Part 5

3.9K 289 36
                                    

- Tak?

- Jak tam? Może podesłać ci jakąś ekipę sprzątającą? - zaśmiałem się ironicznie, wspominając stan mieszkania, kiedy wychodziliśmy. 

- Nie trzeba. Poradzę sobie sama. - usłyszałem melodyjny śmiech dziewczyny. Chyba spodziewałem się trochę innej reakcji?

- Dzielna dziewczynka! - mruknąłem, starając się wyprowadzić dziewczynę z równowagi.

- Posłuchaj.... to, że próbujesz mnie zastraszyć, a osoby z Twojego gangu cały czas mnie obserwują nie spowoduje tego, że na przykład nie opublikuje kolejnego artykułu na wiadomy temat - Emily skończyła mówić, a ja przetwarzałem informacje, nie mogę uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałem. 

- Czekaj, czekaj... Co? Skąd....

-  A i dałbyś mi namiary na tego blondyna. Całkiem niezły jest. Wiesz taki mój typ. Chociaż... ten brunet z wczoraj też przystojny. - zaczęła wyliczać, a ja nie mogłem już powstrzymać złości, która aż ze mnie kipiała.

- Kochanie tak mówisz, bo mnie jeszcze nie widziałaś - dziewczyna zaczęła się śmiać, a ja zniecierpliwiony czekałem na jej odpowiedź.

- Jesteś pewny?

***

- Masz wszystko? Towar, broń? - mruknąłem w stronę Rayana, a on w odpowiedzi skinął tylko głową.

- Justin jesteś pewny, że 5 osób wystarczy?

- Tak, George nie będzie się wychylać, zależy mu na transakcji. - wyszliśmy z budynku kierując się prosto do mojego auta. To co zobaczyłem, kompletnie zwaliło mnie z nóg. Moje czarne Porsche miało wybitą szybę, było porysowane, a na dodatek cały samochód był w obraźliwych zwrotach napisanych kolorowymi sprejami.

- O kurwa! - odwróciłem się i zobaczyłem równie zdziwione, co moje spojrzenie Rayana. 

- No to chyba tym autem nie pojedziemy - mruknąłem, podchodząc do samochodu. Przejechałem opuszkami palców po kolorowym napisie, sprawdzając czy był już suchy.

- Ale kto... - przerwałem chłopakowi, nie dając mu możliwości dokończenia. 

- Nie wiem. Później to sprawdzimy. Teraz czeka nas transakcja.

Weszliśmy do dużej, opuszczonej fabryki. Na równi z Rayanem wtargnęliśmy do największej hali w budynku, gdzie był już George ze swoimi ludźmi. W jednej ręce trzymałem dobrze opakowane pudełko z towarem, a pod kurtką pistolet.

- Kto to jest? - wychrypiałem, ściszonym głosem do przyjaciela. Mój wzrok był skupiony na pewnej dziewczynie, która stała kilka metrów za Walkerem. Spod kaptura wystawały jej ciemne włosy z fioletowymi końcówkami, a oczy zasłaniały okulary przeciwsłoneczne. Miała na sobie białe, sportowe buty i poprzecierane jeansy. 

- Nie znam jej. - stanąłem tuż przed 30 - latkiem.

- Witaj Justin. Już myślałem, że o mnie zapomniałeś - usłyszałem jego obrzydliwy śmiech,  a moje zirytowanie zdecydowanie wzrosło. Przejechałem po nim wzrokiem, zawsze jak go widzę, zadaję sobie w myślach pytanie: 'kurwa, czy on ma prywatnego stylistę?' 

- Kasa. - powiedziałem stanowczym głosem do mężczyzny. Kątem oka zauważyłem, że dziewczyna podeszła bliżej i stoi tuż obok. Walker podał mi czarną, sportową torbę, a ja mu paczkę. 

- Przyjemnie się robi z tobą interesy - powiedział łapiąc dziewczynę w talii, przybliżając do siebie.

- Mam nadzieję, że wszystko się zgadza. Inaczej będziesz miał problemy Walker. - powiedziałem, otwierając torbę. Wziąłem kilka banknotów do ręki, sprawdzając czy są prawdziwe.  - George, czyżby Twoja nowa dziwka? - uśmiechnąłem się i skinąłem głową na dziewczynę w czarnej bluzie. - No muszę przyznać, że dużo ładniejsza od poprzedniej - widziałem jak jego mięśnie się napinają i zmienia się wyraz twarzy. Chyba trafiłem w czuły punkt. 

- Bieber nie prowokuj mnie. - powiedział przez zaciśnięte zęby co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło. 

- A dobra jest? - kolejny raz tego dnia zlustrowałem dziewczynę wzrokiem, po czym powoli ruszyłem w jej stronę. - Kochanie może....

- Odsuń się od niej! - usłyszałem krzyk mężczyzny, a już po chwili poczułem pulsujący ból. Lekko dotknąłem wargi, czerwona ciecz powoli ściekała z rozciętych ust. Już chciałem rzucić się na mężczyznę, kiedy poczułem jak ktoś mnie szarpnął za ramię. Rayan odciągnął mnie od tej dwójki i dopiero wtedy zobaczyłem, że jego ludzie kierują we mnie bronią. 

- To był błąd, Walker. - powiedziałem, posyłając mu ostre spojrzenie i jak najszybciej opuściłem budynek. 

***

- Na razie, nie będziecie jej już obserwować. Nie wiem jak, ale cały czas wiedziała, że widzimy każdy jej ruch. 

- Ale jak? Szefie naprawdę się nie wychylaliśmy, poza tym zmienialiśmy auta.  Nie mogła nic podejrzewać.

- Nie będziemy dzisiaj już tego roztrząsać. Jutro od samego rana sprawdźcie monitoring i dowiedzcie się kto mi zmasakrował auto. A ty - wskazałem ręką na Rayana - Dowiedz się kim jest ta dziewczyna. 

- A co chcesz się umówić na jednorazową przygodę? Tylko uważaj, bo George może nie być zadowolony. 

- Rayan... przecież ty nie chcesz ze mną zaczynać. 


Jak Wam się podoba? 

Komentarze i gwiazdki mile widziane! 

Never Ending | Justin BieberWhere stories live. Discover now