23. Spójrz, Michael...

57 3 0
                                    

Michael

Minął miesiąc, podczas którego Aaliyah zdążyła dostać kolejną dawkę leku, za dwa tygodnie była umówiona na kolejną.

Póki co nie zauważyliśmy żadnych większych efektów. Była w stanie coś złapać, przytrzymać, ale tylko w bardzo ograniczonym zakresie. Nie mogła podnieść rąk do góry, ani choćby ich zgiąć czy wyprostować. Ale dawaliśmy temu szansę.

Ze względu na zbyt dużą ilość wolnego czasu spowodowaną wyjazdem Matta, zabrałem Liyah na zakupy. Tak, wiem, że to samobójstwo, ale z moją dziewczyną była to czysta przyjemność. Nie nalegała na nic, na co nie zgodziłem się ja, a i zresztą nie oglądała zbyt wiele rzeczy.

Wróciłem myślami do dnia, gdy Liyah miała na sobie tę piękną sukienkę od Lauren. Uważałem, że skromne, długie sukienki wyjątkowo pasowały do delikatniej urody Ally i powinna nosić je częściej.

Aaliyah nawet zawiesiła wzrok na jednej. Zupełnie zwyczajnej, białej, długiej sukience na ramiączkach. Już oczyma wyobraźni widziałem, jak pięknie będzie w niej wyglądać...

– Przyniosę ją, żebyś ją przymierzyła – zaoferowałem, gdy zorientowałem się, na którą sukienkę patrzy dziewczyna.

– Nie! – zaprotestowała Liyah. – Jest przepiękna, ale raczej nie będę jej nosić.

Wzruszyłem ramionami.

– Przecież i tak pod tym względem jesteś zdana na mnie – odparłem, po czym zrobiłem, co zamierzałem.

Pomogłem Ally założyć sukienkę i przytrzymałem ją, żeby mogła stanąć i zobaczyć, jak wygląda. Ona spojrzała na moje odbicie w lustrze.

– Obawiam się, że nie mam wyboru – uśmiechnęła się. Pocałowałem ją w policzek.

– Przepięknie w niej wyglądasz. Wezmę ci ją – powiedziałem, zdejmując dziewczynie sukienkę i znów ubrałem ją w jej ubrania.

Prócz sukienki Liyah wybrała sobie kilka całkiem ładnych bluzek i spódniczek. Na moje szczęście, niemal zupełnie zrezygnowała z noszenia spodni, zakładanie ich było drogą przez mękę.

Po skończonych zakupach zaniosłem ubrania do samochodu, ale wyjąłem z bagażnika kocyk i wziąłem Ally do parku. Wprawdzie nigdy nic tam nie robiliśmy poza objadaniem się ciastkami, ale wiedziałem, że Aaliyah lubi tam przebywać. W ogóle miałem wrażenie, że czuła się dobrze w momentach, kiedy oboje zajmowaliśmy się nicnierobieniem. Nie była na wózku, po prostu sobie razem leżeliśmy... Wtedy nie było tak odczuwalne, że ona nie może się ruszyć, nie musiała mnie o nic prosić, chyba, że było jej niewygodnie...

W parku wybrałem najmniej uczęszczane, ale urokliwe miejsce, rozłożyłem kocyk i wyciągnąłem z wózka Ally. Z racji iż powoli przybywało jej tkanki mięśniowej, robiła się cięższa, co mój kręgosłup odczuł dosyć szybko. Dźwiganie jej kilkanaście razy dziennie po schodach i nie tylko, nie należało do najlżejszych zajęć. Ale cóż. Wiedziałem, na co się piszę, więc nigdy nie narzekałem na to w obecności Liyah.

Położyłem ją na kocyku, a sam zająłem miejsce obok niej, podpierając się na łokciu. Popatrzyłem na dziewczynę.

– Wszystko okej? – zapytałem, poprawiając jej włosy, które wchodziły jej w oczy.

– Okej – odpowiedziała cicho Ally, przytakując.

Złapałem ją za rękę. Czułem, jak odwzajemnia uścisk. Znacznie mocniej, niż jeszcze niedawno.

– A, zresztą – podparłem się o drzewo, odrobinę wyżej, a następnie złapałem Ally w talii i ostrożnie położyłem na sobie, podkładając jej łokcie na moją klatkę piersiową, żeby było jej wygodniej.

Poczułem, jak ostrożnie kładzie dłonie na moim karku. Uśmiechnęła się i przysunęła bliżej mnie. Odwzajemniłem jej uśmiech.

– I na co niby czekasz, mała? – zapytałem.

Celowo ułożyłem ją w ten sposób. Żeby po raz pierwszy to ona mogła zainicjować pocałunek. Do tej pory zawsze było to w mojej gestii, ona nie była w stanie tego zrobić.

Wiedząc jednak, że jest bardzo słaba, mocno i pewnie trzymałem ją za łokcie, na których podtrzymywała ciężar swojego ciała. Nie chciałem, żeby coś zniszczyło ten moment. Nie mogła upaść.

Aaliyah mi nie odpowiedziała, ale jej usta od razu powędrowały do moich. Była znacznie delikatniejsza i bardziej uczuciowa, niż ostatnio. Chociaż, czego się nie spodziewałem, próbowała mi przeszkadzać na tyle, na ile mogła – drapała mnie swoimi długimi, spiłowanymi w szpic paznokciami.

– LeeLo! – pisnąłem, gdy poczułem, że podrapała mnie do krwi. – Cieszę się, że masz sprawne dłonie, ale mogłabyś nie pokazywać tego na mnie...

– Daj spokój – odparła dziewczyna. – Chcę sobie poużywać na tyle, na ile mogę...

– Widocznie za dużo dobrego – stwierdziłem, jednym szybkim ruchem kładąc dziewczynę na ziemi. Sam podparłem się nad nią.

Upewniłem się, że nikogo nie ma w pobliżu i postanowiłem się na niej odegrać.

Przysunąłem usta do jej szyi, która pachniała słodkimi, kobiecymi perfumami. Zacząłem ją całować, doskonale wiedząc, że to lubi. Mruknęła coś z zadowoleniem... A ja w tym czasie delikatnie złapałem jej skórę zębami.

– Michael! – pisnęła dziewczyna, odchylając głowę do tyłu. – To bolało...

– Ja doskonale wiem, że to bolało – odpowiedziałem spokojnym tonem. – Mnie też bolało, gdy wbiłaś mi paznokieć w kark...

– Będę mieć ślad...

– I ja również go mam – zauważyłem.

– Ech – westchnęła Liyah. – W takim razie po prostu kontynuuj.

– Wolałbym nie – odpowiedziałem, podnosząc ją do góry. – Nie potrzebuję, żeby ktoś zobaczył, jak w miejscu publicznym się do ciebie dobieram.

Aaliyah udała zawiedzioną. Już miała otwierać usta...

– Z miłą chęcią, ale nie teraz – przerwałem, doskonale wiedząc, co chciała powiedzieć. Wziąłem ją na kolana i lekko przytuliłem.

Liyah nic nie mówiła. Ja zresztą też nie. Głaskałem ją tylko po włosach.

Poczułem, jak próbuje mnie złapać w pasie. Ostatnimi czasy często tak robiła, jednak zwykle męczyła się, zanim udało jej się osiągnąć cel.

Jednak tym razem z pewnym zdziwieniem zauważyłem, że jej dłonie splatają się na moich plecach. Patrzyłem prosto w jej roześmiane oczy.

– Spójrz, Michael. Udało mi się. W końcu cię przytuliłam... Michael, przytuliłam cię! – pisnęła z radością, mocniej się we mnie wtulając.

Cieszyłem się razem z nią. Zrobiła to po raz pierwszy... Po raz pierwszy od dawna nie miałem wrażenia, że przytulam kogoś, kto tego nie chce. Poczułem, że ta osoba tego chce...

I powtórzyła to później. Gdy wieczorem wszedłem do łóżka i, jak zwykle, położyłem ją bokiem na moim ramieniu, ona sama mnie objęła.

– Przygotuj się, Mickey – szepnęła dziewczyna. – Teraz będę nadrabiać wszystkie stracone miesiące i podduszać cię całymi dniami.

Even In PainWhere stories live. Discover now