6. Idiota z ciebie, wiesz?

3.6K 308 108
                                    

— Czyli powiadasz o ósmej u ciebie, braciszku? — szepczę do telefonu, trzymając go między policzkiem a ramieniem. Prawą ręką maluję paznokcie, jednak kiedy przypadkowo wyjeżdżam, mruczę z niezadowolenia.

— Uwierz mi, że jutro będziesz zachwycona — ciągnie i mimo iż tego nie widzę, doskonale wiem, że od ucha do ucha się uśmiecha. — Rozkręcę cię, Lyn. Będziesz pamiętała tę imprezę do końca życia.

— Widzimy się później, Niall — rozłączam się i rzucając telefon na ogromnych rozmiarów sofę, wracam do malowania paznokci na krwisty czerwony kolor.

Na wzmiankę o dzisiejszej domówce, przechodzą mnie ciarki. Uwielbiam się bawić, wypić ze znajomymi lampkę wina, szalenie potańczyć i poznawać przy okazji nowych ludzi, co w relacji z Aidenem jest niemożliwe. Na ostatniej prawdziwej imprezie byłam w wieku osiemnastu lat i chyba mówi to samo za siebie. Foster jest typem sztywniaka, okropnego zazdrośnika. Woli spędzać wieczory w domu przed telewizorem, co dla mnie, kobiety z energią i pozytywnym nastawieniem, jest prawdziwą nudą.

Biorąc do ręki pilota i włączając pierwszy lepszy kanał, dmucham delikatnie w płytki paznokci. Usadawiam się wygodnie pomiędzy poduszkami, po czym spoglądam na  wiszący na szarej ścianie salonu zegarek, którego wskazówki pokazują trzy minuty przed piątą popołudniu. Ziewam, zakrywając dłonią nieumalowane usta i opadając bezwładnie na wersalkę, przytulam się do fioletowej poduchy. Mrużę oczy, jednak po chwili całkowicie je zamykając, odpływam w krainę snu.

***

— Cholera jasna — powtarzam, wkładając na siebie w ekspresowym tempie czarną rozkloszowaną spódnicę.

Wpatruję się w stojący na nocnej szafce cyfrowy zegarek, który wskazuje czterdzieści trzy minuty po ósmej i wzdychając z niezadowolenia, biegnę do łazienki, gdzie nakładam na swoją twarz niewielką warstwę kosmetyków.

Po dosłownie kilku minutach maszeruję szybkim krokiem w kierunku jednego z wysokich wieżowców. Odnajduję bezproblemowo drogę do windy i z odległości kilkunastu metrów dosłuchuję się głośno puszczonej muzyki. Bez jakiegokolwiek pukania łapię za klamkę, po czym wchodząc do środka, stwierdzam, że mój brat musi być jeszcze większym typem imprezowicza niż ja.

— Caitlyn, kochanie! — woła Niall, jak zgaduję, lekko wstawiony. Momentalnie zjawia się przy mojej osobie. — Już myślałem, że się rozmyśliłaś!

— Ile wypiłeś? — pytam, łapiąc za jego ramię. Zachowuje się jak typowy pijany facet, więc zgaduję, że pierwsza butelka wódki musiała zostać odkręcona już kilka godzin temu.

— Czy to jest w ogóle ważne? — mówi na całe gardło, przekrzykując dudniącą w mieszkaniu muzykę.

Prowadzi mnie w kierunku kuchni, gdzie ulokowane jest centrum całej domówki. Na blacie wyspy stoi wiele butelek po piwie i czystym alkoholu, kilka opakowań, w których znajdują się przekąski oraz plastikowe kubeczki, które zapewne wykorzystują do picia pojedynczych shotów.

— Mendes, idioto, gdzie jesteś?

Rozglądam się dookoła, przewracając oczami. Wiedziałam, że Shawn się tutaj zjawi, ale sądziłam, że blondyn sobie odpuści, bo wie, że za sobą nie przepadamy. Spoglądam na zarys osoby mojego brata, posyłając mu gburowate wejrzenie, jednak poprzez zgaszone światła, nie widzę kompletnie jego twarzy. Zakładam ręce na piersi, a kiedy czuję pojawiające się znienacka na mojej talii duże dłonie, podskakuję, wydając z siebie cichy jęk strachu.

— Gwendolyn — słyszę nad uchem znajomy głos — jak miło cię widzieć!

Momentalnie wyrywam się z jego objęć. Patrzę to na niego, to na stojącego obok Horana i kiedy oboje wydają z siebie głośny chichot, zaczynam czuć się strasznie nieswojo.

Always | Shawn Mendes ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang