Powrót do Paryża cz.I

4.8K 177 83
                                    

Ah...! Wreszcie świeże powietrze! Po dwóch i pół godzinie ciągnącego się w nieskończoność lotu w końcu mogę rozprostować nogi. Nie było mnie tu z dziesięć lat. Znów pochodzę po paryskich butikach, na placu koło wieży Eiffla i zobaczę dziadka. Jedyne czego mi szkoda to to, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę przyjaciół przez tą przeprowadzkę.

Ale wracając do mnie, mam na imię Olivia i mam 15 lat. Jestem pół-polką i pół-francuską. Mama jest Francuską, a tata Polakiem. Urodziłam się w Paryżu i tutaj się wychowałam, ale kiedy miałam około 5 lat przeprowadziliśmy się do Gdańska, ponieważ tata chciał, abym zobaczyła kulturę oraz lepiej poznała język Polski. Zarobki moich rodziców też były jednym z powodów, ale cóż... w końcu wróciłam do domu, co jest przecież najważniejsze. Tak się zapatrzyłam w widoki za oknem oraz zanurzyłam w swoich myślach, że nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod nasz dom. Na początku byłam zdziwiona, że rodzice nie sprzedali naszego domu, ale tata mi wytłumaczył, że dziadek przekonał ich, aby tego nie robili, gdybyśmy chcieli wrócić. I proszę... jesteśmy!

Od razu pobiegłam do mojego pokoju. To było moje ulubione miejsce w całym domu. Tak wiem. Mówi tak praktycznie każdy nastolatek, ale mój pokój jest wyjątkowy. Jest to w końcu moja mała świątynia. Mam prywatną małą łazienkę oraz balkon.

Dobra, do szkoły idę dopiero w poniedziałek, a mamy dopiero środę, więc mam trochę czasu, aby znowu się przyzwyczaić do francuskiej kultury, że tak to ujmę. Postanowiłam pójść na spacer pod wieżę Eiffla, a następnie do dziadka, aby nie przeszkadzać rodzicom w rozpakowywaniu rzeczy. Jak sami często mówią, nie będę się pałętać pod nogami.e

Spacerowałam po placu przy wieży podziwiając piękno miasta, gdy nagle usłyszałam krzyki oraz uciekających ludzi. Nie za bardzo wiedziałam o co chodziło, więc stałam jak słup soli.

Po chwili chwili dopiero do mnie dotarło co się dzieję. Na dachu jednego z budynków stała przebrana za baletnicę dziewczyn, która w ręce trzymała jakąś wstążkę, która była zakończona jakimś szpikulcem.

- Nazywam się BellaDancer! Udowodnię, że balet jest jedynym prawdziwym tańcem, który ma prawo istnieć, a ja jestem najlepszą baletnicą na świecie! - krzyknęła po czym swoją wstążką zaczęła chwytać samochody oraz latarnie rzucając nimi gdzie popadnie. Jedna o mały włos mnie nie trafiła, lecz udała mi się przeturlać unikając tym samym pocisku. Gdy chciałam rzucić się do ucieczki, ujrzałam staruszka, w którego leciała latarnia w stronę mężczyzny. Korzystając z tego, że był blisko, szybko do niego podbiegłam i odciągnęłam tym samym ratując przed ,,diabelskim prętem".

- Nic się panu nie stało? - spytałam, kiedy odbiegliśmy na bezpieczną odległość

- Nie, nic mi nie jest. Bardzo ci dziękuję za pomoc.- powiedział staruszek

- To nic takiego. Wiele osób by tak postąpiło.- zapewniłam, ale staruszek zaprzeczył i poradził, abym jak najszybciej wracała do domu, aby nic mi się nie stało.

- Dobrze dziękuję i proszę na siebie uważać!- krzyknęłam, odbiegając

Postanowiłam udać się do dziadka, gdyż miałam do niego bliżej. Po drodze napisałam rodzicom, aby się o mnie nie martwili, bo jestem u dziadka.

Kiedy do niego przyszłam zobaczyłam, że rozmawia ze swoim zwierzakiem, Wayzzem. Zawsze lubiłam się z nim bawić, kiedy byłam mała.

- Cześć dziadku! Cześć Wayzz! Ej, nie musisz się chować, aż tak straszna nie jestem. - przywitałam się przez śmiech

- Olivio?! Boże drogi, jak ty wyrosłaś. Nie jesteś już tym maluchem, który latał wszędzie, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Teraz jesteś już dorosłą kobietą.

