Part 1

5.1K 376 19
                                    

Chłodne powietrze panujące w budynku wywoływało lekkie dreszcze na moim ciele, papieros trzymany w dłoni powoli się wypalał, a za oknem zaczynał robić się mrok. W nieprzyjemnej ciszy dało się usłyszeć kroki, zbliżające się tuż do drzwi. Kiedy w pokoju rozległo się głośne pukanie, odruchowo spojrzałem na drzwi.

- Wejść - mruknąłem stanowczym głosem, zerkając na ekran laptopa stojącego na biurku. 

- Szefie, mogę? - zza drzwi wychyliła się dobrze zbudowana postura Rayana. Skinąłem głową, zamykając urządzenie stojące przede mną. 

- Czytałeś? - wskazał głową na trzymaną gazetę. Prychnąłem, kręcąc rozbawiony głową. 

- Dobrze wiesz, że nie czytam brukowców. 

- Jednak to powinieneś przeczytać - mruknął, przechodząc w głąb pomieszczenia. Jego obecna postawa trochę mnie zaciekawiła. Ten sarkastyczny i cały czas rozbawiony chłopak, był teraz nadzwyczaj poważny. 

- Mam przeczytać o świeżych newsach Nowego Jorku? Jakaś dziewczyna została zgwałcona? Ktoś został zamordowany? A może był jakiś napad? Wszystko to co chcę wiedzieć, wiem. - podszedł do biurka rzucając na na blat jakiś numer New York Times'a. Rozsiadł się wygodnie na krześle, wypalając dziurę w moim ciele.

- Napisali o nas. No, ale nie chcesz... nie czytaj. Tylko nie zdziw się jak wpadnie tutaj policja, a potem powiedzą, że o naszej siedzibie dowiedzieli się z najpopularniejszej gazety w Nowym Jorku.

- Z gazety... -  mruknąłem pod nosem. Otworzyłem gazetę na odpowiedniej stronie i zatopiłem się w lekturze. Po chwili zdziwiony rzuciłem czasopismo na biurko, przeczesując ręką włosy. Podszedłem do dużego okna panoramicznego, patrząc jak Nowy Jork tętni życiem. Wszystko rozświetlone w różnorodnych barwach, a na niebie księżyc. - Na razie nie mają żadnych poszlak i tak pewnie pozostanie. Akcja była zaplanowana nawet w najmniejszych szczegółach. Wszystko poszło zgodnie z planem.

- Jesteś pewny? - brunet ponownie otworzył szmatławiec na odpowiedniej stronie, przypatrując się tej stronie już pewnie po raz kolejny tego dnia.

- Tak. Dużo poważniejszym problemem jest teraz ten pieprzony artykuł. - Nie pierwszy raz napisali o gangu w jakimś brukowcu, ale pierwszy raz z takimi szczegółami. Autor nie bał się pisać o informacjach, o których chociażby ze względu na swoje bezpieczeństwo pisać nie powinien. W Ameryce mniejszych, większych gangów jest dużo. Tutaj mogło chodzić o każdy, ale nie. Nieoficjalnie mniejsze gangi i inni mieszkańcy zaczęli nas nazywać N.E. i tym sposobem wiele osób pewnie dowiedziało się to, czego dowiedzieć się nie powinno.

- O tym jest głośno teraz. Za kilka dni wszystko ucichnie. Nikt nie będzie tego artykułu wspominał wiecznie.

- Widziałeś ten tekst? - zapytałem, na co Rayan skinął głową. - No właśnie, a ja go przeczytałem. Jest wśród nas osoba, która nie gra fair...

- Myślisz, że ten artykuł i...

- Jestem pewny. Dowiedz się, kto napisał ten artykuł. - usiadłem przy biurku i włączyłem ponownie laptopa. 

- Ja? Przecież miałem...- chłopak zaczął się jąkać, na pierwszy rzut oka widać, że nie chciał w tym grzebać. Jednak do niego miałem największe zaufanie. Nigdy mnie nie zawiódł. Jest uczciwy, a to jest bardzo ważne. 

- Pamiętam, ale teraz reszta może poczekać. Chce wszystkie dane, adresy, dobrze by było jakbyś zdobył jakieś zdjęcia.

- Autor podpisał się pseudonimem 'emr' - chłopak westchnął, przeglądając inne strony gazety.

- Widzisz! - zaśmiałem się, - Już masz punkt zaczepienia. Tylko pośpiesz się. Chcę te informacje jak najszybciej.

- A co z resztą akcji? Wstrzymujemy? Przesuwamy? - zapytał brunet, stojąc już przy drzwiach. Zacząłem się zastanawiać jak to wszystko zorganizować. W planach mamy kilka dużych, poważnych akcji. A to wszystko w przeciągu kilku najbliższych dni. Policja i te inne 'służby specjalne' są teraz pewnie bardziej wyczulone. Już tyle razy próbowali się czegoś dowiedzieć, zastawić jakąś pułapkę. A tu proszę jakiś szmatławiec ich wyręczył. 

- Wszystko odbędzie się zgodnie z planem. Nie złapali nas już tyle razy, nie złapią i teraz, ale... w akcji będzie brało więcej osób niż planowaliśmy. W tej sytuacji wolę nie ryzykować. Tym razem to ja zajmę się wszystkim osobiście. 


Jak Wam się podoba?

Komentarze i gwiazdki - mile widziane!  Chce widzieć, że ktoś to czyta <3 


Never Ending | Justin BieberWhere stories live. Discover now