6. To wszystko moja wina

103 6 12
                                    

Aaliyah

Wbrew temu, co mi się wydawało, gdy następnego dnia się obudziłam, wcale nie było lepiej. Jedyny postęp był taki, że mogłam sama chodzić i nie traciłam równowagi.

Michael wcale nie był z tego powodu zadowolony. Rano podał mi leki, a gdy okazały się być mało skuteczne – próbował dodzwonić się do lekarza, co wbrew pozorom okazało się dosyć trudnym zadaniem, bo ten nie odbierał jego telefonów.

– Daj spokój, Mickey – poprosiłam, gdy po raz kolejny zrezygnowany odkładał telefon. – Poradzę sobie.

– Nie, LeeLo. Coś jest nie tak, a że nie wiem, co dokładnie, muszę się dowiedzieć. Może będę w stanie sam ci pomóc. A jeśli nie, to myślę, że będzie potrzebna pomoc lekarza...

– Michael – odebrałam mu telefon – przestań. Damy sobie radę, już przecież nie...

– Laska, jesteś na silnych lekach, a mdlejesz z bólu. I to jeszcze, do cholery, z powodu, z którym do tej pory nie mieliśmy żadnego problemu. To nie jest w porządku – przerwał mi Michael.

– Nie panikuj, to nic...

– A, pieprzyć to! – chłopak znowu mi przerwał i złapał mnie za nadgarstek. – Jedziemy, najwyżej cię nie przyjmą.

Nie było czasu z nim dyskutować. Poszłam za nim do samochodu, ale naprawdę nie chciałam jechać do szpitala. Pielęgniarki nie były nawet w połowie tak delikatne jak Michael, miałam nadzieję, że nie będą mi wyjmować sondy, bo wtedy zemdlałabym na miejscu.

W szpitalu byliśmy w kilka chwil później. Mickey polecił mi usiąść, a sam poszedł zapytać o coś do recepcji, a za chwilę zniknął gdzieś dalej.

Starałam się ignorować dokuczający mi ból. W końcu za moment miał przyjść Michael, na pewno wróci z lekarzem, który zaradzi coś na moją dolegliwość, a potem wrócimy do domu, skąd znowu będę mogła pójść do parku.

Michael faktycznie po chwili wrócił. Pomógł mi wstać z krzesła i powoli poszliśmy do gabinetu.

Lekarz, który prowadził mnie od początku mojej choroby, zlecił na początek USG, które zresztą od razu wykonał.

– Pzeszedł pan szkolenie z obsługi sondy, prawda? – zwrócił się do Michaela.

On tylko przytaknął. Wyglądał, jakby nagle się czegoś wystraszył.

– Tutaj jest rana, dlatego panna Jackson może odczuwać pewien dyskomfort – lekarz wskazał na monitor. – Myślę, że mogła powstać przez nieumiejętnie zało...

– Niemożliwe! – przerwałam. – Przecież Michael zakłada mi ją niemal bezboleśnie.

Michael nic nie mówił. Ukrył twarz w dłoniach i chyba zapowiadało się na to, że będzie płakać.

– To moja wina – jęknął, patrząc na widoczną na monitorze ranę. Była dosyć duża, jej głębokości nie mogłam ocenić. – I co teraz?

– Zszyjemy ranę, i to za chwilę. Później wolałbym oddać pannę Jackson w ręce pielęgniarki, żeby to ona wymieniała jej sondę.

– Nie! – zaprzeczyłam szybko. – Jestem pewna, że Michael następnym razem będzie ostrożniejszy, prawda? Michaelu, teraz już będziesz uważać?

Za nic w świecie nie chciałam wrócić pod opiekę pielęgniarki. Były strasznie niedokładne, pracowały od niechcenia i nie zwracały uwagi, gdy prosiłam, żeby były ostrożniejsze. Mickey dostał nauczkę. Na pewno nie powtórzyłby tego błędu następny raz...

Even In Painحيث تعيش القصص. اكتشف الآن