- Dziadku, nie przesadzaj. Do pełnoletności mi jeszcze troszkę brakuje.

- Kiedy w ogóle przylecieliście?

- Z iakieś 4-5 godzin temu.

- Muszę ci powiedzieć, że masz doskonałe wyczucie czasu. Właśnie zaparzyłem herbatę, masz może ochotę. - spytał, nalewając sobie różanej herbaty. MOJEJ ULUBIONEJ!

- Z przyjemnością. - dziadek, nalał mi herbaty i tak zaczęła się nasza rozmowa.

Rozmawialiśmy o wszystkim: o szkole, znajomych, co u rodziców, u niego. Ogólnie o wszystkim. Zawsze mogłam mu się zwierzyć i porozmawiać o czymkolwiek chciała.

-A tak w ogóle chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego, bo z tego co pamiętam miałaś w zeszłym tygodniu miałaś urodziny.

- O dziękuję! Miło, że pamiętałeś.

- Do tego, widziałem co zrobiłaś dzisiaj pod wieżą. Jestem z ciebie bardzo dumny, więc sądzę, że może ci się to przydać w dalszym ratowaniu świata oraz przygotuje cię do twojego zadania...

~ W ratowaniu świata? Serio? Ja już o tym zapomniała.... CHWILA! SKĄD ON O TYM WIE? -Patrzyłam na niego z nie dowierzaniem, kiedy podchodził do starego gramofonu i wstukał jakiś kod, i wyjął szkatułę, która wydawała mi się, jakoś dziwnie znajoma. Następnie położył ją przede mną i otworzył. Było w niej mnóstwo biżuterii w kształcie zwierzęcym.

- Dziadku! Nie wiedziałam, że kolekcjonujesz biżuterię. Myślałam, że w twoim wieku zbiera się monety lub znaczki. - zaśmiałam się, ale dziadka jakoś to nie rozbawiło, a nawet... zasmuciło?

- To są miracula. Dają magiczną moc jego właścicielowi i zmieniają w superbohatera... - odparł, spoglądając na swoje zwierzątko, które siedziało na jego ramieniu, na co ono wzruszyło ramionami

- W superbohatera? Przecież ja się do takich rzeczy nie nadaję!

- Po prostu wybierz jedno i je załóż. - powiedział, a ja cały czas wpatrywałam się w te podobno magiczne cudeńka. Były tu broszka z pszczołą, opaska z rogami barana, różnego rodzaju bransoletki, naszyjniki i nie wiem co jeszcze.

- A kolczyków jakiś nie masz? - spytałam z nadzieją.

- Niestety, ale już dałem je Biedronce. Innej posiadaczce miraculum. Wkrótce ją poznasz. - powiedział za to moją uwagę przykuła piękna złota bransoletka.

- Wybieram ją! - powiedział, zakładając ozdobę na prawą rękę. Nagle wokół mnie zaczęło latać małe pomarańczowe światełko. Po chwili zmieniło postać i ukazał mi się małe zwierzątko. Wyglądał jak mały Fenix. Uwielbiam te zwierzęta!

- Cześć jestem Fenni i jestem kwami Fenixa. Miło cię znowu widzieć Olivio. - chwilkę później się do mnie przytuliła. Już ją lubię!

- Em... jak to znowu? Spotkałyśmy się już wcześniej? - spytałam, na co kwami się zestresowało. Nie pewnie spojrzała w stronę mężczyzny i widząc na jego twarzy pogodny uśmiech, również się rozluźniła.

- Gdy byłaś malutka i jeszcze nie umiałaś chodzić, ani mówić, często się z tobą bawiłam.

- W takim razie, mi również miło cię znów spotkać.

Rozmawiałyśmy przez bite 2 godziny. Fenni w tym czasie wytłumaczyła mi jakie mam moce, jaka jest formułka przemiany, oraz o zasadzie 5 minut. Kiedy użyję moich mocy zostaję mi 5 minut do przemiany zwrotnej. Jednak najbardziej mnie zainteresowało to, że nikt nie może znać mojej tożsamości. Ani bohaterowie, ani przyjaciele, a w szczególności rodzice. Zdziwiło mnie to trochę, że powinnam uważać na moich rodziców, ale postanowiłam to ostatecznie zignorować.

Nagle do pokoju ktoś wszedł...

Witam diabły moje kochane! ^^

Postanowiłam ostatecznie zmienić trochę opowiadanie, aby pasowało do obecnej fabuły!

Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.

Bayo! ^^

Miraculum FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz