-Rose! Coć to cud się stał!- naskoczyła na mnie gwałtownie od tyłu Melanie, co poskutkowało moim lekkim podskoczeniem.
-Przestań mnie straszyć, bo kiedyś stracisz żebro- burknęłam, odwracając się do niej.
-Trudno! Ale patrz! Od teraz siedzisz z tym chłopakiem co ci się przyglądał- poruszyła dwuznacznie brwiami.
-Przesadzasz, to tylko jedna lekcja- westchnęłam- co prawda jest miły.
Właśnie. Przegadałam z nim sporą część lekcji, na co o dziwo nauczycielka nie przykładała zbyt dużej uwagi i stwierdzam, iż należy do sympatycznej i miłej części grupy społeczeństwa. Przynajmniej nie jest to typ chłopaka, który lata za ławtymi panienkami na jedną noc, których u nas w szkole na szczęście jest mało i jakoś nie przyczepiają się do innych na każdym kroku.
-Ohoho, już się tak zapędzacie?- zaśmiała się dziewczyna za co porządnie ją skarciłam swoim wzrokiem- dobra, dobra, bez nerwów, ale przyznam, że pasujecie do siebie- dodała.
-Może tak, może nie...- westchnęłam.
...
Wracając do domu byłam zmuszona przejść przez las, który od rana mnie przerażał.
No, bo do cholery- te zwierze może mnie zabić! Wiem, brzmi śmieszne, ale co prawda, to prawda.Gdy miałam już wejść w ten dziki busz, zatrzymała mnie ręka- duża, ciepła ręka.
Moja reakcja była oczywista, że gwałtownie odskoczyłam od tej osoby.-Hej, hej, spokojnie- zaśmiał się chłopak ze znanym mi głosem.
-O, sorry, taki odruch- odwróciłam się do Nathana i wzruszyłam ramionami.
-Rozumiem...nie powinnaś się szwędać po tym lesie, nie wiadomo co tam jest- stwierdził troskliwie czarnowłosy.
Dlaczego jest taki troskliwy? Znamy się dzień...co prawda czuję do niego coś w stylu...przywiązania, chociażby nie wiem skąd to. Czuję jakbym mogła mu się zwierzyć ze wszystkiego co leży mi na sercu i...bezpieczeństwo.
Dobra, to brzmi trochę już strasznie. Nawet bardzo.
W sumie co do tego uczucia moja opinia nie jest zbyt dobra. Bo to jest obca mi osoba, więc skąd mogłoby to się wziąć?-Gdybym nie mieszkała kawałek za nim to bym się nie "szwędała"- zrobiłam cudzysłów.
-Oh, mieszkasz tam?- upewniał się.
-Owszem, dobrze słyszałeś- odparłam.
-Może cię odprowadzę, bo w sumie to mieszkam niedaleko stąd- wzruszył ramionami- przy okazji lepiej mnie poznasz- posłał mi swój cudowny uśmiech.
-W sumie miło by było- odesłałam uśmiech i ruszyłam razem z chłopakiem do wewnątrz lasu.
Zgodziłam się nie tylko ze względu na poczucie bezpieczeństwa. Po wydarzeniu z rana trudniej niż zwykle byłoby mi się samej dziś przedostawać przez sam środek lasu. Czułam, że przy Nathanie nic mi się nie stanie. Dziwnie się z tym czułam, ale nic na to nie poradzę.
Drugim plusem jest okazja poznania go. Nie mogłam jej stracić.-A więc... Przeprowadziłeś się do naszego miasta, czy zmieniłeś szkołę?..- zapytałam pierwsza, bo moja ciekawość przezwyciężyła wszystko.
-Um...- zawahał się- przeprowadziłem się.
-Oh, to pewnie niewiele wiesz o mieście...- mruknęłam.
-Nie, że coś, ale gdybyś zaproponowała mi oprowadzenie po mieście z wielką chęcią bym się zgodził- powiedział chłopak z szerokim uśmiechem na ustach na co się zaśmiałam.
-Czyli jesteśmy umówieni?
-Jasne, podałabyś mi swój numer?- zapytał z lekkim zawahaniem.
-Jasne- wyjęłam telefon i podyktowałam chłopakowi numer- pewnie nic nie wiesz o tym lesie, co?- westchnęłam i rozejrzałam się trochę dookoła.
-Coś tam słyszałem..- mruknął wbijając wzrok przed siebie- możesz mi opowiedzieć o nim, jak chcesz.
-A więc...kiedyś mój tata opowiadał mi, że stare historie o nim bazują na nadprzyrodzonych istotach, a dokładniej na wilkołakach.
Gdy wypowiedziałam słowo 'wilkołaki' Nathan niemal od razu jakby się bardziej wsłuchał i lekko wzdrgnął. Czy on uwierzył w to?
-Um, mówił, że od wieków zamieszkują najgłębsze obszary tego lasu, a swoje ofiary bardzo zwinnie łapały po czym zaciągały w nieznane miejsca. Mówiono,że były to najokrutniejsze stworzenia jakiekolwiek były...- nagle przerwano mi.
-Wątpie, że są okrutne, przecież każdy ma inne poglądy i mogły się zmienić przez te czasy...- fuknął z lekkim... podirytowaniem?
-Wierzysz w ich istnienie?- zdziwiłam się. Przecież takie rzeczy są tylko w bajkach do straszenia dzieci.
-Nie...ale w sumie jak niektórzy ludzie się zmieniają to czy i one nie mogły się zmienić?
-Mówisz, że gdyby istniały?- upewniałam się co do jego słów.
-No tak, tak...- mruknął- nikt żadnego nie widział, więc trudno wierzyć- powiedział zmieszany.
-Czy ja wiem...- nagle moje wspomnienia z rana wróciły.
Te zwierzę...było ogromne, straszne i miało sierść czarne niczym smoła, ale gdyby sobie się tak przyjrzeć temu wspomnieniu... przypominało psa, a może nie psa, a wielkiego wilka? Może ja popadam w paranoję? Ale ja naprawdę to widziałam, jestem w stu procentach pewna swoich słów. Czyżby wilkołaki naprawdę istniały?
Moje poglądy diametralnie zaczęły się zmieniać.-Rano... Ja rano widziałam gigantyczne, czarne zwierzę, czarne...biegło za sarną, albo jeleniem...ono miało kształt wilka, ej, a może one jednak istnieją...- mówiłam słowotokiem, którego ja sama zaczynałam nie rozumieć- czy ja popadam w paranoję, że myślę, że wilkołaki istnieją?
Nathan zdrętwiał na ostatnie moje zdanie. Jakby nagle odleciał z tego świata.
-Nie, na pewno nie- zaczął desperacko zaprzeczać moim słowom, co było dziwne i dawało mi sporo do myślenia. Może on coś wie?
Wybaczcie, że taki słaby rozdział, ale mój mózg słabo dziś pracuje 😞❤❤
Gwiazdki i komentarze zawsze mile widziane!✌
YOU ARE READING
Kim Ty Jesteś? [[ZAKOŃCZONE]]
WerewolfCo może się stać przeciętnej dziewczynie, gdy zauważa ją nagle sporo ponadprzeciętny chłopak? Nic wielkiego, prawda? Lecz co może ukrywać tajemniczy chłopak? Wiele rzeczy, o których ludzkość nie ma prawa wiedzieć, ciekawe- prawda? A wszystko zaczęło...