Rozdział 10:Pożar

457 30 6
                                    


Przez incydent sprzed kilkunastu godzin, nasza podróż się wydłużyła, a
do wioski dotarliśmy dopiero następnego dnia wieczorem, niestety
niespodziewanie natknęliśmy się na problem, zostając zmuszeni zmienić nasz pierwotny plan, gdyż zaraz po przekroczeniu bram wioski, moją towarzyszkę zabrała dwójka sanitariuszy, tłumacząc się nagłym wypadkiem.

Bez słowa ruszyła za nimi, czułem, że gdzieś tam stało się coś, co odmieni nasze dotychczasowe życie. Uniosłem wzrok na jej znikającą postać. Zastanawiało mnie, co było tak ważne, by wysyłać sanitariusza z miejsca wypadku. Słysząc swoje nazwisko, rozejrzałem się dookoła. To strażnicy wołali mnie do siebie. Westchnąłem i podszedłem do nich powolnym krokiem. Bez słowa podpisałem się na podanym papierze, przy tym zapisując datę naszego powrotu. Zaraz po tym skierowałem się do gabinetu Hokage.

Od dłuższej chwili trwałam w bezruchu, nie wierząc, w co widzę, mój dom płonął. Mieszkającej tam rodzinie nie udało się ewakuować, wybuch nastąpił w kuchni, zapalając wszystko, co stało mu na drodze. Ich poparzenia były śmiertelne. W popłochu rozejrzałam się po terenie wokół wypadku, brakowało jednej osoby. Powstrzymując resztki zdrowego rozsądku, ruszyłam w stronę płonącego domu, by już po chwili przedzierać się pomiędzy zawaloną konstrukcją budynku, jeszcze przez chwile byłam w stanie słyszeć swoje nazwisko, następnie skupiłam się już tylko nad jednym. Znalezienie Kai'a, teraz to się dla mnie liczyło.

Zaraz po przedostaniu się do mieszkania ogarnął mnie gryzący i duszący dym. Skrzywiłam się, zakrywając kawałkiem płaszcza twarz i starając się jak najrzadziej brać głęboki wdech. Mam mało czasu. Przeszło mi przez myśl, gdy dotarłam do mniej zniszczonej części domu, szybko odnalazłam w dymie dziecięce łóżeczko, które przygniecione przez połamaną szafę nie zdążyło się zająć. Jak najszybciej byłam w stanie, odepchnęłam zbędne rzeczy, wyciągając malucha z łóżeczka i okrywając go pierwszym lepszym kocem. Gdy byłam pewna, że małemu nic nie grozi, rozejrzałam się za wyjściem z walącego się już budynku.
Pojawiając się przed dwójka dowodzących, zakomunikowałam moje natychmiastowe i bezzwłoczne opuszczenie terenu na rzecz przebadania jedynej ocalałej ofiary wypadku.

     W oddalonej o kilkaset kilometrów dalej wiosce młody spadkobierca Sharingana wraz ze swym kompanem już od dłuższej chwili rozmyślał nad kolejnym krokiem, który miałby im ułatwić drogę do celu.
-Suigetsu, widziałem mojego brata, rozmawiałem z nim, żyje i zamieszkał w wiosce. Chce go nakłonić do zemsty. Chce, by wioska zapłaciła mi za cierpienie. Będę miał na oku Sakure i może wszystko potoczy się zgodnie z pierwotnym planem. Najpierw będę musiał zdobyć jej zaufanie, zbliżyć się do moich dawnych towarzyszy, wszystko po to by nikt nie czuł naszej strony zagrożenia.- tłumaczył.
-Czyli wkracza do akcji dawno zapomniana przysięga?- zauważył Suigetsu. Hebanowłosy podniósł wzrok znad swych kolan i westchnął, a na jego usta na moment pojawił się tajemniczy uśmiech, który znikł, tak szybko jak się pojawił.
-Tak. Wyruszamy jeszcze dziś, plan doszlifujemy po drodze. Chce poobserwować wioskę przez kilka dni, rozbijemy obóz kilka kilometrów od niej, wyślemy zawiadomienie do Hokage i poczekamy.
-Rozumiem w takim razie, pójdę się spakować.

    Stałem tak kilka, a może kilkanaście minut, wpatrując się w różowowłosą postać, nie uszło mojej uwadze, jak czule spogląda na dziecko, które teraz oddało się w objęcia morfeusza być może nie świadome, że zostało samo na tym okrutnym świecie .

O tej godzinie na korytarzu panował spokój i cisza większość personelu udała się do pomieszczenia gospodarczego, a młodzi pacjenci dawno zasnęli.
-Sakura. - zawołałem za nią by zwróciła na mnie uwagę.
-Już wiesz?-zapytała, przytaknąłem jej w odpowiedzi, kątem oka obserwując jej szczupłą sylwetkę, którą teraz starała się szczelnie opatulić drżącymi rękoma. Jej zmęczona twarz, przygnębione spojrzenie i przygarbiona sylwetka tłumaczyły wszystko, właśnie w głębi siebie opłakiwała rodziców maleństwa.

|Sasusaku| Każdy Kwiat Rozkwita.Where stories live. Discover now