9. Byłem na dobrej drodze, by cię naprawdę polubić.

3K 278 142
                                    

kto nie śpi, ten czyta! przepraszam za późną porę i proszę, zostawcie w tym miejscu coś po sobie!

Popijając znajdującą w się w plastikowym kubeczku kawę, przekraczam próg firmy. Uśmiecham się od ucha do ucha, co z samego rana zdarza się w moim przypadku naprawdę rzadko. Poprawiam zwisającą na ramieniu czarną torbę, jednak kiedy widzę siedzącą za recepcją Cassie, która prawdopodobnie ze zdenerwowania wymachuje rękoma, moja mina automatycznie markotnieje.

— Stało się coś? — zaczynam, opierając swoje ramiona o marmurowy blat. — Wyglądasz na strasznie zirytowaną.

— Caitlyn! Jak dobrze, że cię widzę, słońce! — woła, z wyraźnym grymasem na twarzy. — Miller cię szuka, więc najlepiej by było, gdybyś zamiast do siebie, poszła od razu do jego biura — ciągnie, posyłając mi delikatny uśmieszek. Kiwam potwierdzająco głową i cicho jej dziękując, udaję się w kierunku windy.

W mojej głowie pojawia się momentalnie tysiące myśli. Raczej nic nie przeskrobałam. We wszystkich wyznaczonych jak do tej pory dniach rzetelnie pracowałam na pełen etat i wydaje mi się, że dobrze wykonywałam każdą zleconą mi robotę. Starałam się na każdej sesji, więc mam nadzieję, że to naprawdę nic wielkiego. Może proste zapytanie o to, jak mi się pracuje. Nie mogę stracić swojego ukochanego stanowiska, za żadne skarby.

Głośno wypuszczam z siebie powietrze. Staję metr przed biurowymi drzwiami szefa, po czym unosząc rękę, odważnie w nie pukam. Szybko dosłuchuję się cichego proszę i nie zastanawiając się ani chwili, łapię za klamkę.

— Cieszę się, że już jesteś, panno McAdams - mówi siedzący za biurkiem mężczyzna, wskazując mi jedno z wolnych krzeseł. — Siadaj, mamy do omówienia kilka bardzo ważnych spraw, Caitlyn.

Usadawiam się w miękkim fotelu, kątem oka spoglądając na zajmującego miejsce obok Mendesa. Jego twarz przybiera kamiennego wyrazu i wpatrując się ciągle przed siebie ani na chwilę nie odwraca od wzroku od pana Millera. Zagryzam delikatnie wargę, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że może nie być z nim dziś kolorowo.

— Pewnie dobrze wiecie, że bierzemy udział w plebiscycie GQ — zaczyna, splatając swoje palce. — Sesja odbędzie się w przyszłym tygodniu, więc mam nadzieję, że się na to piszesz, panno McAdams. Masz potencjał, ostatnie zdjęcia z Mendesem wyszły naprawdę dobrze, także nie widzę żadnych przeciwskazań, byś nie mogła wykonać tego zadania. Główna nagroda to sto tysięcy dolców, okładka i gala w Paryżu, więc wydaje mi się, że jest o co walczyć.

— Zdjęcia razem czy osobno?

Delikatnie się odwracam, zauważając siedzącą w kącie pokoju czarnowłosą dziewczynę. Zapewne to kolejna modelka. Podczas mojego trzytygodniowego pobytu w firmie, przez główną salę przewinęło się ich już kilkanaście, jednak jej twarz widzę po raz pierwszy. Ciemne kosmyki włosów swobodnie opadają na jej ramiona, oczy są jasne, a czerwona szminka idealnie dopasowana do użytych przez nią cieni. Jest strasznie ładna. Cholera, też chciałabym taka być.

— Osobno, pani Gonzales — ciągnie Miller, delikatnie się uśmiechając. Shawn w ogóle się nie odzywa. Tak, jak na samym początku wpatruje się w jeden punkt, splatając ze sobą palce. Boję się, że coś jest z nim nie tak. Zwykle wydaje się być wygadany i nie szczędzi złowieszczych komentarzy, więc jest to do niego aż niepodobne, że siedzi tak długą chwilę w milczeniu. — Caitlyn, zdaję się w zupełności na ciebie i mam nadzieję, że wiesz, co zrobisz. Z kim chciałabyś współpracować?

Milczę. Spoglądam to na kamienną twarz Shawna, to na rozpromienioną dziewczynę, nie wiedząc kompletnie co zrobić. Jestem w tym fachu nowa i chociaż wiem, że trzeba być momentami zdecydowanym, za żadne skarby nie chcę żadnego z nich zranić.

Always | Shawn Mendes ✔Where stories live. Discover now