Part 9

3.6K 250 39
                                    

Krople deszczu stukały o szybę, a na niebie co jakiś pojawiał się jasny błysk. Zegar wskazywał kilka minut po drugiej. Za oknem mrok na widok, którego niektórzy zapewne dostawali dreszczy. Cisza, która trwała zamieniła się w krzyki i wrzaski. Drzwi i ściany dobrze tłumiły dźwięki, przez co nie mogłem zrozumieć o co chodzi. Po chwili w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.

- Wejść! - powiedziałem zdecydowanym i stanowczym głosem. Do pomieszczenia z impetem wszedł Rayan ciągnąć Emily.

- Możesz mnie tak, nie szarpać? Wiesz ile ta sukienka kosztowała? Nie mam tylu pieniędzy co Wy. - krzyknęła, a ja zmarszczyłem brwi. Chłopak popchnął ją, aby usiadła na krześle.

- Traktowanie kobiet, kurwa - fuknęła, wskazując na posiniaczoną rękę. Posłałem brunetowi złośliwe spojrzenie, na co on przewrócił oczami.

- Jesteś bezczelną kurwą, a nie kobietą - wysyczał, a dziewczyna momentalnie zareagowała.

- Słucham? - spoliczkowała chłopaka tak, że jego twarz odrzuciło w drugą stronę. Musiał dość mocno oberwać, bo na jego policzku pojawiło się duże zaczerwienienie.

- Ty su... - rzucił się na dziewczynę, mocno przyciskając do biurka. Szybko znalazłem się obok dwójki i rozdzieliłem ich od siebie, kręcąc przy tym zrezygnowanie głową. 

- Rayan, wyjdź! - mruknąłem, wskazując brunetowi na drzwi. 

- Co? Chyba żartujesz, nigdzie nie idę - krzyknął, patrząc złowrogo na dziewczynę.

- Idziesz - westchnąłem, jednak widząc, że chłopak stoi i faktycznie się nigdzie nie wybiera to złapałem go za kark i wypchnąłem z pokoju. Zatrzasnąłem drzwi i odwróciłem się. Rudd siedziała już do mnie tyłem. Zająłem miejsce za biurkiem, naprzeciw jej. Ciemne, długie włosy, jasna karnacja i krwistoczerwone usta. To wszystko idealnie ze sobą komponowało. Zerknąłem również na jej ręce, które trzymała na blacie. Całe posiniaczone, miałem to za złe Rayanowi. Chciałem nawiązać z nią nić porozumienia, dowiedzieć się kto tak za tym stoi, tymczasem on od razu zaczął wszystko załatwiać siłą. 

- Kto Ci zleca pisanie tych artykułów? Ile za to dostajesz? - zapytałem, a dziewczyna w końcu spojrzała w moją stronę i się zaśmiała.

- Nikt mi tego nie zleca, to moja praca - mruknęła, wzruszając ramionami. Wiedziałem, że tak będzie. Nic sama z siebie nie powie. 

- Chcesz mi powiedzieć, że tak po prostu sama sobie wybrałaś taki temat. - zaśmiałem się - Nigdy w to nie uwierzę - uderzyłem pięścią w blat, przez co wszystko co na nim stało się zatrzęsło.

- Ale to już nie jest mój problem. To Wy robicie tyle szumu w całym mieście.

- Ten 'szum' - zrobiłem cudzysłów w powietrzu - jest tylko i wyłącznie, przez artykuły, których ty jesteś autorem.

- Uwierz mi nie tylko.

- Z kim współpracujesz? Od kogo masz te wszystkie informacje? z każdą kolejną sekundą atmosfera robiła się coraz cięższa. Myślałem, a wręcz byłem pewny, że ta dziewczyna się trochę przestraszy, ale mam wrażenie, że ją nic nie rusza.

*Emily*

- No z nikim nie współpracuję. To już się robi nudne. - westchnęłam, patrząc na Justina. Muszę przyznać, że jest zabawny i to bardzo. Chłopak łudzi się, że mu cokolwiek powiem.

- Zapytam jeszcze raz, z kim współpracujesz? Interesują mnie same konkrety, najlepiej nazwiska - spojrzałam na blondyna i szybko nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Często słyszę, że mam charakterystyczne spojrzenie. Coś na zasadzie 'oczy, w których można utonąć'. Zauważyłam jak lekko uchyla wargi. Miałam wrażenie, że on tutaj jest tylko i wyłącznie ciałem. Myślami jest zupełnie gdzieś indziej. Odwróciłam gwałtownie głowę, kiedy z hukiem do pokoju wpadł Rayan.

- Znowu on - burknęłam widząc brązową czuprynę. Ten chłopak ma zdecydowanie problemy z panowaniem nad sobą. Jest agresywny i sprawia wrażenie bipolarnego. 

- Co tu się, kurwa, dzieje? - krzyknął, a ja oparłam się o oparcie krzesła i położyłam nogi na biurku, uśmiechając się. Zabawne jest to, że Rayan za wszelką cenę próbuje mi pokazać, że to on ma tutaj przewagę.

- Co ty robisz? - warknął, a po chwili pojawił się koło mnie, gwałtownie łapiąc za nogi i ściągając je w dół. 

- Ej! Ja rozumiem, że Ci się podobam, ale przestań mnie dotykać, napaleńcu! - zerknęłam na Biebera, który powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Już Rayan chciał coś powiedzieć, ale Justin nie dał mu dojść do słowa.

- Ty - wskazał na moją osobę - Zostajesz tutaj - zaczęłam się histerycznie śmiać. Spojrzał na mnie i uniósł jedną brew w górę.

- Chyba nie takiej reakcji się spodziewałem.

- Mam nadzieję, że karą za te artykuły nie będzie dzielenia łóżka z tym idiotą - praca w dziennikarstwie śledczym nauczyła mnie między innymi tego, żeby nigdy nie okazywać swoich uczuć, czy emocji. Mimo, że czułam lekki niepokój, nie chciałam tego okazywać. Moje artykuły były jak dolanie oliwy do ognia, a właściwie benzyny.

- Może przypomną Ci się odpowiedzi na pytania, które wcześniej zadałem.

- Ze względu na mój zawód to chyba ja powinnam zadawać pytania - wypchnął mnie z pokoju i prowadził jakimś wąskim korytarzem, muszę przyznać, że to wszystko wyglądało nawet dobrze. Po chwili zza ściany wyłonił się jakiś chłopak z kolorowymi pasemkami.

- No Justin, to jest ta Twoja lala? - blondyn idący koło mnie skinął głową i podszedł do kolorowłosego, coś mu powiedział, jednak nie byłam w stanie tego usłyszeć. 

- Jak Ty w ogóle masz na imię? - zapytałam chłopaka, którego widziałam pierwszy raz na oczy. 

- Sean

Złapał mnie za ramię i zaczął prowadzić w jeden z korytarzy. Otworzył drzwi do jednego z pomieszczeń i kazał wejść do środka. 

- No to co, dobranoc. Jakbyś czegoś potrzebowała mój pokój jest obok - mruknął zniżonym głosem, lustrując moje ciało od góry, do dołu. Nie zareagowałam na jego komentarz. Odwrócił się i wyciągnął z kieszeni klucze. No fajnie będę zamknięta. Nie zastanawiając się długo, chwyciłam za wazon, który stał obok mnie i uderzyłam nim w tył głowy chłopaka.

- Eeee.... Sean będziesz żył - wyszłam z pokoju, kierując się w stronę wyjścia. Czułam się jak w pieprzonym filmie. Całe szczęście udało mi się nie natknąć na nikogo. Kiedy byłam już poza terenem domu, wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam odpowiedni numer. 

- Tak? - usłyszałam zaspany, męski głos i odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że tutaj nie uda mi się złapać zasięgu. 

- Pomóż mi. Przyjedź po mnie, tylko jak najszybciej. 

Więc jak myślicie, do kogo zadzwoniła Emily? No i jak zareaguje Justin, kiedy się dowie co zrobiła?

Jeżeli czytasz - komentarz i gwiazdka! 

Naprawdę lubię czytać wasze opinię to bardzo motywuje! <3

Never Ending | Justin BieberWhere stories live. Discover now