Rozdział 6: Wezwanie.

551 36 11
                                    


      Zastanawiam się, czy podjęta przeze mnie decyzja jest słuszna.
Czy ja naprawdę tego chce?
Czy chce wrócić do wioski, zacząć żyć na nowo, z nowymi zasadami.
Czy będę potrafił założyć rodzinę?
Czy ona nadal na mnie czeka. Odchodząc, wyznała mi swoje uczucia, chciała ze mną wyruszyć, jednak ja jej jedynie podziękowałem.
Właściwie, za co jej dziękowałem. Za to, że wyznała mi miłość za to, że ciągle się mieszała w nie swoje sprawy, a może za to, że zawsze przy mnie była. Nawet wtedy, gdy podczas egzaminu na chunina została nałożona na mnie klątwa, ona tam była. Podczas III wojny stała przy mnie na równi z Naruto. Była pewna swoich umiejętności. Przez chwile na nowo utworzyliśmy drużynę. Jednak nie spojrzała na mnie ani razu. Zignorowała mnie.

Od naszej rozmowy Suigetsu co jakiś czas przynosić mi o niej wieści. Jest ordynatorem szpitala. Utworzyła szpital dziecięcy w Sunie, zajmuje się dziećmi w sierocińcu. Należy do elitarnej grupy shinobi w Konoha. Jest prawa ręka Hokage oraz zaufaną osobą dla Kazekage. Jej osobę rozpoznają wszyscy, przez co jest narażona na wiele niebezpieczeństw w tym porwanie dla okupu. Zawsze podróżuje sama. A co jeśli nie wrócę, tylko ściągnę ją tutaj?

        Od pojawienia się w moim życiu czarnookiego minął miesiąc. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego zamiast oddalić się od klanu Uchiha, jeszcze bardziej przybliżyłam się do najstarszego członka, którym oczywiście musiał być Itachi. Spojrzałam na zegarek była godzina 6:00, miałam trzy godziny na sen. Obiecałam pomóc Itachiemu, dziś kończyły się prace w dzielnicy Uchiha, pozostało jedynie sprzątnięcie pozostałości ruin innych domów. Dzielnica zaczynała wreszcie odżywiać.

Szybko prze teleportowałam się do mojego mieszkania i zdejmując ciuchy, położyłam się do łóżka. Teleportacja jest naprawdę przydatną umiejętnością. W takich chwilach dziękuję sobie, że się nie poddałam i zostałam shinobi.

          Dziś był wielki dzień, już za kilka godzin miałem odebrać klucze do mojego domu. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że do mojego wprowadzenia się jest jeszcze długa droga, jednak cieszyłem się z tego małego kroku w przód. Odświeżony i gotowy do wyjścia właśnie wchodziłem do kuchni, jednak natrafiając na, w pół przypomną Sakure ,postanowiłem za nią podążyć.
- Itachi, jeśli czegoś chcesz to mów, a nie włóczysz się za mną aż do pokoju.-Powiedziała, otwierając drzwi do sypialni i przepuszczając mnie pierwszego, po chwili podążyła w stronę łóżka, na którym usiadła. Rozejrzałem się po pokoju. Na krześle leżały ciuchy, w których wychodziła wczoraj do pracy. Zawsze tak robi po nocnych zmianach. Nie słyszałem, jak wraca, więc musiała się, prze teleportować. Dlaczego mi nie powiedziała, że będzie zmęczona?
-Znowu brałaś nocną zmianę?- Zapytałem, chcąc się upewnić, w tym momencie dziewczyna spojrzała na mnie, zamrugała tymi swoimi wielkimi oczami, uniosła dłoń do twarzy lekko, pocierając powieki.
-Zachorowała jedna lekarka z oddziału dziecięcego, musiałam ją zastąpić.- Wymruczała, ostatni raz przecierając oczy, wzięła spory łyk kawy, nawet nie zauważyłem, że od początku naszej rozmowy w jednej z rąk trzymała kubek z parująca cieczą.
-Przepraszam, jakbym wiedział, że będziesz po nocnej zmianie, nigdy nie prosiłbym Cię o pomoc.- powiedziałem lekko zmieszany całą sytuacją, to nie pierwszy raz, gdy mi pomagała jednak nigdy nie robiła tego po szesnastogodzinnej zmianie.
-Nie wygłupiaj się, to nic poza tym im szybciej pomalujemy dom tym szybciej, wprowadzisz się odemnie.- Odparła, złośliwie się uśmiechając, widocznie pomimo małej ilości snu humor jej dopisywał.
-Czy ty chcesz się mnie pozbyć?-zapytałem rozbawiony jej słowami. Dobrze pamiętam jak jednego wieczoru, mówiła mi, że cieszy się, nie musząc mieszkać sama.

Z zamyślenia wyrwał mnie jej ochrypnięty głos.
-Hmm pomyślmy, mój dom nie jest pusty, ciągle coś gra, jak nie telewizor to radio. Chodzi po nim taki stary pierdzidiel, ciągle mnie odciąga od pracy, a do tego paraduje w domu bez koszulki. Jeszcze ludzie pomyślą, że z nim sypiam, a wtedy moja kariera będzie skończona.
-Uważasz mnie za pierdziela?-Zapytałem, unosząc brwi i zakładając ręce na klatce, całkowicie ignorując jej dalszą wypowiedź.
-Czy ty tylko to zapamiętałeś z mojej wypowiedzi?
-Nie, ale to uraziło moją dumę, aż taki stary nie jestem i chyba nie chcesz, żebym, musiał ci przypomniać jak mnie jeszcze wczoraj wieczorem nazwałaś "Itachi-kun"
- Zbieraj się nie mamy czasu.-powiedziała, tym samym ignorując moją zaczepkę.
- Sakura.
-Co?!- Zapytała zirytowana
-Nic, cieszę się, że jesteś.- Powiedziałem, kierując się do wyjścia. W tym czasie słysząc z ust zielonookiej krótkie "Ja też."
Po naszej dziwnej wymianie zdań Sakura poszła się odświeżyć i przebrać. Gdy tylko zamykane przeze mnie drzwi zasłoniły mi widok na różowowłosą, postanowiłem udać się do salonu i tam poczekać na dziewczynę. Nie trwało to długo, gdyż już po piętnastu minutach Sakura stała przede mną ubrana w jeansowe ogrodniczki i żółty crop top.
-Gotowa?- Zapytałem, na co dziewczyna pokiwała głową, w międzyczasie związując swoje włosy w niedbałego koka.

|Sasusaku| Każdy Kwiat Rozkwita.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz