwójkę omeg. Można było się spodziwać... Niby alfy wszystko odczuwają mocniej i mają wszystko bardziej wyostrzone niż inni, co wiąże się z nerwowością, jednak w przypadku Jasona i Jake, to co innego. Zawsze sobie skaczą do gardeł, bo są w cholere zazdrośni o to co ich.

-Ty bydlaku!- krzyknął czarnowłosy Jason- nigdy więcej nie patrz się na moją mate, bo ci oczy wydłubię..!

Wbiłem się pomiędzy ich i dodałem do jego niedokończonej wypowiedzi.

-Tak, tak...i zawiesisz nad lustrem- stary tekst- prychnąłem z fałszywym rozbawieniem- przez was pierdolce muszę zostawiać lunę samą w pokoju!- warknąłem z gniewem.

-Oh, wybacz Alfo...to się nie powtórzy-mruknęli speszeni.

-Zawsze tak gadacie, a zawsze jest inaczej- prychnąłem z dezaprobatą- a teraz spieprzać, bo nie ręczę.

-Tak jest...- odparli, rzucając sobie ostrzegawcze spojrzenia i odeszli.

Myślicie pewnie, że jestem okropnym, chamskim alfą, co? Ale w innych watahah za bójki dostaje się karę i ląduje w prywatnym więzieniu, więc u mnie to naprawdę delikatnie jest obchodzone wszystko.

Gdy wszyscy się rozeszli, także i ja wróciłem do mojego pokoju. Przepraszam, mojego i Rose.

Na pierwszy rzut oka można ujrzeć Rose, która lekko się kołysze z rozbawieniem na łóżku oraz moją szklankę z wh...z whisky, którego już nie ma i kanapkę z serem, szynką i pomidorem.

-Rose, nie...- jęknąłem zrezygnowany- wypiłaś wszystko?

-Taaak- mruknęła rozbawiona- takie sobie, powiem ci.

-To było whisky- prychnąłem rozbawiony, a dziewczyna próbowała złapać za jedną z kanapek.

-O matko!- pisknęła dotykając palcem pomidora wystającego poza chleb- to małe nóżki!

-To pomidor- podrapałem się po karku.

-Małe kocie nóżki!!!- przeraziła się, a ja byłem tym rozbawiony. Co whisky robi z dziewczyną, która napiła się pierwszy raz?

-Taa, lepiej prześpij się- mruknąłem podchodząc do łóżka.

-Nie! Nie zostawię tych małych, słodkich kotków- krzyczała, a ja za ramienia ja pchnąłem lekko na łóżko, co poskutkowało, że kanapka spadła na ziemię- Nathan! Ty morderco, zabiłeś je!

-Nigdy nie przepadałem za kotami- przekręciłem oczami.

Kim Ty Jesteś? [[ZAKOŃCZONE]]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt