~~15~~

3.6K 185 1
                                        

  - Powiem ci gdzie to jest ale idę tam razem z tobą.

- Dobrze, chodź - wybiegliśmy z pokoju. 

Biegłam z Van przez las aż dotarliśmy na polane. Nikt jeszcze nie walczył tylko rozmawiali. Michael i jak się domyślam ojciec Emmy stali na środku polany i rozmawiali, a w około nich było pełno wilków. Niektóre miały Biały ogon a niektóre rudą łapę.

- Które to nasze stado - zapytałam Van. 

- Te z białym ogonem.

- Słyszysz o czym mówią Alfy?

- Słysze i raczej nie zapowiada się na sojusz. Patrz co Derek ma w rękach - powiedziała przejęta.

Spojrzałam w tamtą stronę i zauważyłam nóż, nikt z naszego stada nie mógł go zauważyć, ponieważ trzymał go za plecami a wszyscy stali przed nim. Nie myśląc długo wyobraziłam sobie kamyk i uderzyłam nim w rękę Derek'a. Nóż prawie wypadł mu z ręki ale niestety, prawi robi wielką różnice. Spróbowałam jeszcze raz tyle że, uformowałam większy kamień i dopiero uderzyłam nim Alfę wrogiego stada. Tym razem zadziałało i sztylet upadł na ziemie, a kiedy zobaczył go Mike, wydał z siebie ryk i zmienił w wilka. Mori zrobił to samo....

Rozpoczęła się walka. Koło polany była woda którą wykorzystywałam i wciągałam do niej wilki które przy niej stały. Ziemią sprawiałam że potykały się i wtedy nasze wilki miały większe szanse na skuteczny atak, a żeby mieć lepszą widoczność, ja i Van weszliśmy na drzewo. Kiedy byliśmy na odpowiedniej wysokości, zauważył nas jeden wrogi wilk który podbiegł od razu do drzewa. Nie myśląc długo przygniotłam go głazem który leżał nie daleko, w skutek czego udusił się.

Powinnam czuć smutek i wstręt do siebie, że zabijam te wszystkie wilki ale ja zamiast tego, czułam satysfakcje że pomagam wygrać naszemu stadu.

Nasi wygrywali dużą przewagą i już nie długo bitwa się skończy. W pewnym momencie zauważyłam jak Michael walczy z pięcioma wilkami, w tym z Alfą przeciwnej watahy. Nie wytrzymałam i wyjęłam zapalniczkę, wzięłam ogień na rękę i dmuchałam w płomyk. Ogień uformował się w kulkę i poleciał do przeciwników mojego mate. Dwóch z nich stanęło w ogniu, niestety Derek nie dostał. 

- Powietrze też - mruknęła Van. Dopiero teraz zorientowałam się że dmuchałam w płomień i wtedy sam się uniósł. Serio w takim momencie...

- Mike już wie że tu jestem - mruknęłam zamrażając jakiegoś rudego wilka. 

- To źle.

- I tak by się dowiedział. 

Na polu została cała nasza wataha, a z przeciwników tylko Alfa Mori. Wszyscy zmienili się w ludzi i stali w samych bokserkach na ziemi patrząc jak Mike zadaje ostatni cios Derek'owi. Kiedy już nikt z wrogów nie żył Michael zmienił się w człowieka i popatrzył w moją stronę. W jego oczach widziałam że jest szczęśliwy bo nic mi się nie stało i wygrali ale widziałam też złość, spowodowaną moim przyjściem tutaj.

- Schodzimy z drzewa? - spytała rozkojarzona Van.

- Tak, no chyba że chcesz tu posiedzieć.

- Nie denerwuj mnie - powiedziała ale zamiast zdenerwowania na jej twarzy widniało rozbawienie. 

- Czemu tu przyszliście?! - usłyszałam Alfę kiedy zeszliśmy z drzewa. 

- Nie denerwuj się, proszę. Wytłumaczę ci później - powiedziałam tuląc się do niego. Podniósł mnie i zaczął iść w stronę naszego domu - Jesteś zmęczony, a ja mam nogi. 

- Nie jestem zmęczony a ty masz nie pyskować i tak sobie nieźle nagrabiłaś. 

Już nic się nie odezwałam przez całą drogę, rozmyślając jak będę się tłumaczyć Mike'owi. Kiedy przekroczyliśmy próg domu zeszłam z rąk Mike'a i poszłam do łazienki ale nie w naszym pokoju, a w innym w przyszłości należącym do naszych dzieci. Poszłam pod prysznic i wyszłam w samym ręczniku do naszej sypialni. Mike był w łazience więc na spokojnie ubrałam się i położyłam na łóżku, a kiedy chłopak wyszedł z pomieszczenia, udałam ze śpię. 

-Nadal czytam ci w myślach, nic się nie zmieniło - zaśmiał się kładąc obok mnie i przyciągając do siebie. 

- Jesteś na mnie zły? - zapytałam nie patrząc mu w oczy. Bałam się jego odpowiedzi ale mimo wszystko nie żałowałam że tam poszłam. 

- Jestem, nie powinnaś tam iść i się narażać ale bardziej zły jestem na siebie że ci na to pozwoliłem - popatrzyłam na niego niezrozumiale - widziałem cię od początku i gdyby nie ty dużo naszych by zginęło. Zauważyłem lecący kamień w stronę rąk Derek'a co wydało mi się dziwne i wtedy cie wyczułem. Aron też was wyczuł ale puki was nikt nie widział nie reagowaliśmy. 

- Przepraszam, ale nie mogłam dopuścić żeby mój sen był prawdą.

- Nie gniewam się, ale wiesz że będzie musiał powiedzieć stadu o tym co zrobiłaś

- Ale po co? - spytałam zaskoczona.

- Nie tylko my zauważyliśmy topiące się wilki i unoszącą się ziemie, a o płonących wilkach już nie wspomnę. Zresztą nie masz się czego bać, dużo osób ze stada zawdzięcza ci życie i doskonale o tym wiedzą. Nie bój się, sam wszystko załatwię. 

- Dobranoc.

- Dobranoc.

####

Sylwia Banasik - Pod drzewem. 
 

Urok szarych oczuWhere stories live. Discover now