29. Mały kroczek, wielki sukces

54 4 4
                                    

Michael

Lauren i Matt już nie zdecydowali się wrócić do Stanów. Ich nowym domem było Kensington, tam zamierzali spędzać większość czasu. Obiecali wracać do Nowego Jorku na tydzień każdego miesiąca.

My wróciliśmy po tygodniu. Nasz mały domek wydał mi się po tym czasie naprawdę przytulny. I, cholera. Prywatność. Niczym nieograniczona prywatność.

W sypialni wręcz rzuciłem Liyah na łóżko. Oczywiście, uważając, żeby nic jej się nie stało. Od razu wtuliła się w poduszkę.

– To ja cię na sekundę tutaj zostawię, pójdę po nasze rzeczy – oznajmiłem, ale zatrzymał mnie głos mojej dziewczyny.

– Nie uciekną. Nie musisz ich przynosić od razu – oceniła.

Uśmiechnąłem się do niej i podszedłem, podpierając się nad kobietą ramionami.

Ku jej zdziwieniu, tylko cmoknąłem ją w usta.

– Nic z tego nie będzie – odpowiedziałem, podnosząc się. – Weź sobie jakoś zorganizuj czas na tym łóżku, ogarnę te walizki, póki mi się chce.

Nie wyglądała na zadowoloną, ale wyszedłem z pokoju, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

Ani trochę nie chciało mi się walczyć z tymi bagażami. Wózek, kilka walizek... Nic z tych rzeczy nie należało właściwie do zbyt lekkich.

Przez kilkanaście minut wchodzenie i schodzenie po schodach było moim jedynym zajęciem. Może i nie zajęło mi to dużo czasu, ale mój kręgosłup ewidentnie nie był zachwycony... A przecież musiałem jeszcze nosić Liyah. Pierdzielę ją, niech się czołga.

Zmęczony padłem na łóżko, zajmując miejsce obok Aaliyah. Ona od razu przemieściła się na moje ramię.

– Zejdź ze mnie, Lee – poprosiłem. – Naprawdę nie mam siły.

– Michaeeeel – jęknęła, przytulając się do mnie.

– Aaliyaaaah – przedrzeźniłem ją, ale lekko ją objąłem.

– Przecież ty nie możesz nie mieć siły. Ktoś musi mi pomóc się przemieszczać...

– Pierdzielę to, przemieszczasz się dzisiaj tylko w obrębie tego piętra, a najlepiej to w obrębie łóżka, bo nie chce mi się cię przenosić do wózka...

Aaliyah popatrzyła na mnie z wyrzutem.

– Żartujesz sobie. Nie zamierzam tak spędzić całego dnia...

Przysunąłem dziewczynę bliżej siebie i cmoknąłem ją w policzek.

– Też cię kocham.

– Weź, Michael... Żeby człowiekowi w potrzebie nie pomóc...

– Człowiek w potrzebie mógłby też czasem zrozumieć, że człowiek od pomocy od czasu do czasu chciałby mieć chwilę spokoju.

– Ze mną jej nie zazna – odparła Liyah, kładąc się na moim ramieniu. Zaczęła mnie łaskotać, bawić się moimi włosami...

Z lekka zdenerwowany zerwałem się z łóżka, a swoją dziewczynę złapałem za kostki i podniosłem jak najwyżej do góry.

– Będziesz ty się zachowywać, jak na kulturalnego człowieka przystało?

– O, już cię nie bolą plecy? – zaśmiała się dziewczyna.

Momentalnie znalazła się na podłodze. Oczywiście, nie żebym ją upuścił, ale położyłem ją, w miarę delikatnie.

Even In PainWhere stories live. Discover now