32. Żadnego zawsze.

2.8K 291 123
                                    

- Wyjdź stąd - syczę, spoglądając na niego zapłakanymi oczami. Czuję, jak w moim gardle pojawia się wielka gula, która uniemożliwia mi powiedzenie czegokolwiek, po czym patrząc na niego i widząc, że lustruje mnie przepełnionym żalem spojrzeniem, zaczynam jeszcze głośniej szlochać.

Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Chyba, bo i tak wiem, że na zawsze pozostanie w moim sercu.

- Słoneczko nie płacz, proszę cię - zaczyna, natomiast ja doskonale słyszę, jak łamie mu się głos. - Nie chcę cię stracić, daj mi tylko coś powiedzieć, błagam.

- Już mnie straciłeś i wynoś się stąd, bo zgłoszę na policji, że mnie nachodzisz - wybucham, pokazując palcem kierunek drzwi. Czuję, jak moje ciało ogarnia czyste zdenerwowanie i agresja, po czym próbuję z całej siły wypchnąć go na zewnątrz mojego lokum.

- Lyn, nie bądź uparta, do cholery! - wykrzykuje, łapiąc za moje nadgarstki. Uniemożliwia mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu, po czym wydobywając z siebie wszystkie siły, zaczynam krzyczeć. Z moich oczu wypływa kolejna łza, a ja będąc już tym wszystkim najprościej w świecie zmęczona, odpuszczam.

Jestem żałosna.

- Mogę wejść czy będziemy stali w drzwiach?

Kiwam powoli głową, czując, jak po chwili mnie puszcza. Prowadzę go w kierunku salonu i stawiając na stole opustoszały kieliszek po winie, który walał się po całej kanapie, siadam najdalej od jego osoby.

Jesteśmy teraz dwoma obcymi dla siebie ludźmi. Zamiast miłości, w powietrzu unosi się nienawiść, a zamiast przytulać się i całować, oboje na siebie krzyczymy. Granica między dobrem a złem jest naprawdę cienka.

- Masz pięć minut - prycham, ocierając policzki.

- Nie przyszłaś - szepcze, spoglądając na stojący w wazonie bukiet czerwonych róż. Przygląda im się przez chwilę, a kiedy zwraca swój wzrok ku mojej osobie, odwracam głowę.

Naprawdę nie mam pojęcia, co mną kieruje. Wydawało mi się, że gdy tylko go zobaczę, rzucę mu się na szyję, jednak jest to dużo trudniejsze niż myślałam. Żywienie kogoś prawdziwym, najprawdziwszym żalem, ale i miłością jest okropnym doświadczeniem.

- Nie mam zamiaru przedłużać twojego czasu, więc sprężaj się - mamroczę, mierząc go kątem oka. Przykładam do swojego ciała jedną z fioletowych poduszek, po czym delikatnie opuszczam wzrok.

- Daj mi skończyć - szepcze, próbując zbliżyć się ku mojej osobie, jednak skutecznie go odpycham. - Lyn, nie bądź uparta, proszę się. Oboje wiemy, że nie potrafimy bez siebie żyć.

- Naprawdę? Jeśli to twoja kolejna intryga, by ponownie zabawić się moim kosztem to sobie odpuść, idź stąd i będziemy szczęśliwie toczyć swoje życie dalej.

- Byłem głupi, słoneczko. Bardzo głupi. Na samym początku myślałem, że to nie będzie dla mnie nic takiego, ale wiesz co? Naprawdę się w tobie zakochałem, Lyn. Nigdy nie żywiłem kogoś tak wielkim uczuciem. Byłem strasznym idiotą, że cię tak potraktowałem, ale naprawdę nie chciałem. Może zabrzmi to głupio, ale błagałem, byś się nie dowiedziała się prawdy. Gdy byliśmy w Paryżu to wszystko we mnie pękło. Poczułem, że chcę czegoś więcej - wzdycha, bawiąc się opuszkami swoich palców. Ciągle o tobie myślę, śnię i chcę z tobą być, kochanie. Chcę spędzić z tobą resztę swojego życia. Kocham cię na zabój i nie mam pojęcia, co więcej powiedzieć, byś mi wybaczyła.

Odczuwam momentalnie, że w moich oczach pojawiają się mokre łezki. Wypływają, spływając po chwili na moich rozgrzanych policzkach. Natychmiastowo się do mnie zbliża, po czym bez zapytania o pozwolenie ociera je swoim kciukiem. Przymykam delikatnie powieki, chwilę później spoglądając ukradkiem na jego twarz. Moje serce łamie się na drobne kawałeczki. Płacze.

Always | Shawn Mendes ✔Where stories live. Discover now