Rozdział 23

7.7K 407 15
                                    

-Dobra, trudno chodź. Rada do ciebie przyjechała- dodał Chris.

-Po kiego oni tu przyjechali, nie stwarzamy problemów- burknął zniesmaczony.

-Nie wiem, naprawdę. Wolałem nie pytać, bo by mi jeszcze głowę ujebali- roześmiał się nerwowo.

Tak, dokładnie. Rozmawiali, jakby mnie tam w ogóle nie było. Jakbym nie istaniała, miło.

-No kurwa, jak zawsze w złym momencie musza przyjechać, gdy chciałem spędzić wieczór z Rose- zmarszczył brwi.

-Dobrze wiesz, że nie możesz ich zignorować.

-Wiem, niestety- czarnowłosy przekręcił swoimi oczyma- zaprowadź Rose do mojego pokoju, bo pewnie wrócę późno.

-Co to ta 'rada'?- zapytałam wplątując się w ich rozmowę.

-Chris ci wytłumaczy, bo ja pilnie musze iść- dał mi buziaka w czoło, pierwszy raz! To było takie cudowne, jakby anioł muskał moją skórę z wielką czułością.

-Um, ok..- mruknęłam z niechęcią, a chłopak momentalnie odbiegł ode mnie zostawiając mnie z Chrisem.

-Chcesz wiedzieć, kto to rada?- zapytał blondyn prowadząc mnie ku schodom.

-Fajnie było by wiedzieć- wzruszyłam ramionami, patrząc na niewysokiego blondyna. Chris ma śliczne, niebieskie, głębokie oczy oraz zadarty nos, a jego twarz uzupełniają niewielkie, lecz pełne usta.

-Rada, to najwyżej usadzone wilkołaki w randze, chociaż rzadko o nich mowa, są oni strasznie potężni. Bardziej niż alfa. Co jakiś czas upewniają sie w różnych, wysoko postawionych watahah, jak im się wiedzie, lub jak są poważne problemy.

-Problemy? Czyli na przykład, jakie?- zapytałam z zaciekawieniem.

-Przykładowo ujawnienie się sporę grupie ludzi. Są odpowiednie kary, które są dobierane w zależności od powagi problemu. Na przykład odebranie władzy alfie, sprawującej władzę nad watahą lub wygnanie. Oczywiście są także kary śmiertelne, o których raczej nie chcesz słyszeć, bo może być to dość drastyczne dla ciebie - stwierdził blondyn.

Aż nie zauważyłam, że stoimy pod drzwiami. Chris naprawdę ma talent w odpowiadaniu,jak się zasłuchasz to trudno się oderwać.

-Chris, a jaką ty masz rangę?- zapytałam opierając się o drzwi.

-Beta- odparł- poziom niższy od alfy- uśmiechnął się z dumą.

-A ty znalazłeś mate?- dopytywałam się dalej.

-Oj, Rose... Nawet nie wiesz jak to trudno znaleźć tą jednyną mate...może być na całkiem innym kontynencie, lub bliżej niż sądzę- rozmarzył się.

-Powodzenia- puściłam ci oczko.

-Dzięki- uśmiechnął się- do jutra!

-Do jutra!

Weszłam do przestronnego pokoju rozglądając się z uwagą po nim. Wszystko tak jak stało.

Rzuciłam torbę na łóżko, co tak samo uczyniłam ze sobą.

Wpatrywałam się w sufit, póki drzwi od pokoju, powoli się otworzyły, a w nich dostrzegłam Nathana, który z delikatnością wszedł do pokoju.

-Śpisz?- szepnął cicho.

-Nie, spoko- odparłam siadając gwałtownie, co nie było dobre, bo zakręciło mi się w głowie, przez co złapałam się za bok ręką, a momentalnie przy mnie pojawił się złotooki, którego oczy lśniły w ciemności jak księżyc na niebie.

-Wszystko ok?- mruknął.

-Tak, tylko za szybko wstałam parsknęłam cichutko- ludzie tak mają.

- No tak, jestem wilkołakiem i nie jestem w stanie tak miewać- prychnął z uśmiechem- co wznieca moją czujność- zmarszczył sprytnie brwi.

-A czemu przyszedłeś? Mówiłeś, że będzie późno, a nie było cię zaledwie z piętnaście minut.

-Otóż rada chce poznać lunę najpotężniejszego alfy- wyszczerzył się z wielką dumą na co ja prychnęłam- żartuję, spokojnie.

-Przecież ja mało co znaczę w stadzie- prychnęłam ponownie.

-Mało?- oburzył się poważnie chłopak- jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i nie masz prawa mówić, że mało znaczysz- warknął.

Kim Ty Jesteś? [[ZAKOŃCZONE]]Where stories live. Discover now