~~3~~

6K 245 15
                                        

*Dzień balu*
- Alex wstawaj, ALEX - ktoś darł mi się do ucha próbując obudzić, ale chyba coś tej osobie nie wychodziło - Sama tego chciałaś. - poczułam jak zimna ciecz zalewa całą moją twarz. 

- Cholera, pojebało was do reszty - zapytałam wstając z łóżka. 

- Dlaczego pojebało WAS skoro jestem tutaj sama - spytała Van z kubkiem w ręce.

- Bo jesteś tak gruba - odpyskowałam. Jak ktoś mnie budzi rano to jestem wredna, ale w taki sposób na pobudkę równa się ze śmiercią w męczarniach tej tego kogoś. 

- Dobra nie dąsaj się jest 13, a o 18 zaczyna się bal, musisz coś zjeść, zrobić mi makijaż i fryzurę a ja tobie, więc no czasu nie zbyt dużo. - zaczęła mi tłumaczyć na co westchnęłam zrezygnowana. 

Poszłam z rudowłosą do kuchni i zaczęłam robić jajecznice. Dziewczyna usiadła zamyślona przy stoliku i intensywnie nad czymś myślała. Nie dopytywałam bo wiedziałam że sama za chwielę zacznie temat.

- Może na tym balu znajdę mate - uśmiechała się na swoją myśl.

- Co to jest to mate? - zapytałam, bo nie wiele wiedziałam na temat tego. 

- Mate to osoba ci przeznaczona od twoich narodzin, jesteś z tym kimś złączona więzią, trwałą i nierozerwalną. Nie wytrzymasz bez swojego mate za długo. Jest oznaczanie, czyli ugryzienie i sparowanie, czyli pieprzycie się jak króliki. A jak twoim mate jest Alfa to ty jesteś Luną, czyli opiekujesz się dziećmi w stadzie i pomagasz kobietą. - powiedziała prawie na jednym wdechu  dziewczyna z rozmarzonym wyrazem twarzy. 

- Teraz żałuje że nie jestem wilkołakiem - zaśmiałam się stawiając na stole dwa talerze i nakładając na nie jajecznicę.

- Są też wady posiadania mate - powiedziała nadal wesoła Van - zazwyczaj wilkołaki są bardzo zazdrosne i zaborcze. 

- Skoro jesteś wilkołakiem to na pewno będziesz miała mate tak? - dopytałam ciekawa. 

- Nie koniecznie, możliwe że mój mate nie żyje albo ma już żonę - powiedziała przygnębiona.

- Ja jestem pewna że znajdziesz mate na balu, więc jedz i idziemy się wystroić. - powiedziałam na co moja przyjaciółka się rozpromieniła i zaczęła jeść przygotowane przeze mnie śniadanie.  Kiedy już skończyliśmy jeść, wsadziłam wszystko do zlewu i poszłam pod prysznic. W pewnym momencie zauważyłam że woda robi takie same ruchy jak ja ręką. To oznaczało że władam również wodą. W szoku wyszłam spod prysznica i ubrałam luźną bluzkę i dresy.

- Chodź zrobię ci makijaż a ty poszukaj sobie fryzury - powiedziała przyjaciółka kiedy weszłam - ej, Alex wszystko dobrze. 

Przez pewien moment zastanawiałam się czy nie powiedzieć jej że mam dar władania wodą i ogniem. 

- Nie wszystko w porządku - uśmiechnęłam się do Van i usiadłam na krześle tak jak kazała.

Robiła mi makijaż, a ja w tym czasie zastanawiałam się nad fryzurą. Kiedy skończyła zaczęła mi robić loki o które ją poprosiłam. Chciałam żeby na końcach moich włosów były loki. Nie lubię mieć spiętych włosów, bo czuję się jakbym była łysa. Kiedy Van skończyła dała przejrzeć mi się w lusterku. Miałam bardzo naturalny i dziewczęcy makijaż i śliczne włosy które dziewczyna dodatkowo spięła w ten sposób że dwa przednie pasma były tyłu głowy zaplecione w malutki warkoczyk.

- WOW... Van ty się mijasz z powołaniem - zaśmiałam się i przytuliłam dziewczynę, co odwzajemniła.

- Za mało czasu mamy, więc teraz ty się wykaż - powiedziała podekscytowana rudowłosa. 

Dziewczyna powiedziała że godzi się na wszystko, więc miałam wolną rękę. Pomalowałam ją czarnym tuszem do rzęs, eyelinerem , i brązowym cieniem do powiek. Miała ładną cerę i nie potrzebowała podkładu czy pudru. Na koniec pomalowałam ją czerwoną szminką, ja miałam fioletową. Wzięłam się za jej włosy postanowiłam że zrobię jej warkocza francuskiego w ten sposób że połowa włosów będzie upięta a połowa będzie spływać jej po ramionach. Kiedy Van przejrzała się w lustrze spojrzała na mnie z figlarnym uśmiechem. 

- Wyrwiemy dzisiaj wszystko co się rusza - zaśmiałam się na jej uwagę. 

- Dobra teraz kiecki i możemy wychodzić bo już 17:21 - powiedziałam podając jej ubranie. 

Ubrane wyszliśmy z domu czekając na Carmen która ma po nas przyjechać. W pewnym momencie podjeżdża na podjazd granatowe Audi. Tyle wiem o samochodach.. 

- Cześć dziewczyny wskakujcie - mówi zza otwartej szyby nasza szefowa. Weszliśmy do samochodu i gadaliśmy o pierdołach, jak zwykle zresztą. Zatrzymaliśmy się pod wielką salą. Wokoło było pełno drzew a na nich złote i srebrne światełka. To było piękne i aż nie chciało się wchodzić do środka. 

- Wychodzimy dziewczynki - powiedziała Carmen i wyszła z samochodu, a ja z Van poszliśmy w jej ślady i chwile potem byliśmy już w środku pomieszczenia. Jak mówiłam że tam było ślicznie to tego co teraz widzę nie da się wyrazić w słowach. Sufitem sali były lustra, na miętowych ścianach widniały najróżniejsze obrazy, a podłoga była jak niebo. Największą uwagę przykuwa wizerunek wilka na ścianie pod którą jest wielki stół. W pomieszczeniu są również okrągłe małe stoliki, a jeden z nich zajęliśmy my. 

* Cztery godziny później *  

Tańczyłam z kilkunastoma osobami w tym z Carmen i Van. Jestem wykończona więc stwierdziłam że zamówię taxi i pojadę do domu. Teraz szukałam dziewczyn żeby się nie martwiły. Kiedy już znalazłam Van obściskującą się z jakimś facetem, w szybkim tępie do nic podeszłam. 

- Van, ja już jadę do domu, powiedz szefowej bo nie chce mi się jej szukać - powiedziałam i nie czekając na odpowiedz zaczęła iść w stronę wyjście. Kiedy już wyszłam i wbijałam w telefon numer na taksówkę, ktoś zaczął mnie ciągnąć w stronę krzaków. No to mam przejebane.

~~~~~~~~Kękę - Smutek.

Urok szarych oczuWhere stories live. Discover now