Part 24

1.4K 99 22
                                    

*JUSTIN*

- Kiedyś, jak zagroziłem, że Cię zabiję... powiedziałaś, że już mnie przejrzałaś i nie jestem w stanie Cię zabić, sprawiałaś wrażenie jakbyś w ogóle się nie bała. Jestem impulsywny, wybuchowy, ale potrafię się opamiętać. Możesz mi wierzyć, albo i nie, ale ja tego nie zrobiłem. Jestem pewny, że zrobił to Ian. Miał kogoś postraszyć, a kończyło się kulką w głowę. Mieliśmy zasadę, że kobiet nie ruszamy. Chyba, że już w ostateczności, a u niego zawsze była ta ostateczność.

- Ian? To niemożliwe

- Znałaś go? 

Obserwowałem jej wyraz twarzy, reakcję. Oddychała szybko i nerwowo. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje. Ona na pewno go znała i to chyba bardzo dobrze. 

- Emily, znałaś go? Kim on dla Ciebie był? - podszedłem bliżej do brunetki, nie chciałem robić jej krzywdy, chciałem po prostu dowiedzieć się od niej kilku informacji. 

- On... jest moim informatorem. - wyszeptała, przymykając oczy.

- Jest... Co?! Ja się chyba przesłyszałem. - powoli analizowałem zdanie, które powiedziała. Jest? Jak to możliwe? - Nie, na pewno nie. Przecież to jest niemożliwe. Rudd kurwa, przestań ze mną pogrywać.

- Dałeś się tak oszukać... - usłyszałem jej drwiący śmiech - To przykre, że osoba, którą wcześniej uznawałeś za dobrego znajomego, przez kilka długich miesięcy działała przeciwko tobie.

- O czym ty w ogóle mówisz?! On nie żyje. Na własne oczy widziałem, jak umiera. Dostał w klatkę piersiową.

- Upozorował swoją śmierć, a teraz chciał się zemścić. - Ian? Nie wierzę. Był narwany, wybuchowy, ale zawsze mogłem na nim polegać. Wiedział praktycznie o wszystkim. Jego śmierć, co prawda sfingowana trochę mną ruszyła.

- A ty? Okręcił Cię sobie wokół palca. Mściłaś się nie na tej osobie. Nie wiem, jak dziennikarka śledcza z takim doświadczeniem mogła popełnić tak duży błąd.

- Najwidoczniej musiałeś mu nieźle zaleźć za skórę, skoro był aż tak żądny zemsty. Ciekawe czemu... Skoro wiesz już praktycznie wszystko... nie jestem ci już do niczego potrzebna. - kątem oka zauważyłem, jak Emily podnosi się i wychodzi. Nie widziałem sensu jej zatrzymywać. Miała rację, nie była mi już do niczego potrzebna. Byłem świadomy tego, że wie o rzeczach, których nie miała prawa wiedzieć. Byłem gotowy zrobić wszystko, aby te informacje nie wyszły na jaw. Chciała tylko i wyłącznie zemsty za zabójstwo, którego to nawet nie ja się dopuściłem. Nie mogę uwierzyć, że za tym wszystkim stoi Ian. Wykorzystał sytuację, że Emily naprawdę zabolała utrata bliskiej osoby. Zawsze był niezwykle przebiegły i bezczelny, ale nigdy bym nie powiedział, że będzie w stanie dopuścić się czegoś takiego.

*EMILY*
Wyszłam z budynku chcąc, jak najszybciej znaleźć się w centrum miasta. Byłam bez telefonu, pieniędzy, a na dodatek nie byłam pewna, gdzie dokładnie się znajduje. Cały czas po głowie chodziło mi pytanie, jaką rolę w tej grze ma George. Po której stronie jest? Był przeciwny, żebym się w to wszystko mieszała. Chciał mnie za wszelką cenę chronić. Nie wiem, jak mogłam wplątać się w taką chorą grę Ian'a. Byłam tylko marionetką, nad którą on miał władzę. Po kilku godzinach chodzenia między różnymi drzewami w końcu udało mi się dojść do głównej drogi. Mimo niskiej temperatury nie czułam zimna, czy zmęczenia. Złość, jaka mi towarzyszyła, wręcz ze mnie kipiała. Zupełnie przypadkowym transportem udało mi się dostać do centrum. Wiem, że pierwsze co, to powinnam poinformować rodzinę i bliskich, że nic mi nie jest, że jestem cała i zdrowa. Jednak jedyne co, to chciałam teraz porozmawiać z Ian'em. Zresztą ja musiałam to zrobić! Skoro dzisiaj się wszystko wyjaśniło, najwyższa pora to zakończyć. Znajdując się w budynku, zapukałam dwukrotnie do odpowiednich drzwi.

- Emily! Ty żyjesz, kochana! Całe szczęście, że ten skurwiel Ci nic nie zrobił. - w drzwiach pojawił się Ian.

- Tak, całe szczęście. - weszłam do mieszkania, szczerze to spodziewałam się, że zastanę tu jeszcze George'a, ale jednak byłam tu tylko ja i Ian. 

- Chcesz mi coś powiedzieć? 

- Ja? Tylko to, że cieszę się, że jesteś tutaj cała i już bezpieczna. Tak się martwiłem. Wiesz... przez ten czas naprawdę Cię polubiłem.- miałam ochotę głośno się roześmiać. Był tak żałosny. Cały czas mnie okłamuje i to jeszcze w tak bezczelny sposób. 

- Ian... proszę Cię. Nie udawaj już.

- Nie rozumiem o czym ty mówisz.

- Wszystko wiem. Okłamałeś mnie, wykorzystałeś... zabiłeś moją przyjaciółkę. - głos mi się urwał, a wszystkie wspomnienia wróciły. Z mojej szarej krainy wspomnień wyrwał mnie głośny śmiech chłopaka. 

- Myślałem, że taka osoba jak Ty szybciej odkryje prawdę, czy nawet będzie drążyła temat na początku, a Ty wierzyłaś w każde moje słowo. Nie musiałem nawet nic udowadniać. 

- Jesteś już skończony.

- Nieprawda. To jest twój koniec. - Zza paska wyciągnął pistolet, który skierował w moją stronę, moje nogi były, jak z waty. Czułam, że zaraz się przewrócę. W pokoju zrobiło się nagle strasznie gorąco i duszno. - Jesteś taką samą kurwą, jak ona. A może nawet jeszcze gorszą. Zasłużyłaś sobie na to.

Huk.

Strzał. 

Jeżeli czytasz - gwiazdka / komentarz! <3

Never Ending | Justin BieberWhere stories live. Discover now